DC Universe Online - jak nie zostałem superbohaterem
Każdy kiedyś chciał posiadać supermoce i czynić przy ich użyciu dobro lub zło. DC Universe Online oferuje możliwość częściowej realizacji tych marzeń, ale czy jest dobrą grą MMO?
28.12.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Możecie nie znać i nie lubić komiksów z uniwersum DC, ale jego najpopularniejszych bohaterów rozpoznacie bez problemu, to w końcu Batman, Superman i inne uwikłane w popkulturę postacie. DC Universe Online to gra MMO, która umożliwia tysiącom graczom przywdzianie lateksowych kostiumów z pelerynami i wyruszenie na miasto aby szerzyć dobro. Lub zło.
W kapturze Grą zaczynamy więc od stworzenia swojego awatara, wybierając mu zarówno takie oczywistości jak płeć, kolor kostiumu czy rodzaj zarostu, ale także moce jakimi będzie dysponował. Chcecie latać czy biec z prędkością błyskawicy? Posługiwać się żywiołem ognia czy wody? Walczyć mieczem, pistoletami maszynowymi czy może strzelać czysta energią prosto z dłoni? Możliwości jest sporo i dzięki temu każdy może stworzyć swoje własne superbohaterskie ja.
Twórcy nie wyjaśniają tego na początku, więc ogrom możliwości nieco zamazuje tradycyjny dla gier MMO podział klas postaci na tanków, uzdrowicieli i tych, którzy robią krzywdę. Dopiero po 10 poziomach doświadczenia gra oświadczyła mi, że mój dysponujący mocą natury mściciel jest tak naprawdę uzdrowicielem. Co w pewien sposób tłumaczy, czemu okładanie wrogów pięściami szło mi średnio.
NYCC: Character Creator
I tak jedna z moich postaci musiała ochronić Metropolis przed atakiem złowrogich małp pod dowództwem Grogga, gorylego geniusza zbrodni, który pragnie zamienić całą ludzkość w przedstawicieli swojego gatunku. Tak, trzeba lubić ten klimat. Z kolei w Gotham inną, złą postacią, pomagałem Jokerowi w porachunkach z policją. Misje bez końca powtarzają schemat: pójdź tam, zabij 20 stworków X i przynieś 10 sztuk Y. Poszczególne zadania układają się w proste fabułki. Po wykonaniu kilku misji wymierzonych w knowania Grogga musiałem na końcu udać się do jego kryjówki, pozbyć się jego goryli (ha!) i pokonać go w mało widowiskowej finałowej walce, w której pomagał mi sam Flash.
To miasto się mnie boi, zobaczyłem jego prawdziwą twarz Powtarzalność i nudę misji można byłoby jeszcze przeboleć, gdyby lokacje w których mają one miejsce były ciekawe. Cóż, nie są. Cyfrowe Gotham i Metropolis są puste, mdłe i nijakie. Kilka pudełkowatych budynku, otoczonych przez tereny na których bez końca odradzają się przeciwnicy. Gdzie niegdzie porozrzucane są znane z komiksów miejsca, które być może będą stanowiły miły dodatek dla maniaków, ale dla mnie obie metropolie prezentują się mało ciekawie, zwłaszcza w zestawieniu z metropoliami z sandboksowych gier dla pojedynczego gracza.
Główny problem DCUO polega na tym, że nie za bardzo jest po co grać. Gdy zaczynałem swoją przygodę z World of Warcraft i widziałem 70 poziomowego bohatera z wielkim, świecącym mieczem i gigantycznymi naramiennikami z cepelii, to myślałem sobie, że wow, też chcę taki być. Podobnie w Eve Online, gdy siedząc w swojej małej fregacie z zazdrością patrzyłem na dumne kadłuby barek górniczych, które w minutę swoimi nieustępliwymi laserami wydobywały więcej cennych minerałów niż ja w godzinę. Tymczasem w DCUO tworzę własnego superbohatera, wychodzę na miasto i okazuje się, że wszyscy inni są równie kolorowi i superbohaterscy. A skoro wszyscy są super, to sama wartość bycia super staje się nieco mniej super.
Ktoś musi uratować świat Każde MMO jest tak dobre, jak ludzie, z którymi grasz. Zapisałem się więc do kolejki do "alertu", czyli specjalnej, wydzielonej misji, którą wykonuje się z kilkoma innymi graczami. Instancje i rajdy stanowią jedną z największych atrakcji World of Warcraft - nawet te najłatwiejsze zmuszają graczy do współpracy w oczyszczaniu kolejnych pomieszczeń z potworów i oferują intensywne bitwy z czającymi się na końcu lochu bossami. Alerty w DCUO niestety takie nie są.
Area 51, pierwszy alert w grze, powiela schemat z głównego świata gry: rzuca pięciu superbohaterów na wąski korytarzyk, z zadaniem w stylu "zabij 30 potworów". Po jego wykonaniu przechodzi się do następnego pomieszczenia, gdzie tym razem zadanie brzmi "pokonaj i przeprogramuj 25 robotów". Co jakiś czas pojawia się potężniejszy przeciwnik, nad którym trzeba się wspólnie pomęczyć. Czarę goryczy przepełniła końcówka misji, kiedy mojej drużynie udało się aktywować portal prowadzący do finałowego przeciwnika, wskoczyłem do niego, a po drugiej stronie nie było nikogo: ani moich towarzyszy, ani bossa. Ciężko westchnąłem.
Oczywiście obecnie DC Universe Online jest w fazie nie tak zamkniętych betatestów - można się do nich dostać na wiele sposobów, ja zagrałem dzięki subskrypcji PlayStation Plus. Beta, jak to beta, ma prawo posiadać błędy. Ma prawo zawieszać konsole na twardo. Ma prawo posiadać nieczytelne menu. Ma prawo straszyć spadkami animacji. Problem jednak w tym, że DCUO ma trafić do sprzedaży 12 stycznia, za dwa tygodnie. Część usterek z samego początku otwartych testów została już naprawiona, ale nudnych i sztampowych zadań raczej się szybko nie wymieni. Jeżeli jednak zdecydujecie się grać na swoim PS3, przygotujcie się do zakupu klawiatury na USB - wklepywanie wiadomości padem w ferworze bitwy jest kiepskim pomysłem.
To były wspaniałe czasy. Co się z nimi stało? - Odszedłeś Dobrnięcie do 10 poziomu doświadczenia w trakcie bety to za mało, aby wydać sprawiedliwą ocenę jakiejkolwiek grze MMO. Sęk w tym, że DCUO nie zachęciło mnie do dalszej zabawy. Miłość do superbohaterskich klimatów i możliwość realizacji dziecięcych marzeń o zostaniu pomocnikiem Batmana to w tym wypadku niestety za mało.
Konrad Hildebrand