Minecrafta, zamiast kampanii reklamowej, "sprzedali" fani, którzy polecali grę swoim znajomym, a ci znajomi swoim znajomym i tak dalej. Razem, stworzyli tyle różnych/dziwnych/imponujących/zaskakujących filmików, że zalały one cały internet.
Produkcja Markusa Perssona przebiła się do głównego nurtu mediów growych pod koniec lata. Zainteresowanie było tak duże, że serwery nie wytrzymały napięcia i przez jakiś czas grę można było pobierać zupełnie za darmo. Problemy szybko naprawiono i ludzie kupowali dalej.
Na dodatek, kupowali wersję roboczą! Przecież Minecraft nie jest jeszcze skończoną grą i dopiero w grudniu weszła w fazę beta. Strasznie lubię tę historię, bo pokazuje, że dzięki internetowi przeżywamy swoisty powrót do początku wirtualnej rozrywki. Tak jak kiedyś, teraz też pojedynczy twórca może zdobyć pieniądze i sławę, o ile tylko ma jakiś ciekawy pomysł na grę.
Nie potrzebuje kilkudziesięcioosobowego zespołu, wydawcy, dystrybutora. Dzięki sieci jest w stanie znaleźć dość ludzi, którzy docenią jego pracę i będą chcieli go za nią wynagrodzić.
Krzepiące.
Tymczasem, jeśli chcecie, aby Minecraft był jeszcze ładniejszy, możecie sięgnąć po skórkę autorstwa Wojciecha Mroczka, która niedawno zdobyła nagrodę w pewnym konkursie. Trzyma się pikselowego ducha oryginału, więc warto ją sprawdzić.
[via The Word of Notch]
Konrad Hildebrand