Definicja populizmu: EA opóźni premierę Star Wars: Battlefront, jeśli będzie taka potrzeba
Idea jest słuszna: wydawanie zepsutych gier jest karygodne. Zastanawia jedynie moment deklaracji EA oraz fakt, że - nie da się tego ładnie opakować - deklaracja ta pada z ust przedstawiciela EA.
Przelećmy szybko w pamięci przez problematyczne premiery gier w ostatnich kilku latach. Bodaj pierwszą z nagłośnionych katastrof w dniu premiery było zamieszanie wokół SimCity. Gdzieś w środku złej passy niedziałających prawidłowo gier zjawił się Battlefield 4. Zaledwie w marcu bez problemów nie obeszło się wprowadzenie na rynek Battlefield: Hardline. Co łączy te gry? Wydawca w postaci Electronic Arts.
Z głównych stron serwisów o grach nie schodzi wtopa Batman: Arkham Knight. Gry, która na komputerach osobistych w zasadzie nie działa wcale. Problemy są na tyle dotkliwe, że wczoraj koncern Warner Bros. zdecydował się wycofać grę ze sprzedaży. I akurat teraz Peter Moore z Electronic Arts zdecydował się podzielić z nami tymi oto słowami:
Nie możesz wysłać gry do sklepów, jeśli nie działa lub jakość nie spełnia oczekiwań. Trzeba zacisnąć zęby. Nie wahalibyśmy się przesunąć premierę, gdyby z Battlefrontem coś poszło nie tak. Moore zapewnia jednak przy okazji, że nie będzie potrzeby rezygnowania z doskonałego okienka na miesiąc przed premierą Przebudzenia Mocy. Battlefront ma się ponoć świetnie.
Kamień z serca i możemy spać spokojnie. Na straży moralności w branży stoją "Elektronicy".
[Źrodło: MCV]
Piotr Bajda