Demo Dead Space 2 - Korytarze pełne znajomych koszmarów
Na pełnowymiarowy powrót do świata Dead Space musimy poczekać jeszcze nieco ponad miesiąc, ale by umilić to oczekiwanie autorzy udostępnili nam krótkie demo. O drugiej części gry nie mówi ono zbyt wiele, ale skutecznie przypomina zarówno podstawy rozgrywki, jak i atmosferę, która towarzyszyła zwiedzaniu USG Ishimura.
22.12.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Jeśli nie graliście w pierwszą część gry, to w mojej opinii powinniście nadrobić ten brak, by nabrać wprawy w zabijaniu Nekromorfów i przede wszystkim na własnej skórze przekonać się, co wydarzyło się na USG Ishimura. Dla leniwych Visceral przygotowało poniższy filmik, przedstawiający bardzo ogólny zarys fabularny wydarzeń, które doprowadziły do tego, że cudem ocalały Isaac Clarke, obudził się na szpitalnym łóżku stacji kosmicznej.
Gdy już poczujemy się komfortowo w stylowym kombinezonie Isaaca czas ruszyć do przodu przez skute lodem korytarze tajemniczej lokacji. Trochę dziwi fakt, że autorzy postanowili wrzucić gracza akurat do nich, bo pierwsze minuty dema mijają na przechodzeniu z jednego identycznego pomieszczenia do drugiego. Niektóre z komór hibernacyjnych na ścianach są puste, a z Isaakiem nie wszystko jest w porządku, więc na wszelki wypadek trzymajcie broń w pogotowiu...
Demo nie należy do najdłuższych i szczerze mówiąc, graczom, którzy zaliczyli część pierwszą nie pokazuje w zasadzie nic nowego (hackowanie to teraz minigierka). Po setkach rozczłonkowanych Nekromorfów te kilkanaście kolejnych, które w nim spotkamy nie robi wielkiego wrażenia, a gdy już rodzi się nadzieja na pojedynek z bossem autorzy wyciągają wtyczkę. Szkoda, bo bawiąc się celownikiem Plasma Cuttera, szybując w górę sali po wyłączeniu sztucznej grawitacji czy odstrzeliwując kolejne kończyny brzydali, spowolnionych przez stazę czułem, jak powoli wracają dawne emocje i uczucie strachu, towarzyszące każdemu zakrętowi korytarza.
Apetyt na kosmiczny horror na pewno został rozbudzony, dlatego żałuję, że po zaliczeniu dema nie odblokowały się pozostałe poziomy trudności. Szkoda, bo na podstawie tych kilkunastu minut każdy mógłby ocenić, czy umiejętności wyniesione z pierwszej części gry wystarczą do rzucenia sequelowi większego wyzwania. Ja chyba zostanę przy normalnym, bo krzyki zmutowanych dzieci, które chciały rozszarpać mnie na strzępy, coraz głębiej wwiercały mi się w głowę po każdym zgonie.
Maciej Kowalik