Destroy All Humans! 2 – Reprobed na PS5. Cukierek i psikus [RECENZJA]
Jak to miło, że istnieją jeszcze takie gry, w których nie trzeba bronić ludzkości. Tak jak remake pierwszej części DAH!, także i Reprobed funduje nam sporą dawkę dobrej zabawy w roli "tego złego" bez zbędnych komplikacji i udziwnień. Szkoda tylko, że tytuł niedomaga technicznie.
Cukierkowe klimaty zawsze mnie pociągały – moim zdaniem stanowczo za dużo jest smętnych i mrocznych produkcji, które wymuszają na graczach chodzenie po zgrzybiałych lochach czy alejkach XIX-wiecznych miast i mordowanie nadgniłych kreatur. Dlatego już sama wiadomość o tym, że po udanym remake’u Destroy All Humans! ma wyjść także odnowiony sequel, wprawiła mnie w dobry nastrój. Pomyślałam, że może i żarciki będą tu niewyobrażalnie głupie, ale przynajmniej ponownie otrzymam możliwość wydzierania ludziom mózgów w niezwykle barwnej scenerii. I wcale się nie zawiodłam.
W Reprobed powraca ufoludek o imieniu Crypto, który znowu chce trochę narozrabiać na Ziemi – tym razem w latach 60. XX wieku. W opowieść przedstawioną w sequelu wmieszano agentów KGB. Ci narazili się kosmicie, niszcząc jego statek. Aby do nich dotrzeć i zemścić się na nich, Crypto decyduje się na zawieranie sojuszy z tymi mieszkańcami Ziemi, którzy wydają się być po jego stronie – czyli na przykład z tajniakiem brytyjskich służb czy piękną agentką Natalią. I oczywiście zarówno KGB wraz z Brytyjczykiem, jak i seksowna Natalia – i wszystkie pozostałe elementy fabuły – stanowią w Reprobed punkt wyjścia do swobodnego śmieszkowania. Podobnie jak miało to miejsce w remake’u pierwszej części, niektóre żarty w DAH! 2 są nawet udane, ale znaczna większość nie. Ale nie zamierzam się z tego powodu czepiać – taki już urok tej serii.
Umyślnie tak te spodki robią
Jeśli graliście w remake z 2020 r., to raczej wiecie, czego można spodziewać się po gameplayu w Reprobed. Ponownie siejemy spustoszenie zarówno na piechotę (lub przy użyciu plecaka odrzutowego), jak i w spodku. I ponownie sterowanie statkiem kosmicznym może wzbudzać irytację – a przynajmniej u mnie tak jest, bo po prostu tego nie ogarniam. W remake pierwszej odsłony grałam na PC i ten element rozgrywki wydawał mi się być wtedy trochę toporny. Teraz, gdy w wersji na PS5 porzuciłam klawiaturę i myszkę na rzecz pada, wcale nie działa to lepiej. Ale może tak po prostu jest, że celowo takie spodki robią tam, w kosmosie, żeby Ziemianie tego nie ogarnęli.
Także zadania w DAH! 2 są bardzo podobne do tych z "jedynki": na przykład trzeba odszukać daną postać, czytając po drodze ludzkie myśli, zniszczyć jakieś cele na mapie, przyprowadzić kogoś w określone miejsce przy pomocy kontroli umysłu, i tak dalej. Oczywiście bardzo przydatne – i niekiedy konieczne – jest przejmowanie kontroli nad ludzkimi ciałami, dzięki czemu możemy prześliznąć się niezauważenie do danego miejsca. Za sprawą tej mechaniki tytuł nabiera skradankowego rozmachu.
Poloneza czas zacząć
Całkiem konkretne zmiany objęły natomiast zawartość ekwipunku Crypto. Do sprzętu kojarzonego z remake’u z 2020 – jak chociażby rażącego prądem dezintegratora czy sondy analnej, której działanie przemilczę – dołącza parę ciekawych zabawek. Na przykład teraz mamy urządzenie zwane wolną miłością. Pozwala nam ono na rozkręcenie krótkiej imprezy tanecznej i zaangażowanie w nią paru osób. Dzięki temu przez chwilę mamy święty spokój i na przykład możemy się gdzieś ulotnić czy ukraść komuś ciało bez ryzyka, że ktoś to zauważy. Do innych nowości należy moc sprowadzenia na dany skrawek ziemi deszczu meteorytów – to bardzo potężna umiejętność, którą nabywamy gdzieś w środku gry.
To wszystko jest bardzo proste, ale nie ma co ukrywać, że obcowanie z Reprobed wciąga i relaksuje. Ogólnie to, co robimy w serii DAH!, nie wymaga dużego pomyślunku – i o ile od gier oczekuję zazwyczaj trochę więcej niż możliwości strzelania do celów czy rażenia ich prądem, to uważam, że w tym konkretnym przypadku taka gameplayowa beztroska jest jak najbardziej uzasadniona. Po prostu jeśli chcemy po ciężkim dniu wyżyć się na ludziskach, to tu możemy to na spokojnie zrobić, nie bacząc na konsekwencje – i to jest w tej przemiłej grze najpiękniejsze.
Błędy jak z kosmosu
Remake Destroy All Humans! 2 wygląda wspaniale. Grafika wydaje się być bardziej szczegółowa niż w odnowionej "jedynce". A ponadto sequel wychodzi poza teren Ameryki. Tym razem zwiedzamy też na przykład Albion, który do złudzenia przypomina Londyn, parodię Tokio, coś na kształt Syberii – a nawet Księżyc! Nadal mamy tu mnóstwo żywych kolorków i przerysowane postacie i budynki. Chciałabym, by powstawało więcej gier z otwartym światem, które mogłyby wyróżniać się taką smaczną i groteskową stylistyką.
Niestety, jak to mówią, nie ma talerza bez rys. Remake’owi dolegają dość poważne niedociągnięcia techniczne. Od pierwszych chwil spędzonych z Reprobed dawały mi się we znaki liczne spodki… to znaczy spadki płynności – i to zarówno podczas rozgrywki, jak i w cut-scenkach. Kolejny namacalny i częsty problem to powolne wczytywanie tekstur: na przykład w przerywnikach najpierw wyświetla się postać ze słabej jakości tłem, a dopiero po sekundzie lub dwóch bardziej szczegółowa otoczka przypomina sobie, że też chciała się nam pokazać.
Do tego dorzucam niedopracowaną fizykę, która prowadzi do szeregu zabawnych błędów. Gdy na przykład ciśniemy czyimś ciałem o trawiaste podłoże, ciało to może odbić się od ziemi i polecieć w siną dal. Poruszone kosmiczną siłą przedmioty również zachowują się nienaturalnie: na przykład zdarzyło mi się zaobserwować sytuację, gdy podrzucony przeze mnie samochód stanął na zderzaku i opadał powoli, a gdy podeszłam do niego, głowa Crypto wtopiła się w maskę. Poza tym gra potrafi się dość długo – jak na standardy wyznaczone przez inne produkcje wydane na PS5 – wczytywać. Loadingi nie trwają tu drastycznie długo, ale są – i ekran ładowania widzimy tu całkiem często. Inne tytuły ze znacznie większym otwartym światem na PS5 nie mają tego w ogóle.
Jeszcze będą z tego ludzie
Można powiedzieć, że remake DAH! 2 zaoferował fanom Crypto to, na co czekali, to znaczy możliwość siania nieskrępowanego spustoszenia w prześlicznej oprawie graficznej. Niemniej biorąc pod uwagę problemy techniczne, można stwierdzić, że remake pod względem jakościowym bardziej niż hiperinteligentną istotę z kosmosu przypomina obecnie Frankensteina. Bo choć wszystko mocno trzyma się kupy, to jednak poszczególne elementy pozaziemskiego bytu nie działają tak, jak powinny: tu coś zamula, tam niby coś się wyświetla, ale z opóźnieniem, i tak dalej. Jednak pod żadnym pozorem nie skreślałabym tej gry. Gdy tylko twórcy przywołają krnąbrnego kosmitę do porządku, będziemy mieli do czynienia z kawałkiem porządnego, nikomu niepotrzebnego remake’u. I to takiego, który jak żadna inna produkcja potrafi odprężać i bawić, przysysając nasze mózgi do telewizorów na długie godziny.
Produkcję testowałam na PlayStation 5. Kod do gry dostarczył wydawca.