Daj ludziom Pokémon Go i zaraz będą włazić na posterunek policji w poszukiwaniu Poké Balli
Przy okazji pewnie nie rozejrzą się nawet przed wejściem na jezdnię.
07.07.2016 | aktual.: 08.07.2016 09:29
Pokémon Go wciąga. Wie to już pewnie każdy, kto dorwał grę - czy to bawiąc się plikami Androida, czy zakładając australijskie konto Apple ID. Niektórzy jednak tak wsiąkają w świat kieszonkowych stworków, że ewidentnie robią dosyć głupie rzeczy. Oto post zamieszczony przez Northern Territory Police, Fire and Emergency Services:
Trzeba przyznać, że wiadomość napisana jest z wyczuciem i znajomością tematu. PokéStopy to miejsca, gdzie można za darmo zdobyć różne przedmioty, jak np. Poké Balle czy jajka, z których po przebyciu kilku kilometrów wykluwają się stworki. Gra umieszcza te punkty w charakterystycznych punktach na mapie - miejscach pamięci w rodzaju pomników, galeriach handlowych, dworcach czy... posterunkach policji. "Początkujący trenerzy Pokémon" musieli być jednak dosyć nierozgarnięci, chcąc wchodzić do budynku - wystarczy bowiem, że jesteśmy w okolicy tych punktów, by móc z nich skorzystać.
Ostrzeżenie policjantów dotyczące rozglądania się przed wejściem na jezdnię nie bierze się znikąd - Pokémon Go to bardzo absorbująca gra i łatwo zagapić się w wirtualną mapę, gdy aplikacja zdradza, że gdzieś obok czai się Jynx czy inny Psyduck. Każdy ekran ładowania przypomina nawet, by orientować się, co nas otacza, choć obrazek towarzyszący komunikatowi zdaje się mówić: pieprz prawdziwy świat i zobacz, jaki czadowy Gyarados - może zaraz go gdzieś znajdziesz?! Na reddicie ktoś już podzielił się historią, jak potłukł siebie i telefon, jadąc przez osiedle na deskorolce w poszukiwaniu nowych stworków.
Mało tego, wygląda na to, że popularność i potencjalne niebezpieczeństwa wynikające z grania w Pokémon Go zadziałały niektórym na wyobraźnię. W sieci pojawiły się doniesienia o Meksykaninie, który zabił się, próbując złapać Pokémona na moście. Czytając to po raz pierwszy, pomyślałem: Chryste, nie minęły nawet 24h i już są ofiary śmiertelne? Jedynym źródłem tej informacji są jednak tylko zdjęcia pokazujące Twittera hiszpańskiej stacji z wiadomościami - po przeszukaniu ich profilu nie ma natomiast śladu tej historii, podejrzewam więc, że to - na szczęście - kiepski żart internautów.
W innym miejscu mówi się o 17-latku, który tak się zapatrzył w Pokémon Go, że wkroczył ze swoim iPhonem do bardzo niebezpiecznej dzielnicy Chicago. Tam dźgnięto go nożem i ukradziono telefon. Ale znowu - rzekomy news jest biednie napisany i został umieszczony na dosyć szemranej stronie. Na dodatek nigdzie indziej nie da się znaleźć informacji na ten temat. Wygląda zatem na to, że w związku z premierą długo wyczekiwanej gry mobilnej wszystkich ponosi fantazja - miejmy nadzieję, że tego typu makabryczne historie pozostaną tylko radosną twórczością znudzonych internautów.
Ale Pokémon Go to nie tylko nierozgarnięci gracze wparowujący na posterunek policji w poszukiwaniu Poké Balli i zestaw zmyślonych historyjek o napadach czy zgonach. Inna część społeczności zajmuje się na przykład humorystycznym wykorzystywaniem rozszerzonej rzeczywistości aplikacji. Opcja aby Pokémony łapać z wykorzystaniem kamerki w telefonie zaowocowała w kilka fenomenalnych zdjęć. Czy nadchodzi nowe Play of the Game?
Swoje trzy grosze do śmieszków dorzuciło też Square Enix, które zauważyło pewną interesującą zbieżność:
Osobiście miałem radochę, łapiąc Drowzee'ego na warszawskiej Patelni czy Rattata na biurku. Po dniu z Pokémon Go nadal bawię się świetnie, choć trudno wyzbyć się obaw, że gra szybko może się znudzić z powodu zbyt małego zróżnicowania i niecelnych rozwiązań. Ale to na razie gdybanie. Przede mną jeszcze przejmowanie Gymów, walka... 5. poziom wbity, a przy metrze widziałem punkt, który zdobyła wroga ekipa... No, no. Po wyjściu z redakcji krew się poleje.
Patryk Fijałkowski