Czy Uprising 44 kiedykolwiek się ukaże? Już druga firma rezygnuje z wydawania tej gry
Ciężkie są losy pierwszej gry o Powstaniu Warszawskim, oj ciężkie...
Uprising 44 to zapowiedziana już ponad rok temu produkcja osadzona w realiach Powstania Warszawskiego. Od samego początku budzi sporo kontrowersji - zarówno swoją tematyką czy wykonaniem (to po prostu strzelanka), jak i studiem, które za nią stoi (dla DMD Enterprise będzie to debiutancka produkcja).
I od samego początku ma też mnóstwo problemów.
Zaledwie w maju tego roku z wydawania Uprising 44 wycofała się firma Cenega, jeden z największych polskich dystrybutorów gier. Oficjalnym powodem takiego działania, o czym pisaliśmy tutaj, były "odmienne wizje dotyczące gry i jej wydania".
Niedługo potem pod swoje skrzydła dzieło DMD Enterprise przygarnął jednak LEM - firma mniejsza, ale również doświadczona, obecnie znana głównie z dystrybuowania produkcji Activision (między innymi słynnego Call of Duty). Przy okazji podano także dokładną datę premiery - Uprising 44 miało pojawić się na półkach sklepów 28 sierpnia.
Czyli wczoraj.
Nie ukazało się.
Przed chwilą otrzymaliśmy informację prasową, z której wynika, że LEM wycofał się ze współpracy z DMD Enterprise. "Nie zmienia to jednak faktu, że życzymy twórcom wielu sukcesów" komentuje w oficjalnym oświadczeniu Monika Lach, PR & Marketing Manager firmy.
To już druga firma, który wycofała się z wydawania Uprising 44. Co na to sami twórcy? Czy gra kiedykolwiek się ukaże? Michał Dziwniel z DMD Enterprise mówi nam:
Obecnie gra trafi tylko do cyfrowej dystrybucji - za wyjątkiem Republiki Czeskiej, gdzie będzie edycja pudełkowa. Premiera edycji cyfrowej odbędzie się w połowie września. Na jakie platformy sieciowe trafi więc gra o Powstaniu Warszawskim? Na pewno na Gamersgate i GreenManGaming, ale twórcy liczą, że to jeszcze nie wszystko. Gotowa produkcja ma kosztować mniej niż 50 złotych.
Ciężkie są losy Uprising 44. Jeśli liczyliście, że postawicie sobie pudełko z grą na półce, to na razie musicie o tym zapomnieć. No, chyba że sprowadzicie je sobie z Czech. Albo znowu znajdzie się nowy wydawca.
Tomasz Kutera