Czy skrzynki z lootem to forma hazardu? ESRB mówi, że nie
Starania, żeby powstrzymać niezdrowy trend, muszą pójść w innym kierunku.
Jednym z najgorętszych i najsmutniejszych branżowych tematów ostatnich tygodni jest to, jak bardzo deweloperzy polubili się ze skrzynkami z losową zawartością. I to nie tylko ci od gier wieloosobowych, ale i solowych kampanii fabularnych. Dostało się za to nowemu Śródziemiu czy Forzie Motorsport 7, z kolei Star Wars Battlefront 2 tą wątpliwą praktyką sabotuje wręcz cały swój system rozwoju. Ogólnie jest nieciekawie.
W związku z tym wielu próbuje zabrać głos. OpenCritic, znany agregat recenzji, ogłosił, że zamierza przeciwstawiać się wątpliwym praktykom lootboksów. Informacje o modelu biznesowym danej gry będą wyraźnie zaznaczane na stronie. W jakiej formie? To jest jeszcze ustalane. Autorzy serwisu na pewno chcieliby precyzować, czy skrzynki dostępne w grach da się też kupić za wirtualną walutę, czy zawierają losową zawartość i czy ta zawartość jest kosmetyczna, czy wpływa na statystyki w grze. O sugestie pytają też internautów.
Równie głośno protestuje znany youtuber TotalBiscuit, który przygotował kilka dni temu materiał komentujący problem płatnych skrzynek z lootem. Wspomina w nim, że ta praktyka powinna być postrzegana jako hazard. To z kolei prowadziłoby do wysokiej etykietki wiekowej dla każdej gry, która decyduje się na takie rozwiązanie. Głos w tej sprawie zabrał jednak przedstawiciel ESRB, organizacji zajmującej się w Ameryce wyznaczaniem granic wiekowych gier:
Tak, ma to sens, aczkolwiek TotalBiscuit słusznie zauważa, że emocje i schematy umysłowe, jakie pojawiają się w trakcie kupowania skrzynek, są bardzo zbliżone do tych związanych z hazardem. Trudno temu zaprzeczyć. Przypływ adrenaliny, gdy wyda się pieniądze na kota w worku, ekscytujący moment sprawdzenia, frustracja, gdy wylosuje się śmieci i u wielu początek pętli: okej, może ta skrzynka była niewypałem, ale następna to już będzie perła. I zaczyna się...
I will now talk about Lootboxes and Gambling for just over 40 minutes
Cóż, tak czy inaczej nakłonienie organizacji oceniających zawartość gier do oznaczania tytułów ze skrzynkami jako zawierających hazard na pewno nie przejdzie. Rami Ismal zauważa, że kolejną przeszkodą jest fakt, że na skrzynkach się nie zarabia - nie odzyskamy naszych pieniędzy, przynajmniej nie w dosłownym sensie. Jasne, tutaj kłaniają się przypadki, w których sprzedaje się po prostu przedmioty/całe konta, ale nie zmienia to faktu, że według dewelopera ciężko będzie przekonać jakikolwiek rząd do tego, by zaliczyć tę praktykę do hazardu.
Trzeba szukać innych metod. Na przykład nie kupować pozycji z tym modelem biznesowym. Albo po prostu ignorować same skrzynki. Niestety, historia naszej branży pełna niedopracowanych wczesnych dostępów i najbardziej pierdółkowatych DLC pokazuje, że nawet kiedy teoretycznie wszyscy na coś narzekają, to i tak wystarczająca masa graczy wspiera to swoimi portfelami. Dlatego wydawcy i deweloperzy nie widzą powodu by przestawać. Te przeklęte skrzynki to tylko kolejny przystanek. A sama branża żywi się tym, puchnąc i drożejąc.
Patryk Fijałkowski