Dawno nie widziałem czegoś równie idiotycznego jak najnowszy zwiastun Guild Wars 2
Akty wandalizmu, rozżarzone węgle, mesjanizm, patrzenie odważnie w przyszłość, wielki smok. AUĆ.
Żeby nie było - gram aktualnie w Guild Wars 2 i bardzo mi się gra podoba, pisałem o tym niedawno. Ale ten zwiastun... Ten zwiastun! Zresztą, sami zobaczcie, jeśli jeszcze nie widzieliście:
Strasznie bawią mnie zwiastuny, które udają, że gra, którą reklamują jest czymś więcej niż grą. Więc gdy słyszę, że "nasz czas nadszedł" to zaczynam lekko wywracać oczami. Zwłaszcza, że narrator każe mi je wreszcie otworzyć.
I nie wiedziałem, że ludzie grający w Guild Wars są jakąś prześladowaną mniejszością, która musi biegać nocą po zaułkach i mazać po murach hasła wieszczące wyzwolenie.
Ale mimo to, narrator wzywa do powstania i zjednoczenia. I chodzenia po rozżarzonych węglach. Jeśli po obejrzeniu tego fragmentu obawiacie się, że granie w Guild Wars 2 jest równie bolesne, to uspokajam, to bardzo miła, przystępna gra. Wczoraj na przykład miałem zadanie polegające na pocieszaniu krów i zbieraniu żuczków.
Potem mamy Mokrą Seksowną Babę, która płynie przez zalane wodą mieszkanie (?) i do słów narratora, który zachęca do odzyskania tego, co nasze (??) i przemówienia jednym, wspólnym głosem (???). Kobieta zaczyna wychodzić z wody i nagle okazuje się, że jest w grze komputerowej i obok niej stoi koleś z zieloną twarzą i różowy chomik. I kot z rogami:
No i potem następuje ten "epicki" moment, w którym nadlatuje wielki zły zmutowany smok, wszyscy krzyczą i rzucają się do wspólnej walki. Być może smok symbolizuje zło tego świata. Być może lata dominacji World of Warcraft na rynku gier MMO.
Ja jednakże wiem, że walka tych wojowników o wolność (których czas nadszedł) z tym wielkim smokiem tak czy siak będzie wyglądała równie widowiskowo co nieczytelnie. Dla przykładu, widowiskowa bitwa jaką rozegrała wczoraj moja narzeczona:
Rany, w jakich agencjach reklamowych wpada się na takie pomysły. Gdzie Krym, gdzie Rzym.
Uwaga, nadchodzą gracze Guild Wars 2! Chowajcie swoje kury!
Konrad Hildebrand