Czy japońskie gry mają łatwiej? Czy dostają taryfę ulgową?

Czy japońskie gry mają łatwiej? Czy dostają taryfę ulgową?

Czy japońskie gry mają łatwiej? Czy dostają taryfę ulgową?
marcindmjqtx
17.08.2012 17:20, aktualizacja: 05.01.2016 16:38

Czyli zachodni twórca żali się na podwójne standardy w branży. I pada złe słowo na "R"!

Alex Hutchinson jest dyrektorem kreatywnym w Ubisofcie, odpowiedzialnym za Assassin's Creed 3. W wywiadzie dla serwisu CVG opowiada o tym, że AC będzie marką podobną do Mario czy Resident Evil, ze swoimi lepszymi i gorszymi momentami.

Na pytanie dziennikarza, jak to jest, że Nintendo się udaje co roku wypuszczać nową grę z serii i nikogo to nie wzrusza, odpowiada:

Szczerze? Myślę, że branży istnieje subtelny rasizm, szczególnie po stronie dziennikarzy, gdzie wybacza się japońskim twórcom to, co robią. Uważam, że to protekcjonalne. Aaaaa! Rasizm!!!

Dziennikarz dopytuje się, czy mówi serio, na co Hutchinson odpowiada:

Pomyśl ile ukazuje się japońskich gier, których historie są kompletnym bełkotem. Kompletnym bełkotem. Nie ma sposobu abyś mógł coś takiego napisać z poważnym wyrazem twarzy, a dziennikarze mówią "oh, to wspaniałe".

I gdy wychodzi Gears of War okazuje się, że to jest najgorsza narracja w grach, kiedykolwiek. Wolałbym Gears of War od Bayonetty, w każdej chwili.

To protekcjonalne powiedzieć "oh, te japońskie historie, oni naprawdę tak naprawdę nie robią tego serio".

I apeluje, aby zadawać wszystkim grom jedno pytanie: "czy ta historia jest dobra?".

Wygląda na to, że legendarni w swojej miłości do marki fani Nintendo musieli mu kiedyś zajść za skórę.

Moim zdaniem to raczej kwestia tego, że wszyscy już dawno temu zaakceptowali, że Mario zawsze będzie taki sam. I tego właśnie oczekują. W porównaniu z przygodami hydraulika, Assassin's Creed jest młodziutką marką. Jasne, dzięki internetowym czasom nabiera rozpędu (jak wszystko), ale halo, to nie są jeszcze dekady stojące za Marianem. Po Call of Duty już wszyscy wiedzą, czego się spodziewać.

Taka konwencja, cytując klasyków.

Japońskie gry potrafią wywoływać skrajne emocje. Obóz "to jest inna wrażliwość, nic nie rozumiesz" jest równie silny co "oni kompletnie nie potrafią już robić gier". I argumentu o "lekkim rasizmie" potrafią używać obie strony.

Gdy na początku roku, Phil Fish, autor niewydanego jeszcze wtedy Feza, powiedział podczas konferencji GDC jednemu z japońskich uczestników, że "Wasze gry są do kitu", emocje były mieszane. Bo sami Japończycy robiący gry narzekają, że to już nie to samo, co kiedyś.

Wydaje mi się jednak, że pomiędzy tymi wspomnianymi wcześniej obozami istnieje najliczniejszy środek, złożony z ludzi, którzy narzekają na nudę Pokemonów, cieszą się odpałowością Bayonetty i nie mogą się doczekać Ni No Kuni.

Źródło: CVG

Konrad Hildebrand

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)