Daczego nikt nie mówi o konsolach nextgen?
Wielkie artykuły, zastanawianie się, przecieki, echa słów tu i tam. Z jednej strony wiele wskazuje na to, że Microsoft pokaże na E3 swoją nową konsolę, z drugiej - wiele osób mówi, że nowej konsoli nie pokaże nikt w tym roku, poza Nintendo drepczącym w miejscu ze swoim łiju.
13.01.2012 | aktual.: 05.01.2016 16:59
Jakiś czas temu na potrzeby dyskusji internetowej ("Nie mogę spać, ktoś się myli w internecie!!!!”) dotarłem do tabelek pokazujących dynamikę sprzedaży aktualnej generacji konsol. Oczywiście za głęboko docierać jak widać nie trzeba było, ale przydałoby się zerknąć na tę tabelkę ze zrozumieniem:
2011 wygląda tak cienko, bo badanie pochodzi mniej więcej z trzeciego kwartału, a końcówka roku to zawsze najlepsze żniwa. Na CES-ie Steve Ballmer powiedział, że sprzedaż X360 zbliża się do 66 milionów, co metodą prostej matematyki pozwala stwierdzić, iż w 2011 Microsoft sprzedał pod 16 milionów konsol.
A jak się spojrzy na poprzednie lata, to widać coś niezwykłego. Ten kawałek plastiku ze śmieszną ilością RAM-u, śmiesznym napędem i śmiesznymi bebechami z roku na rok sprzedaje się w coraz większej liczbie sztuk - oczywiście dzięki mega-popularnemu Kinectowi.
Z jednej strony zatem Microsoft ma konsolę dla niedzielnych graczy, którzy coraz chętniej ją kupują, ale z drugiej strony, jak pokazał przykład Nintendo Wii, niebezpiecznie jest opierać konsolę na casualach, bo ci nie chcą kupować potem gier, zadowalając się jednym-dwoma tytułami.
Ale jednak trend jest, jaki jest - sprzedaż konsoli rośnie, a gry na nią sprzedają się wciąż w rekordowych ilościach. Czy opłaca się zarzynać kurę znoszącą teraz złote jajka? Moim zdaniem, jeśli MS myśli w perspektywie parunastu lat, totalnie się opłaca. Należy wypuścić nową konsolę dla hardkorów i przerzucić ciężar grania casual w całości na X360 (kontynuując wsparcie dla niej, ale o to już zadba chociażby Ubisoft ze swoimi grami tanecznymi i EA z fitnessowymi), jednocześnie rozszerzając funkcjonalność Kinecta, żeby nie był zabawką dla gospodyń domowych.
I popatrzcie - Ballmer zapowiedział właśnie, że Kinect trafi na pecety i nie będzie narzędziem do grania. Słusznie, bo ciężko skakać przed małym monitorem (relatywnie małym - względem telewizora). Do czego więc posłuży Kinect? Moim zdaniem do rozwiązań biznesowych - telekonferencji, gdzie po obu stronach siedzą zespoły ludzi, a Kinect nie dość, że rozpozna, kto mówi, to jeszcze go podpisze, oznaczy i wyświetli jego kompromitujące zdjęcia z Facebooka.
Microsoft deklaracją o Kinekcie przygotowuje moim zdaniem grunt pod nową konsolę i rozdwojenie swojego biznesu na X360 (konsola casual) i X-coś (konsola new age).
Nie piszę nic o Sony, bo ci z kolei ogłosili, że na E3 w czerwcu na pewno nie pokażą Playstation 4. A zauważcie z tej tabelki trend sprzedażowy PS3 - też rosnący, jeszcze bardziej dynamicznie. Firma kontynuuje pozycjonowanie PS3 jako centrum domowej rozrywki i ze względu na napęd BR i lepsze od Xboxa bebechy to jedyny słuszny kierunek. Dynamika niesamowita, gry sprzedają się taczkami - nie ma po co wypuszczać nowej konsoli. PS3 to zabawka jednocześnie i dla hardcore, i dla casual.
Dlatego właśnie uważam, że Microsoft będzie kuł żelazo póki gorące i na E3 pokaże nowego Xboxa. I będzie to konsola adresowana do prawdziwych graczy, tak zwanych core gamers. Tym sposobem firma zajmie silną pozycję na rynku gier casual i będzie miała headstart na rynku hardcore. Mam tylko nadzieję, że mi gamerscore przejdzie na nową konsolę
Jakub Kowalski
Tekst pochodzi z bloga Zagraceni.pl. Republikacja za zgodą autora.