Desktop Dungeons - recenzja. Uzależniająca gra logiczna przebrana za RPG

Zdaję sobie sprawę, że na pierwszy rzut oka Desktop Dungeons nie wygląda zbyt zachęcająco. Oprawa graficzna, mówiąc delikatnie, nie powala. Czy to jakaś straszna, okropna gra przeglądarkowa? Nie, niech Was nie zmylą pozory, to niezwykle złożony miks gatunków i jeden z najbardziej uzależniających tytułów tego roku.

Desktop Dungeons - recenzja. Uzależniająca gra logiczna przebrana za RPG
marcindmjqtx

Owca... Dekstop Dungeons to RPG w świecie fantasy. Zgodnie z prawidłami gatunku, na początku każdej przygody trzeba stworzyć bohatera. Wybrać jego rasę - dostępni są ludzie, elfy czy krasnoludy, ale także takie dziwa jak gobliny i im podobne - oraz klasę - tutaj paleta jest jeszcze szersza, na początku dostaje się maga, kapłana, złodzieja i wojownika, potem odblokowuje się kolejne, bardziej złożone profesje. Każdą kombinacją, ma się rozumieć, gra się zupełnie inaczej. Następnie herosa wyposaża się w niezbędny sprzęt i wybiera się lochy, które ma spenetrować. Te, zgodnie z tym, co sugeruje tytuł, mieszczą się na jednym ekranie, a kryją w sobie przeciwników do ubicia, przedmioty, czary i złoto do zebrania, poziomy do zdobycia oraz - to ostateczny cel - bossa do pokonania.

W Desktop Dungeons nawet koza jest zagrożeniem

Desktop Dungeons to roguelike (a w zasadzie roguelike-like, jeśli ktoś jest gatunkowym purystą). Lochy wybiera się co prawda spośród wielu rodzajów (różnią się głównie bossem na końcu, poziomem trudności i oprawą graficzną), ale w ogromnym stopniu generowane są losowo. Bohaterowie zawsze zaczynają przygodę od pierwszego poziomu, a jeśli giną, to już na zawsze. Zresztą, nawet jeśli uchodzą cali, to i tak nie da się już do nich wrócić. Żałować specjalnie nie ma czego, bo jedna przygoda trwa od kilku do kilkunastu minut.

...w wilczej skórze Desktop Dungeons to gra logiczna. Cała zabawa polega na tym, że każde podziemia są zagadką do rozwikłania - przeciwnicy sami z siebie nie atakują i trzeba wyeliminować ich w odpowiedniej kolejności. Bohater startuje zawsze z pierwszego poziomu, a boss (albo nawet kilku bossów) ma ich aż o dziewięć więcej. Doświadczenie zdobywa się, zabijając rozsiane po planszy potwory, również na najróżniejszych poziomach (walka to po prostu "klikanie", gdyby ktoś pytał, a wynik starcia zależy od jasno określonych statystyk). I wcale nie chodzi o to, by pozbywać się tych o aktualnie równej sobie sile, bo w ten sposób nie zdobędzie się wystarczająco dużo punktów. Nie ma wyjścia, trzeba kombinować i sposobem porywać się na stwory potężniejsze, co daje bonusowego "expa".

Hmmm, do czego nawiązali twórcy w tej specjalnej misji?...

Tylko najpierw trzeba jeszcze te maszkary znaleźć, bo na początku przygody lochy okryte są mgłą wojny. Haczyk polega na tym, że odkrywanie nowych pól regeneruje zdrowie i manę. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by już na początku odkryć całe podziemia, wyzbierać przydatne przedmioty i ujawnić położenie wszystkich przeciwników. W praktyce to nie ma jednak sensu, bo bez możliwości uleczenia się śmierć ma się pewną jak w banku. Zwłaszcza, gdy spędzi się już przy Dekstop Dungeons trochę godzin, odblokuje to i tamto, a w lochach zaczną pojawiać się wrogowie trujący bohatera, wysysający z niego manę, rzucający klątwy, odporni na magię lub ataki wręcz czy regenerujący się w niesamowicie szybkim tempie. Albo jeszcze bardziej przerażający.

Masochizm uzależnia Desktop Dungeons nie wybacza błędów. I choć potrafi być niebotycznie wręcz trudne, to jednocześnie nigdy nie zdarzyło się, żebym poczuł się sfrustrowany. Między innymi dlatego, że gra zawsze pokazuje z wyprzedzeniem, jakie będą skutki ewentualnych akcji. Jeśli zaatakujesz tego wroga, zginiesz po trzech ciosach, a jemu zostanie pięć punktów życia. A jeśli rzucisz się na tamtego, to co prawda przeżyjesz, ale on wyssie z ciebie manę i nie będziesz mógł używać czarów. Chyba, że wypijesz miksturę albo zdobędziesz zaraz poziom i w ten sposób się uleczysz. Myśl.

Najważniejsze, że przy całym swoim skomplikowaniu Desktop Dungeons jest grą fantastycznie zbalansowaną. Każdą klasą da się przejść każdy loch - nie mam co do tego wątpliwości. Może i podziemia są generowane losowo, ale jeśli ginąłem (a ginąłem setki razy), to tylko ze swojej winy. W tej grze, jeśli idzie ci źle, to znaczy, że czegoś nie rozumiesz, a nie, że miałeś pecha. Nie używasz wszystkich dostępnych czarów i boskich mocy. Nie planujesz z odpowiednim wyprzedzeniem. Albo po prostu już na początku dobrałeś błędną taktykę do czekającego na końcu bossa. Myśl. Spróbuj jeszcze raz.

I próbuje się, bo gra niesamowicie uzależnia. Spora w tym zasługa tego, że tak wiele jest tu do odblokowania. Bazą wypadową kolejnych bohaterów jest królestwo, które należy systematycznie rozbudowywać (to daje dostęp do nowych klas, przedmiotów czy bonusów). Do tego potrzeba, oczywiście, pieniędzy wynoszonych z lochów (których też jest mnóstwo i też pojawiają się z czasem). I tak się gra i gra, a czas mija niezauważalnie. Sto godzin to naprawdę nie jest jeszcze bardzo dużo. Tym bardziej, że oprócz tradycyjnych podziemi są jeszcze wyzwania dla każdej z klas - osobne lochy, już nie generowane losowo, ale ustawione w całości przez twórców, często z ustalonymi specjalnymi zasadami czy mini-historiami - oraz zestawy zagadek logicznych - maleńkich plansz, również z góry ustalonych, do których przejścia trzeba wykorzystać jakąś sztuczkę czy którąś z bardziej zaawansowanych zasad bądź taktyk. Jest tego naprawdę bardzo, bardzo, bardzo dużo.

Tak wygląda królestwo na początku zabawy

Werdykt Kto pokocha Dekstop Dungeons, ten doceni pewnie także prześmiewcze poczucie humoru, pełne odniesień do popkultury, którego w tej produkcji pełno. Oraz, mam nadzieję, świetną ścieżkę dźwiękową. Ale to już naprawdę szczegóły, wisienki na torcie, bo najważniejsza i tak jest potwornie wciągająca, przemyślana w każdym szczególe mechanika - to dzięki niej gra jest tak doskonała.

Tomasz Kutera

Dawno, dawno temu Dekstop Dungeons było darmową grą, która podobała się tak bardzo, że rozbudowano ją do obecnego wydania. Pierwsza wersja (teraz oficjalnie nazywana "alfą") jest ciągle dostępna i może służyć jako darmowe demo. Znajdziecie ją tutaj albo tutaj w wersji przeglądarkowej.

Pełną wersję można kupić na Steamie, kosztuje 14 euro (bez ewentualnych zniżek).

Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzjemacdystrybucja cyfrowa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.