Dante znowu w sklepach, Dante w Monster Hunter World. A może by tak Dante w Devil May Cry 5?

Premiera Devil May Cry HD Collection na konsolach obecnej generacji to kwestia sporna. Fajnie, że nowi gracze dostaną okazję, zwłaszcza że gatunek slasherów świetnie opiera się pędzącym trendom, szkoda, że nadal będą patrzeć na oprawę z PlayStation 2. Sony z Shadow of the Colossus pokazało, jak powinno się odświeżać tamte czasy. A Capcom dosłownie wrzuca do nowego pudełka identyczny pakiecik, który widzieliśmy już na Xboksie 360 oraz PlayStation 3. Nawet premierowy zwiastun wygląda na wskroś znajomo. Nie można było z trylogii zrobić tetralogię i na drugim dysku dodać Devil May Cry 4? Nie można było, dla wzniecenia kolejnej gorącej dyskusji w internecie, dołożyć remake od Ninja Theory? Wiecie - zrobić COKOLWIEK inaczej?

(nie zrozum mnie źle, Ty, rzadki czytelniku, który nigdy nie grał w Devil May Cry. Zagraj, warto. Przełknij oprawę graficzną pierwowzoru i napawaj się gotycką atmosferą. Sprawdź, jak mocno można skaszanić kontynuację takiego hitu. Poczuj się młodym (cholernie durnym) bogiem w "trójce". Tylko poczekaj na rozsądną cenę takiego pakieciku)

Co innego promowanie DMC poprzez, wiecie, swój największy hit w dziejach. Po zawartości z Horizon: Zero Dawn oraz Street Fighter na nowy kontynent świata łowców dinozaurów przybija srebrnowłosy łowca demonów. I to jest, proszę państwa, świetne zagranie. Już sam materiał promocyjny tego darmowego dodatku puszcza wiele oczek do obeznanych w obu japońskich seriach. Teraz potwory z MonHuna są wyszczekanymi bękartami istot piekielnych, które "muszą zabić Dantego". Nowy kostium (odblokowywany poprzez wykonanie odpowiednich zadań) oznacza także tematyczną wariację Charge Blade'a w formie mieczy z Devila. Czyżby procę zastąpiły ukochane gnaty siwego? Tylko ten smutny komentarz na YouTubie: "to najbliższa nowemu DMC rzecz, jaką dostaniemy".

Mam nadzieję, że to wszystko nie prowadzi donikąd.

Adam Piechota