Dan Houser tłumaczy się ze 100‑godzinnych tygodni pracy
Współzałożyciel Rockstara musi się gęsto tłumaczyć z tego, co powiedział.
Szerokim echem w sieci odbił się wczoraj wywiad, jakiego serwisowi Vulture udzielił Dan Houser, współzałożyciel i wiceprezes Rockstara. Opowiadał w nim o pracach nad Read Dead Redemption 2 i tym, jak wiele kosztowało ukończenie tak monumentalnej gry.
Wspomniał m.in. o tym, że ukończenie gry wymagało pracowania momentami po 100 godzin tygodniowo. Jak nietrudno sobie policzyć, oznacza to ponad 14 godzin średnio dziennie przez cały tydzień, łącznie z weekendami. Jak myślicie, jak zareagował Internet?
Red Dead Redemption 2: Official Gameplay Video Part 2
Otóż zareagował na szczęście tak, jak powinien i przypomniał panu Houserowi, że nie ma się czym chwalić. Że pracowanie w ten sposób nie tylko jest nieproduktywne, ale i po prostu szkodliwe, nawet jeżeli dobrowolne (taaa). W sieci pojawiły się liczne wypowiedzi byłych pracowników Rockstara i innych growych firm, narzekających na kulturę tzw. "crunchu".
Przypominano również protest żon pracowników Rockstara z 2010 roku, czasów prac nad pierwszym Red Dead Redemption. Zarzucały one firmie, że zmusza swoich pracowników do spędzania w biurze 12 godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu.
Reakcja była na tyle intensywna, że Houser musiał się do niej ustosunkować. W wypowiedzi, której udzielił serwisowi Kotaku, można przeczytać:
Tymczasem Sega w swoim najnowszym raporcie dla inwestorów poinformowała, że udało jej się ograniczyć stosowanie długich nadgodzin w swoich studiach o 80 do 90 proc. Jest to efekt rozpoczętych w 2013 roku działań "antynadgodzinowych".
Nadgodziny wciąż się w należących do giganta oddziałach zdarzają - należy zauważyć, że wciąż ich pracownicy przepracowują w miesiącu średnio 21,9 godziny więcej niż powinni. Ale nie są to już przynajmniej liczby niedorzeczne, przekraczające 80 dodatkowych godzin w miesiącu.
Więc jednak pod tym względem bądź bardziej jak Sega, panie Houser.
Dominik Gąska