Dead or Alive: Dimensions - recenzja
Serii Dead or Alive jakoś nigdy nie było po drodze na przenośne platformy. Nie licząc przeraźliwie słabego, niezrozumiałego w swej formie DoA: Paradise, Martwy lub Żywy nie zagościł na kieszonkowych sprzętach. Ma się to zmienić za sprawą Dead or Alive: Dimensions, czyli trójwymiarowej odsłony, która wylądowała na 3DS-ie.
31.05.2011 | aktual.: 30.12.2015 14:04
Nie spodziewałem się po Dead or Alive oskarowej fabuły (choć trudno dziś ocenić, czy to określenie ma jeszcze jakieś znaczenie), ale chaos, który wkradł się do przenośnej opowieści, lekko mnie zdezorientował. Ninja, dziwne moce, turniej, zabójstwo - wszystko w porządku, w końcu to opowieści znane z dużych odsłon serii. Wyobraźcie sobie taką sytuację - wczuwacie się w historię, identyfikujecie z bohaterem, staracie zrozumieć jego sytuację, gdy nagle kierowana przez Was postać staje do walki z kilkoma zawodnikami, którzy nie dość, że pasują do historii jak świnia do lotów kosmicznych, to w dodatku nie było absolutnie żadnej możliwości spotkania ich na fabularnej drodze. Takich momentów jest niestety wiele i nie pozostaje nic innego, jak zakończyć szybko przypadkowe starcia, obijając przeciwnikom twarze w klasyczny dla serii sposób. Skoro o fabularnym trybie mowa, na pochwałę zasługują renderowane filmiki, choć i tym opartym na silniku gry nie można odmówić uroku.
Tryb Chronicle ma 5 rozdziałów i trwa mniej więcej 3 godziny. Choć niektóre fragmenty są naprawdę fajne, to miałem cichą nadzieję, że koniec jest już blisko. Historia mnie nie wciągnęła i nie zapamiętałem z niej zbyt wiele, choć przyznaję, że znalazło się kilka nieźle pokazanych momentów. W temacie bijatykowych trybów opowieści od jakiegoś czasu niepodzielnie rządzi najnowszy Mortal Kombat i nie wydaje mi się, aby w ciągu najbliższych miesięcy coś miało się zmienić.
Nintendo 3DS: Dead or Alive Dimensions gameplay "Hitomi vs Ein" (JPN)
Piotr Gnyp: Dead or Alive to moja ulubiona seria bijatyk i mam do niej słabość. Grałem na PS2, Xboksie, Xboksie 360, a teraz na 3DS-ie. W Dead or Alive: Dimensions podoba mi się w zasadzie wszystko - wykorzystanie dolnego ekranu do pokazania listy ciosów, ciekawa - jak na bijatykę - fabuła, sterowanie, grafika. Minusy? Na pewno lagi podczas grania online, które potrafią zepsuć zabawę.
Nie tylko historia Fabularny tryb Chronicle to nie jedyne, co oferuje Dead or Alive: Dimensions. Powalczymy w typowym arcade, staniemy do treningów, a także zrobimy użytek ze StreetPassa (choć w Polsce zapewne nie zrobimy). Gra oferuje wieloosobową rozgrywkę lokalnie oraz sieciowe starcia przez Internet. I tu niestety doświadczymy znaczących lagów, przez co trudno powiedzieć, aby walki przebiegały w komfortowych warunkach. Z opóźnieniami niezwykle trudno złapać przeciwnika w reversala, warto więc rozważyć bezmyślne wciskanie klawiszy i szybkie, zdecydowane ataki. W moim przypadku kończyło się to sukcesem, porażką natomiast wieńczyłem wszystkie pojedynki oparte na analizowaniu stylu przeciwnika i próby pokazania eleganckiej, efektownie wyglądającej rozgrywki.
Zagrać można aż 25 zawodnikami, nie wszystkie postacie są jednak od początku odblokowane. Zobaczymy więc między innymi Ayane, Barmana, Hayate, Helenę, Hitomi, Kasumi, Zacka czy Tinę Armstrong. Każde z wojowników ma kilka wariantów ubioru, trzeba jednak poświęcić grze trochę czasu, aby je zdobyć.
Nowe DoA robi użytek z żyroskopu. Ruszając konsolą w menu, zmienimy obraz wyświetlanego tła. Jeśli odblokujecie już jakieś figurki zawodników, spróbujcie nimi potrząsnąć, włączając wcześniej pełne 3D. Fajna sprawa, szczególnie dla kolekcjonerów, którzy cieszą się z każdego zdobytego przedmiotu oraz fanów przeczenia podstawowym prawom grawitacji.
Piękne dziewczyny w pełnym 3D Dead or Alive: Dimensions wygląda bardzo ładnie, choć na tytuł najpiękniejszej przenośnej bijatyki nie ma co liczyć. Zdecydowanie lepiej w tym temacie wypada zarówno wydany w 2006 roku na PSP Tekken: Dark Resurrection, jak i Soul Calibur: Broken Destiny z 2009 roku. Na co więc możemy liczyć? Zgrabne modele, które zgodnie z konwencją serii są odrobinę plastikowe. Na większą uwagę zasługują śliczne tła, które nabierają życia dzięki swojej interaktywności - zawsze coś się dzieje, coś można zniszczyć. Niestety, nie wszystkie miejscówki wyglądają równie uroczo, część oczarowuje, a część rozczarowuje. Jakiś czas temu pisaliśmy o różnicy płynności, z jaką wyświetlana będzie grafika w Dead or Alive Dimensions. W praktyce wygląda to niestety słabo - z pełnym 3D gra działa raczej ślamazarnie, szczególnie jeśli choć na chwilę przesuniecie suwak do pozycji wyłączającej efekt głębi. Dopiero wtedy dostajemy emocjonującą, dynamiczną zabawę. Musicie więc wybrać - albo płynna zabawa, albo zdecydowanie ładniejsze starcia z pełnym 3D, które wygląda naprawdę nieźle. Grałem w dość dziwny sposób, włączając trzeci wymiar do przerywników w trybie Chronicle, a wyłączając go zupełnie podczas samych starć. Pewnie zauważyliście, że nie wspomniałem o trójwymiarowych atutach bohaterek. Nie bez powodu pominąłem temat krągłości damskich wojowniczek, trójwymiarowe biusty w Dead or Alive: Dimensions są zdecydowanie przereklamowane - w ogóle nie atakują gracza, pojawiając się raczej sporadycznie. A jeśli już się ujawnią, to raczej trudno je będzie dostrzec na małym ekranie.
Jeśli podobała Wam się oprawa dźwiękowa poprzednich odsłon, to i przenośna melodia wpadnie Wam w ucho. Na niezłym poziomie stoją również głosy postaci i odgłosy walki, choć o wysokim poziomie aktorstwa bohaterów trybu opowieści raczej nie sposób mówić. Cały czas mam wrażenie, że z głośniczków 3DS-a leci do mnie delikatnie przestrzenny dźwięk - a jeśli nawet nie, to jest on zdecydowanie przyjemniejszy niż ten z pierwszego modelu PSP.
Kasumi - Arcade Mode Gameplay - Dead Or Alive: Dimensions (GTHD)
Ocena: 3/5 - Można (Ocenę 3 otrzymują gry średnie, którym nieco brakuje. Można zagrać w wolnej chwili, ale nic się nie stanie, jeśli się z tym poczeka).
Data premiery: 20.05.2011 Deweloper: Team Ninja Wydawca: Tecmo Koei Dystrybutor: Stadlbauer PEGI: 16
Egzemplarz gry do recenzji dostarczyła firma Stadlbauer.
Paweł Winiarski