Czy nadal czekasz na swoje wymarzone growe Star Warsy? [Klub Dyskusyjny]
A jeśli już nie, to z powodu której pozycji?
Tyle historii w bardzo małej pigułce. Zarówno we Freelancerze, jak i Privateerze wcielało się w pilota statku kosmicznego wykonującego kolejne zlecenia, wożącego towary, polującego na przestępców i tak dalej. Tym, co odróżniało te tytuły od innych, choćby od Elite, była fabuła. Całkiem wciągająca, trzeba powiedzieć.
A teraz wyobraźmy sobie, że bierzemy takie Elite: Dangerous z jego rozbudowaną ekonomią, gigantyczną galaktyką i masą statków, następnie dodajemy do tego fabułę i nieco luźniejszy klimat Freelancera i Privateera, posypujemy imersją Star Citizena (bo tego odmówić mu nie można) i obficie zalewamy to uniwersum Gwiezdnych wojen. I w końcu mógłbym być Hanem Solo, tylko może niekoniecznie angażującym się w konflikt z Imperium, za to przewożącym mniej lub bardziej legalne towary między systemami. Albo wręcz przeciwnie - właśnie bardzo zaangażowanym. A mój YT-1300 nazywałby się "Robaczek"!
No ale tutaj o grach rozmawiamy. Uniwersum, gdyby nie było trzymane w garści przez największego giganta rodzinnej rozrywki świata, dawałoby olbrzymi potencjał dla wszystkich kochanych przeze mnie gatunków. Nie muszę dodawać, że jakiś Racer czy Racing z oprawą godną Drivecluba byłby łatwym pomysłem. Ale widzę coś dużo ciekawszego. Horror na Dagobah. Lata po "Powrocie Jedi". Samotny przemytnik rozbija się gdzieś setki kilometrów od chatki Yody. Powoli przemierza ten niekończący się las. Kończą się zapasy. W końcu psychika rozpoczyna płatać figle. Zresztą to planeta symboliczna, pozwalająca zmierzyć się z samym sobą. Wystarczyłoby, że przemytnik byłby winny śmierci niewinnych w czasach wojny. I to z nimi tam by się spotkał.
Jeśli zaś chodzi o gatunek, to chętnie bym zobaczył jakąś dobrą izometryczną grę taktyczną. Takiego X-COM-a. Tylko żeby to było rozbudowane, a nie kolejna popierdółka wychodząca z założenia, że można nam wcisnąć barachło, bo na licencji Star Wars. MIłośnicy Warhammera dobrze wiedzą, o czym mówię, prawda? Mamy masę tytułów, z czego promil faktycznie interesujących.
Redakcja