Destiny 2 przez pryzmat fabularnej kampanii. Czy przeznaczenie wreszcie się spełniło?

Destiny 2 przez pryzmat fabularnej kampanii. Czy przeznaczenie wreszcie się spełniło?

Destiny 2 przez pryzmat fabularnej kampanii. Czy przeznaczenie wreszcie się spełniło?
Maciej Kowalik
11.09.2017 11:58

Patrząc na sequel, jeszcze mocniej trzeba zastanowić się co za cholerstwo Bungie próbowało nam wcisnąć 3 lata temu.

Na recenzję Destiny 2 przyjdzie czas po środowym raidzie, którego mój skrzydlaty czarownik nie może się doczekać. W niej spojrzymy na Destiny 2 z oddaniem właściwych proporcji gry, w której kampania fabularna jest li tylko wierzchołkiem góry lodowej. Ba, nie zdziwię się nawet jeśli niektórzy wsiąkną w sieciowe oblicze tak mocno, że... zapomną ją dokończyć.A to byłby błąd. Choć nie ukrywam, że po mizerii jaką oferowała kampania pierwszego Destiny, nie miałbym nikomu za złe, jeśli przedwcześnie spisałby ją na straty.

W Destiny 2 Bungie wreszcie tchnęło ducha w papierowy świat z pierwszej gry. Ile misji wystarczało wtedy, by wynudzić entuzjastę ciągłą obroną "dinklebota" hackującego jakiś komputer? Na samą myśl chce mi się ziewać. Deweloper zarzucał gracza toną informacji, które jednym uchem wpadały, a drugim wypadały. Ani dobro, ani zło nie miały wtedy twarzy. W sequelu to się zmienia.Twarz zła poznaliśmy bliżej już w becie. To Ghaul, dominus Czerwonego Legionu Kombinatu, który marzy o nieśmiertelności jaką może dać mu moc Wędrowca. Tej wielkiej kuli, która przez całą pierwszą grę wisiała, zapomniana przez scenarzystów, nad ostatnim miastem na Ziemi. Kuli, o której Bungie wreszcie zdecydowało się powiedzieć to i owo, ustami porwanego z wieży strażników Mówcy. Jego słowne starcia z Ghaulem obserwujemy w klimatycznych scenach pomiędzy misjami. Kto miał dominusa za kolejnego tępego mięśniaka, ten szybko zmieni zdanie. Swoim wyrachowaniem potrafi wrzucić ciarki na plecy i przez długi czas faktycznie trudno wypatrywać tu happy endu.Zwłaszcza, że atak Ghaula na Wędrowca kosztował Strażników ich światło, a więc i moce. Oczywiście gracz jest tym hiperwybrańcem, który je odzyska. Ale Zavala, Ikora, Cayde i pozostali muszą po raz pierwszy zmierzyć się z faktem, że zostało im ostatnie życie. I wyobraźcie sobie, że nie wszystkim pali się, by ryzykować je w straceńczym ataku na kontrolowane przez Ghaula miasto. Niegdysiejszych strażników zawstydzają zwykli ludzie, którzy zorganizowali ruch oporu czy pomoc uchodźcom ze zdobytego miasta. Niegdysiejsi bohaterowie, patrzący na nie dumnie z wysokości własnej wieży, rozpierzchli się po kosmosie. Oczywiście wiecie, kto będzie musiał ich zjednoczyć, prawda?

Jasne, że tak. To sztafarz stary jak świat, a mimo to działa tu znakomicie. Choć nie mam złudzeń - siła sequela w dużej mierze wynika ze słabości i nijakości pierwszej gry. Zupełnie jakby tutejsi bohaterowie byli porozrzucanymi po warsztatach Bungie pomysłami, które dopiero teraz udało się zebrać i sformować z nich k(o/a)mpanię jakiej oczekiwaliśmy. Wciąż opowiadaną nieco półgębkiem, gdzieś na boku rozplanowanych na setki godzin aktywności sieciowych.Ale wartą uwagi również przez fakt, że dopiero teraz gracz, który ma lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie na Reddicie czy wertowanie encyklopedii gry, może w sposób naturalny poznać świat Destiny. I wreszcie zapamiętać imiona postaci, bo zepchnięci siłą z piedestału Strażnicy są ciekawsi niż wcześniejsze snobki. Jeden Cayde-6 wprowadził powiew świeżości do Destiny w dodatku The Taken King, tu ma do pomocy innych, więc z powiewu zrodził się wicher, który dmie też w innych częściach gry.Jeden z największych zarzutów dotyczących Destiny - brak elementów fabularnych, które ożywiałyby świat i zaciekawiały nim gracza - uznaję więc za naprawiony. Ale czy sama kampania to wystarczająco dobry powód, by Destiny 2 zainteresował się ktoś, kto nie zamierza wykupować na konsolach abonamentu, bez którego każda aktywność wymagająca stworzenia grupy ogniowej będzie zablokowana?

Moim zdaniem nie.Jak wspomniałem, kampania Destiny 2 jest silna słabością pierwszej gry. Ale nie ucieknie za daleko od etykiety przedszkola przed "prawdziwą" zabawą. I od uczucia déjà vu. Utrata mocy i konieczność zdobywania ich od zera jest kosmicznym odpowiednikiem amnezji, która tak często przytrafia się bohaterom fantastycznych (i nie tylko) erpegów w sequelach. A o ile warstwa fabularna pięknie rozkwitła, to reszta gry już niekoniecznie.

Boli przede wszystkim brak czwartej klasy. Obecnym już w grze dodano po nowym drzewku umiejętności, ale to dużo mniej niż oczekiwałbym od sequela, który miał zmieniać tak wiele, że konieczny był reset postaci.Niegdysiejsi autorzy Halo zabierają nas w kapitalne miejscówki. Niektórych naprawdę nie powstydziłoby się No Man's Sky, a skalą i dziwnie przyciągającą obcością przypominają najlepsze lokacje z serii Halo. Rodowód twórców przypomina o sobie również w kapitalnym zachowaniu różnych typów wrogów. To wciąż coś czego inni deweloperzy mogliby się od Bungie wreszcie nauczyć.

Ale znów - w sequelu dostajemy kilku nowych przeciwników, lecz ani jednej nowej rasy, więc déjà vu wkrada się w rozgrywkę błyskawicznie. Zwłaszcza że zbyt często trafiamy tu po prostu do wielkiego killroomu, który zaraz zaleją fale wrogów. Jest kilka przyjemnych odstępstw od tej reguły, ale nijak nie są w stanie jej obalić.

Do polskiego dubbingu Destiny 2 można przywyknąć, choć tu i tam mocno rozmija się z sensem scen. Ale te nazwy przedmiotów... Cóż, to nie wina tłumaczy - Bungie lubi bawić się słowem i wymyślać cuda. Im dziwniej, tym lepiej. Ale gdy zabija Męt na Ciężkim Szczupaku, mam ochotę przełączyć język w systemie PS4.

Wracają stare odruchy, dotyczące znajomych niebezpieczeństw, a w ruch idą po raz kolejny te same moce. Nie żeby oznaczało to coś złego, bo bycie kosmicznym półbogiem to wciąż kawał frajdy. Ale dwójeczka w tytule powinna zwiastować więcej nowości. Te są - ale w trybach sieciowych.Więc krótko - kampania w Destiny 2 jest dużo, dużo ciekawsza niż w pierwszej grze i wreszcie zasługuje na to miano. Ale jeśli rozważacie kupno gry tylko dla niej, to nie będzie to dobra decyzja. W projekcie Bungie jest ona tylko częścią dużo większej całości. I w ciemno strzelę, że jako osobny byt, przegra z każdą kampanią FPS nie tylko w tym, ale i w zeszłym roku. Tak, nawet z Infinite Warfare.Macie jakieś pytania dotyczące Destiny 2? Tworzymy na jutro małe FAQ dla graczy, którzy nie utopili w pierwszej części setek godzin. Lub w ogóle Destiny 2 miałoby być ich pierwszym kontaktem z serią i nie mają pojęcia nawet o podstawach tej zabawy. Jeśli tak, nie wstydźcie się i wpisujcie je w komentarzach.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)