Czy mogło potoczyć się inaczej? I czy coś by to dało? O zakończeniu The Last of Us słów kilka

Czy mogło potoczyć się inaczej? I czy coś by to dało? O zakończeniu The Last of Us słów kilka

Czy mogło potoczyć się inaczej? I czy coś by to dało? O zakończeniu The Last of Us słów kilka
marcindmjqtx
10.07.2013 18:18, aktualizacja: 15.01.2016 15:41

Nie muszę chyba ostrzegać, że czytając zepsujecie sobie zabawę. Ale muszę to z siebie wyrzucić i podyskutować z osobami, które też już skończyły, bowiem dawno gra nie zostawiła mnie z tak mieszanymi uczuciami.

W The Last of Us grałem przekonany, że znam zakończenie - w czasie E3 na czacie przy streamie z konferencji Sony ktoś zaczął wklejać jak wściekły:

Nie ma szczepionki, a Joel i Ellie giną. Nie wiem, czy on szybciej dostał bana, czy ja zamknąłem okno, ale byłem przekonany, że właśnie zepsuto mi grę. Grałem więc z tą myślą z tyłu głowy, podświadomie wyczekując, kiedy to się zdarzy.

Tymczasem zdradził mi tylko połowę zakończenia. The Last of Us kończy się w momencie, w którym Joel po wielu trudach wykonuje zlecone mu zadanie: dostarcza Ellie do naukowców z grupy Świetliki pracujących nad szczepionką na zabójczego grzyba. Dziewczyna jest na niego odporna, może być kluczem do sukcesu. Problem zaczyna się wtedy, gdy Joel dowiaduje się, że aby wydobyć grzyba z ciała Ellie, trzeba będzie ją zabić.

Pamiętam niesamowite uczucie euforii, gdy schowany za szafką na szpitalnym korytarzu, przeładowywałem broń. "Idę po Ciebie, Mała" pomyślałem. Zależało mi, żeby Ellie przeżyła. Z zimną krwią wymordowałem ze 40 Świetlików, ludzi, których jeszcze niedawno uważałem za nadzieję dla świata i sojuszników we wspólnej sprawie. Każdy headshot cieszył mnie, bo zostawało więcej amunicji na poradzenie sobie z kolejnymi. Niespecjalnie przejmowałem się ranami, bo cel był tylko jeden - sala operacyjna na ostatnim piętrze, na końcu korytarza. Ellie.

Pamiętam, jak biło mi serce, gdy wpadłem do środka. Jeden z lekarzy podniósł coś w moim kierunku, a ja bez wahania nacisnąłem spust. Pozostałych dwóch oszczędziłem tylko dlatego, że nie weszli im w drogę. Liczyło się tylko sprawdzenie, czy Ellie żyje. Żyła. Jednak gdy wypadłem z nią na rękach na korytarz, zorientowałem się, że zewsząd nadbiegają tłumy żołnierzy. A ja nie mogę się bronić. Gdy Joel dostał w głowę pomyślałem "A więc tak to się kończy", wciąż przekonany, że znam zakończenie.

A jednak nie. Gra się załadowała. Biegłem na oślep korytarzami. Uciekłem. Przywódczyni Świetlików próbowała zatrzymać Joela. Twierdziła, że Ellie by tego chciała. Że to może być szansa dla świata. Być może. Dla mnie liczyło się tylko to, że dziewczyna, z którą odbyłem długą podróż miałaby zginąć. Zostawiłem za sobą ciało przywódczyni i odjechałem.

Wtedy jeszcze nie miałem wątpliwości. Wszystko działo się tak szybko, a Naughty Dog nie zostawiło graczowi wyboru - postawiło przed faktem dokonanym. Joel ocalił Ellie. A potem okłamał.

W samochodzie, gdy dziewczyna się budzi, Joel opowiada jej historię o tym, że to Świetliki zrezygnowały z robienia szczepionki. Ellie nie była jedyną odporną, a poprzednie przypadki nie dawały efektów. Więc zrezygnowano, a Joel i Ellie jadą do miejscowości, którą założył jego brat. Istotnie przypomniałem sobie, że na jednym z dyktafonów słyszałem o innych przypadkach i niepowodzeniach, ale było tam też nagrane, że czegoś takiego jak Ellie jeszcze nie widzieli i zbliżają się do odkrycia na miarę odkrycia penicyliny. Czy mieli rację?

Ellie też chyba coś przeczuwała. Na wzgórzu, niedaleko celu podróży opowiedziała Joelowi, że gdy została ugryziona, była z nią koleżanka. Miały umrzeć razem. Ellie przeżyła. Od tej pory czuje się winna, że jej się udało. Czeka na śmierć, bo zdaje jej się, że żyje pożyczonym czasem. Może Marlene miała rację mówiąc, że dziewczyna chciałby umrzeć dla dobra ludzkości? Być może, gdyby Świetliki nie chciały zrobić tego siłowo, to sama przekonałaby Joela, że tak będzie lepiej. Takie zakończenia też nie wykluczałem.

Wtedy Ellie pyta, czy Joel nie kłamał w sprawie Świetlików. Czy naprawdę nic się nie dało zrobić?

Mężczyzna bez mrugnięcia okiem potwierdza. Nie wyznaje prawdy.

A Ellie o tym wie, widać to w jej oczach. Ale kiwa głową.

...

Zalała mnie fala uczuć. Z jednej strony radość, że obydwoje przeżyli. Taka typowa radość z happyendu.

Z drugiej: złość na Joela, że okłamał osobę, która przez całą historię ufała mu bezgranicznie.

Z trzeciej: zrozumienie dla niego - kochał dziewczynę, chciał ją chronić. W prologu widziałem, jak stracił córkę. Ellie mu ją zastąpiła. Zrobił coś okropnego. Ale czy on jeden w tym świecie?

A potem druga refleksja - jak mógł być takim egoistą? Przecież dziewczyna była szansą dla całego świata. Nie wiem czy jego decyzja motywowana była troską o Ellie, czy raczej troską o samego siebie - nie chciałby stracić już drugiej córki, nawet jeśli przybranej. Świetliki nie miały złych zamiarów - Ellie była ofiarą konieczną, by ocalić jeszcze wiele istnień. Minęło 20 lat od katastrofy, a zarażeni nadal zabijają ludzi. Przywódczyni, Marlene, kochała Ellie, dziewczyna była córką jej przyjaciółki - z nagrań wiem, że zgodę na operację wydała z ciężkim sercem. Przez to, co zrobił Joel, już nigdy nie dowiemy się, czy stworzenie szczepionki było możliwe.

Z drugiej strony - może lek wcale nie jest potrzebny. W zakończeniu Ellie i Joel zmierzają do osady, którą wybudował brat bohatera. Mieszkają tam w miarę szczęśliwi ludzie, rodziny z dziećmi. Naprawili elektrownię, mają farmy, ułożyli sobie życie na nowo. Być może szczepionka w rękach Świetlików wprowadziłaby więcej chaosu. Ludzie walczyliby o nią, próbowali na niej zarabiać, dzielili się na lepszych i gorszych. Być może lepiej jest, by żyli z plagą, jak na nich spadła i nauczyli się znowu polegać na sobie.

Ale dalej kwestionowałem motywy Joela, bowiem grając zdałem sobie sprawę, że tylko wygląda na miłego kolesia. W istocie to jeden z niewielu bohaterów gier, który jest "mój", ale ciężko mi było go polubić. To nie jest rzucający żarcikami Drake. Joel nie cofa się przed radykalnymi środkami. Jest okrutny, torturuje ludzi, którzy mogą mu powiedzieć, gdzie jest Ellie. Wspomina, że dobrze zna metody bandytów, bo kiedyś sam do nich należał. Jest gruboskórny wobec dziewczynki. A jednocześnie wiem, że pod twardą skórą czai się czułe serce. Że torturował ludzi, bo nie widział innego sposobu, by ocalić małą. Że był oschły, bo bał się przywiązać - obawiał się straty.

Przypomniał mi się też cytat z Gustawa Herlinga-Grudzińskiego dotyczący wojny i obozów, ale bardzo pasujący i do postapokalipsy:

Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia go ... się w warunkach nieludzkich - tak jakby wodę można było mierzyć ogniem, a ziemię piekłem.

W pełni zdałem sobie z tego sprawę w innej części gry, jeszcze kawałek przed końcem. Podczas przeszukiwania uniwersytetu Joel i Ellie zostają napadnięci przez bandytów. Broniąc się zabijają ich wielu, ale Joel zostaje ciężko ranny. Ellie udaje się go wsadzić na konia i uciec do lasu. Następna scena jest już zimą. Ellie polując na coś do jedzenia spotyka dwóch ludzi. Są z jakiejś osady, mają leki. Ellie zdesperowana, cały czas grożąc im bronią zgadza się na wymianę dopiero co upolowanego jelenia na penicylinę. Jeden z nich udaje się po nią. Ellie zostaje z drugim, gdy atakują zarażeni. Odpieranie ich trwa dłuższą chwilę, w czasie której nie raz i nie dwa mi się zdawało, że znów walczę u boku Joela. Gdy już po wszystkim siedzą przy ognisku, Ellie stwierdza, że mieli szczęście. Na co David oponuje: "Szczęście nie istnieje". Jego zdaniem, wszystko ma swój cel a przypadków nie ma. Potwierdza to, gdy opowiada małej historię o grupie ludzi z osady. Wysłał ich na poszukiwania jedzenia, ale wróciła zaledwie garstka, bo resztę zaszlachtował jakiś szaleniec. Szaleniec, który podróżował z małą dziewczynką.

W jednej chwili Naughty Dog obróciło moje postrzeganie postaci Joela o niemalże 180 stopni. Poczułem się źle. Zdałem sobie sprawę, że ludzie, których zabiłem byli czymś więcej, niż grupą bandytów - Łowców. Mieli domy, rodziny i taki sam cel, jak moi bohaterowie - przetrzymać i przetrwać. I za to zginęli. Było mi ich zwyczajnie żal.

Nie zmieniłem zdania nawet wtedy, gdy zobaczyłem, w jakim stanie była ich osada. Trochę wstrząsnęło mną, gdy dowiedziałem się, że dopuszczali się aktów kanibalizmu na obcych i chcieli zjeść także Ellie. Ale potem zrobiło mi się tych ludzi żal jeszcze bardziej. Tak mocno pragnęli przeżyć, że zatracili swoje człowieczeństwo. Nie jest to wymówka, by kogoś zabijać, ale mi musiała wystarczyć. Co nie znaczy, że czułem się potem dobrze.

The Last of Us pełne jest odcieni szarości. Właściwie każda grupa i osoba, którą spotkamy chce tego samego. Przetrwać. Ich interesy siłą rzeczy wchodzą ze sobą w konflikt, a gracz jest po jednej ze stron. Może okazać zrozumienie dla tej drugiej, ale nie może jej pomóc. Po tym odkryciu nie czułem już satysfakcji zabijając Łowców, Świetlików, żołnierzy - wiedziałem, że to niezbędne, by moja postać przeżyła.

Nie myślałem, że to powiem, ale wielkie brawa dla Naughty Dog za nie zostawienie graczowi wyboru. Nie da się zagrać drugi raz i wybrać inaczej, by poczuć się lepiej. Joel zawsze uratuje Ellie, świat nigdy nie dowie się, czy była szansa na szczepionkę. Twórcy zamknęli historię i każą zastanawiać się nad konsekwencjami.

Nie moge oceniać Joela, ale nadal mam wrażenie, że wybrałbym inaczej na jego miejscu. A może nie? Mam jednak nadzieję, że są teraz szczęśliwi. Mam nadzieję, że ewentualna częśc druga skupi się na innych postaciach. Uspokoiłem wyrzuty sumienia i w mojej wersji skończyło się tak: Nie mogę oceniać Joela, ale nadal mam wrażenie, że wybrałbym inaczej na jego miejscu. A może nie? Nie mogę oceniać Marlene, chciała ocalić ludzkość. Nawet Davida ciężko mi oceniać - dbał o społeczność, tak jak umiał.

Mam jednak nadzieję, że po decyzji Joela on i Ellie są szczęśliwi. Niech ewentualna część druga skupi się na innych postaciach. Bo ja uspokoiłem wyrzuty sumienia i w mojej wersji skończyło się tak:

Paweł Kamiński

"Headshot" to nieregularny cykl komentarzy redakcyjnych, w których subiektywnie odnosimy się do najbardziej aktualnych tematów. Inspiracją dla felietonu był wątek na NeoGAFie, dzięki Mielu za podrzucenie.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)