Denuvo ochroni Far Cry Primal i Rise of the Tomb Raider przed złamaniem. Ale nie przed spiraceniem
Równie mocno co gry, interesuje mnie to, jak gry te się sprzedają. Nie tylko dlatego, że lubię porównywać moje zdanie na temat tego co jest fajne i warte zakupu z ogólnymi trendami, ale też po prostu z ciekawości. Można wtedy dokopać się do fajnych statystyk. Na przykład takich, które mówią, że pudełkowa pecetowa sprzedaż multiplatformowych tytułów to 1% procent całości, którą dzieli się PlayStation 4 z Xboksem One. Albo, że niektóre firmy na dodatkach zarabiają więcej niż na niezbędnych do ich uruchomienia "podstawkach".
Mogą ukraść płytkę, nie mogą ukraść DLC. EA ma pomysł jak zarabiać na ludziach, którzy piracą gry.
W pół roku po pojawieniu się cracka do Football Manager 2013 gra została nielegalnie ściągnięta przez 10,1 miliona osób. Zauważalnie spadła też wtedy sprzedaż gry, jednak nie aż tak bardzo, jakbyśmy się spodziewali. Jak zauważył wtedy szef studia Sports Interactive, Miles Jacobson, nie można wprost przeliczyć tych 10 milionów sztuk na stracone pieniądze. Szacował, że tylko 1,74 procenta nielegalnie ściągających kupiłoby oryginał, gdyby crack nie ujrzał światła dziennego. A to oznaczałoby 3,7 miliona dolarów przychodu.
Patrząc na procentowe ujęcie, nie jest to wiele. Licząc w milionach robi się już jednak sporo, a mówimy jednak o dosyć niszowej produkcji dla fanów sportu i strategicznego myślenia. Nowe odsłony Far Cry i Tomb Raidera są nastawione na bardziej masowego odbiorcę, a przez to narażone na masowe spiracenie. Cała nadzieja więc w Denuvo, które może nawet skłonić piratów do wywieszenia białej flagi. Tylko czy skłoni ich też do kupna oryginału? Czy może raczej do kupna dostępu do konta z grą? Jeżeli piraci nie dokonają wkrótce jakiegoś przełomu, to Far Cry Primal i Rise of the Tomb Raider będą bezpieczne. Tak jak Just Cause 3 i FIFA 16, przez fizycznym złamaniem, ale nie przed spiraceniem.
Im mniej czasu i energii poświęcamy na kwestię zabezpieczeń przed crackami, tym większą uwagę zaczyna przykuwać handel całymi kontami cyfrowych sklepów z biblioteką przypisanych już gier. Płatne „dostępy” do kont Steam to prawdziwa plaga ostatnich lat. Aby ją zwalczyć, wydawcy muszą zatrudnić jednak już nie sztab informatyków, a prawników, co wbrew pozorom może być bardziej czasochłonne, droższe i uciążliwe niż walka z crackerami.
Optymistycznie zakładany sukces Denuvo i brak „tradycyjnego” piractwa wcale nie będzie oznaczał więc spadku cen gier. Wydawcy mają już te mniej tradycyjne formy piractwa na celowniku. A nawet jeżeliby ich nie było, to jakiś wróg zawsze się znajdzie. Na przykład rynek wtórny na konsolach, ale to już zupełnie inny temat...
[Źródło: dsogaming.com]
Paweł Olszewski