Czy Switch może pęknąć od metroidvanii?
Przekonamy się po premierze obu Guacamelee.
Jest. Piszę ten wpis na wieczorowym luzie i ze zwyczajną radością, bo naprawdę długo czekałem na tego typu ogłoszenie. Pierwsze Guacamelee nareszcie dotrze na platformę Nintendo - a właściwie dotarło, bo gra zaliczyła nasz ulubiony rodzaj niespodziewanej premiery w eShopie (58 zł). Oczywiście, w wersji Super Turbo Championship Edition, czyli ze wszystkimi późniejszymi bajerami. A jej (pod każdym względem odrobinę „dokręcona”) kontynuacja dołączy jeszcze w tym roku. I zdecydowanie powinniście o tym pamiętać, nawet jeśli sklepik Nintendo pęka w szwach każdego tygodnia.
Guacamelee! 2 - Launch Trailer | PS4
Dlaczego? No bo to, kurczę, wyśmienite metroidvanie są. A metroidvania to ponoć synonim słowa „dobro”. Jasne, nikt o zdrowych zmysłach nie mógłby narzekać na niedobór tego gatunku w roku, w którym ujrzeliśmy Owlboya, Messengera, Axiom Verge, perfekcyjnego-dzisińć-na-dzisińć Hollow Knighta, a wcześniej mieliśmy już wszelkie „Jaskiniowe opowieści” lub swoją-drogą-również-powalające SteamWorld Dig 2. Ale co zrobić, gdy większość z nich naprawdę poszerza granice horyzontu następców Samus i rzeczywiście zasługuje na odrobinę dodatkowej miłości? Jedyne, nad czy warto się zastanowić, to pytanie z tytułu - czy Switch kiedyś może pęknąć?
Kiedyś, oczywiście. Dziś ma się dobrze. I krzyczy niczym najsilniejszy luchador.