Dawno tak dobrze nie grało mi się w piłkę Polską
Euro 2016 w formie darmowego dodatku do PES 2016 sprawiło, że odkryłem tę grę na nowo. I naszą reprezentację też.
Niestety, sam wirtualny turniej nie jest tym czego oczekiwałem, gdy okazało się, że to właśnie Konami przejęło od EA oficjalną licencję. Euro pojawia się w grze w formie jeszcze jednego "pucharu" do rozegrania. Z nieszczególną pompą, choć oczywiście następuje podmianka elementów wizualnych na "turniejowe", jednym francuskim stadionem i brakiem licencji na stroje aż 9 drużyn.Z tym ostatnim poradziłem sobie szybko. Odpowiednie paczki z trykotami były dostępne jeszcze przed premierą samego dodatku, a na PS4 podmiana zajmuje krótką chwilkę. Pisałem już o tym przy okazji premiery gry. Pierwszym co wtedy zrobiłem, było ręczne nadrobienie braków licencji angielskiej Premier League.
Na stadiony na konsoli nic się nie poradzi. Mecze będziemy rozgrywać w fikcyjnych lokacjach. Nie rozegramy też pełnych kwalifikacji do Euro - startujemy od razu od fazy grupowej. Jeśli chcemy, możemy zmienić rozlosowane drużyny. Jeśli nie, wypada wybrać Polskę i rozpocząć turniej starciem z Irlandią Północną.
I tu spora niespodzianka. W aktualizacji przynoszącej turniej, wyraźnie popracowano nad wyglądem wielu zawodników. Polska reprezentacja bardzo na tym zyskała.Choć nie każdego odpicowano. Sebek Mila wciąż wygląda jakby urwał się z Dragonballa.Wreszcie nie trzeba pogardliwie prychać i zgadywać kto jest kim, gdy nasze orły ustawiają się na murawie do odegrania hymnu. Wreszcie wszystko jest na swoim miejscu. A najlepsze, że po pierwszym gwizdku emocje i duma nie opadają. Przyznam, że w ostatnich latach rzadko grywałem w grach reprezentacją Polski. Wybaczcie, ale jakoś nie kręci mnie kopanie się po czole średnimi kopaczami, gdy mogę rozgrywać popisowe mecze najlepszymi piłkarzami globu. Dwadzieścia lat temu wyglądało to inaczej. Pokój miałem wytapetowany plakatami Polaków i w FIFA 96 grałem tylko naszą kadrą (w głowie utkwiło mi szczególnie nazwisko Bukalski, taki kocur z niego był?). Dzięki PES 2016 i Euro znów mi się zachciało. Nie będę ukrywał - fakt, że mamy mocną pakę miał w tym spory udział.Mówcie mi Janusz, ale nie wiem czy inna drużyna turnieju może pochwalić się taką parą napastników jak Lewandowski i Milik. Ci goście potrafią wszystko, a zmuszenie ich do współpracy w grze jest nawet prostsze niż w rzeczywistości. Niektóre kadry zabiłyby za jedną taką strzelbę, my mamy dwie. Obsada bramki? Kogo wstawimy, ten wyciągnie coś nie do wybronienia.W obronie rządzi Glik, któremu Konami nie dodało jeszcze do pary Pazdana, ale Szukała też nie jest przypadkowym piłkarzem. W PES-ie wzrost obrońcy jest ważny, a Łukasz na większość napastników może patrzeć z góry. Prawym skrzydłem trzęsą Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Zwłaszcza ten pierwszy swoją dynamiką sprawia, że opcji na rozegranie i kończenie akcji nie brakuje. Nie trzeba tłuc jednego schematu, licząc, że za którymś razem wyjdzie, jak to drzewiej bywało. Dlatego tak świetnie się gra, bo co gracz wymyśli, wirtualni reprezentanci wreszcie będą w stanie wykonać. Może to tanie, ale i tak mam wielką frajdę z rozbijania w puch słabszych drużyn i się tego nie wstydzę.Z mocniejszymi reprezentacjami warto się przegrupować. Jedną z największych zalet PES 2016, którą góruje zdecydowanie nad konkurencją, jest to, że drużyny mają tu własne style gry. Ustawienie się pod konkretnego przeciwnika to podstawa. Trudno jak w grach EA grać ciągle jedną formacją. I tu nasza kadra też oferuje pewną elastyczność.Z drużynami, z którymi czujemy się na siłach iść na wymianę ciosów, bardzo fajnie gra się ze zwinnym i kreatywnym Milą w środku, którego zabezpiecza Krychowiak, a może zluzować żywe srebro w postaci Piotra Zielińskiego. Z przeciwnikami, którzy będą cisnąć, lepiej zagrać na dwóch defensywnych pomocników, nawet kosztem jednego napastnika. Kuba na jednym skrzydle, Grosicki na drugim pozwolą wyprowadzać żwawe kontry i albo łamać je do środka, albo posyłać piłki do Lewego czy Milika.Myślałem, że mam już dość PES-a, ale dodatek z Euro sprawił, że znowu złapałem bakcyla. A szczerze pisząc - odpaliłem dodatek raczej z obowiązku, by móc sobie ponarzekać. Jeden mecz, drugi - Polską grało mi się tak dobrze, że zacząłem patrzeć na sprawę inaczej. Zbliżający się turniej nakręca mnie na wirtualny futbol. Radocha jaką daje łojenie tam innych nacji naszą reprezentacją sprawia, że coraz bardziej nie mogę się doczekać jej pierwszego meczu we Francji. Trochę pompuję sobie tym balonik oczekiwań, ale do licha - kiedy jak nie teraz?