Dark Souls - dodatek Artorias of the Abyss albo Prepare to Die Edition [recenzja]
27.10.2012 16:00, aktual.: 08.01.2016 13:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wstąpiłem w czarny portal, przeszedłem korytarzem, przekroczyłem białą mgłę i stanąłem oko w oko z plującą błyskawicami bestią z kolczastym zatrutym ogonem... Zginąłem. Wiele razy.
Muszę przyznać, że byłem zarówno poirytowany jak i podekscytowany faktem wydania dodatku do Dark Souls. Z jednej strony pamiętam, jak twórcy z From Software oraz wydawcy z Namco zapewniali, że ich gra jest kompletna, gotowa i nie planują DLC. Nie wiem, czy na ich decyzję wpłynęło bardzo entuzjastyczne przyjęcie przez graczy, czy też chcieli czymś wzbogacić wydaną niedawno wersję PC. Nie wiem - ale z drugiej strony cieszę się, że dodatek jednak powstał. W końcu to nowe elementy do Dark Souls, mojej gry roku 2011, a nawet 2012 - chwilami mam wrażenie, że i dekady. Dodatek Artorias of the Abyss jest miłym gestem na rocznicę jej wydania. 30 sierpnia ukazał się wraz z grą na PC jako "Dark Souls: Prepare to Die Edition", w zeszłym tygodniu trafił na konsole do sklepów PSN i XBL, a od 26.10 można "DS:PTDE" nabyć w pudełku w wersji konsolowej.
Niby dodatek, a pasuje Jeśli kogoś jednak bardzo boli sama idea dodatków, to można się pocieszać, że nie jest to kilka rzeczy zrobionych na szybko. Na Artorias of the Abyss składają się elementy, które musiały odpaść przy produkcji Dark Souls. Jak inaczej wyjaśnić, że pewne postacie i bestie spotykane w dodatku pojawiają się w artbooku dołączanego do gry sprzedawanej rok temu? Lepiej więc, że skończyły w sklepiku, niż miałyby zaginąć gdzieś w otchłaniach twardych dysków programistów z From Software.
Widać to zresztą po tym, jak dodatek wkomponowany jest w całośc gry - logicznie i spójnie. Przedstawia wydarzenia z przeszłości, rozjaśnia nieco życiorysy znanych już postaci i pozwala poznać nowe, które do tej pory znane były tylko z imienia. Na pewno docenią go miłośnicy tropienia rozbitej na kawałki fabuły, bo daje sporo nowych tropów. Dla reszty, mniej zainteresowanych oznacza przede wszystkim nowe miejsca, nowych bossów, broń, zbroje i czary.
Ładny, ale krótki Nie ma tego aż tak dużo - dlatego nie będę zdradzał zbyt wiele z zawartości, byście sami mogli ją odkryć. Miłośnikom liczb mogę zdradzić, że bossów formalnie jest czterech, ale spotkacie jeszcze kilka postaci, które można i warto wyzwać na pojedynek. Mam wrażenie, że poziom trudności wzrósł odrobinkę - przynajmniej jeśli dodatek atakuje się mniej więcej w połowie gry, na 50.-70. poziomie. Wtedy Sanctuary Guardian (Strażnik Sanktuarium) skopał mi tyłek kilkakrotnie. Idąc tam po skończeniu gry - a właściwie tuż przed ostatnim bossem - z postacią na poziomie 100.-120., będzie dużo łatwiej.
Za to początkowe zmieszanie z błotem dodatek ma u mnie plusa - poczułem się, jakbym znów zaczynał grę. Biała mgła, nieznana bestia i wiele prób, by ją pokonać. Jeśli dacie za wygraną, to na YouTube są już od dawna filmiki, ale odradzam. Podobnie z poznawaniem wyposażenia i lokacji: choć dokładną listę można przeczytać na wiki, to szczerze radzę - sprawdźcie sami, dodatek naprawdę nie jest za duży, nie warto psuć sobie zabawy. Na pewno ucieszą się amatorzy sztyletów, mieczy i wielkich mieczy, a także magowie. No i wszyscy modnisie, którzy lubią ładnie wyglądające zbroje - ta z pewnego rycerza jest chyba najlepiej wykonaną w grze. A ta z pewnego sprzedawcy - najdziwaczniejszą. Poza nimi najbardziej podobały się nowe przedmioty pozwalające na uruchamianie krótkich prostych komunikatów głosowych: "Hello", "I'm sorry", itp. Fajny kompromis dla narzekających na brak czatu głosowego.
No właśnie - kwestia wielkości. Choć dodatek pozwoli nam odwiedzić piękny las i mroczne miasta, a także jeszcze mniejsze miasta, nie jest długie. Znam wymiatacza (pozdro Ognik!), który skończył je w ok. 3 godziny. Oczywiście statystycznym graczom zabierze to nieco więcej, ale wszystko tak naprawdę zależy od tego, na ile zatniecie się na jakimś bossie. Na przykład ostatnim, który jest odpowiednio wielki, brzydki, trudny, a jego pokonanie jest satysfakcjonujące.
Coś dla fanów pojedynków Są jeszcze areny, które pozwalają potykać się z innymi graczami - na kilku różnych poziomach doświadczenia. Niestety nie miałem okazji ich dokładnie przetestować, ponieważ mimo wielu prób mam ustawiczne problemy z łączeniem się w wersji PC. Na konsolach jest nieco lepiej, ale ogólnie ten element nadal kuleje. Jednak maniacy pojedynków docenią, że From Software spróbowało im zapewnić dwie różne areny i aktualizowany ranking tworzony na podstawie tego, kto miał dłuższe pasmo zwycięstw. Cieszy mnie też, że wraz z premiera dodatku na konsolach pojawił się patch 1.06 poprawiający parę rzeczy, które wkurzały ludzi w PVP - np. zmniejszający moc masek i Dark Wood Grain Ring, co na pewno wpłynie na urozmaicenie bulidów postaci. Nie bawię się za dużo w walki, więc nie jestem w stanie ocenić, ile wytrzyma takie rozwiązanie - ale z tego, co słyszałem, chwilowo nie ma problemu ze znalezieniem przeciwników (jak już połączy).
Więc co, brać? Nie ulega wątpliwości, że dodatek może wywołać niedosyt - zwłaszcza u tych, którzy przeszli Dark Souls, a potem skończyli NG+ i NG++ z palcem w nosie, bo dla nich może być za łatwo. Na te kilka godzin trzeba wydać 47 zł (1200 MSP) - można się zawahać. Jeśli naprawdę nie interesuje Was fabuła, ani areny do walk, a nie czujecie potrzeby walczenia z nowymi bossami, zaś przez całą grę używaliście tego samego oręża i nie lubicie zmieniać - poczekajcie na jakąś wyprzedaż. Warto też dodać, że zawiodą się łowcy osiągnięć czy trofeów - nie ma żadnych nowych.
Najlepiej wychodzą na tym posiadacze pecetów oraz gracze, którzy od "Prepare to Die Edition" zaczną swoją przygodę na konsolach - dla nich "Artorias of the Abyss" będzie integralną częścią świata, miejscem, gdzie można trafić przypadkiem i w razie potrzeby teleportować się z powrotem - zaprojektowano go tak, by dotrzeć tam już posiadając tę umiejętność. Gra z dodatkiem jest pełniejsza i ciekawsza - no i dłuższa, zdecydowanie warto kupić PTDE, a nie starszą wersję premierową. Jak wspomniałem - najbardziej z dodatku ucieszą się szperacze, którzy usiłują poskładać w całość niejasną historię Lordran i lubią zwiedzać ten świat oraz kolekcjonerzy sprzętu.
Niemniej wiem, że jeśli Dark Souls nie odrzuciło Was po pierwszym bossie, to prędzej czy później Artorias of the Abyss kupicie. To przyzwoity dodatek, może ciut za drogi, ale wierny duchowi oryginału.
Jak dostać się do zawartości z dodatku? (Zaznacz tekst, aby poznać sposób.)
- Zabij hydrę w Darkroot Basin/Dorzeczu Darkroot
- Idąc lewą stroną jeziora dojdź do miejsca, gdzie stoi złoty golem - pokonaj o i uwolnij uwięzioną w nim dziewczynę. Odpowiedz "Tak" na zadane pytanie.
- Wróć na brzeg jeziora, gdzie walczyłeś z hydrą, pojawi się tam znak pozwalający przyzywaćDusk, która ma kilka przydatnych czarów.
- Przejdź grę, aż do Anor Londo, pokonaj Ornsteina i Smougha, weź Lordvessel/Naczynie Lordów. Ofiaruj je jednemu z dwóch węży: Framptowi lub Kaathe (żeby dać jej, trzeba jeszcze przejść New Londo Ruins/Ruiny Nowego Londo).
- Idź do Duke's Archives/Archiwów książęcych, zabij golema przed pierwszą salą, zabierz pendant/naszyjnik.
- Wróć na koniec jeziora, gdzie pokonałeś golema. Pojawi się czarny portal. Wejdź w niego i powodzenia.
Szykujcie się na śmierć i dobrej zabawy.
Paweł Kamiński
Dark Souls: Prepare to Die Edition (X360)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 16 lat