Czy gry na wyłączność Epic Games Store szkodzą graczom? [Klub Dyskusyjny]
Co sądzimy o kolejnych "podbojach" Epica?
23.03.2019 14:00
O wiele ciekawsze jest jednak pytanie odwrotne - "Czy gry na wyłączność Epic Games Store pomagają graczom"? W końcu Epic jawił się przecież jako ten oczekiwany przez graczy mesjasz na białym koniu, który wkroczy i sprawi, że Gaben wreszcie wyjdzie do ludu. Na razie tego nie widzę. Zgoda, pompowany pieniędzmi Tencentu Epic podbiera kolejne gry wielkiemu monopoliście, zdobywa naprawdę mocne tytuły jak Metro, The Outer Worlds czy Phoenix Point. Teraz Quantic Dream wydaje swoje trzy ostatnie gry - też tylko tam. Kolejne na liście jest Control od Remedy... Ale czy to dobrze dla graczy? Nie, bo to krok z jednego monopolu w drugi.
By Epic Games Store faktycznie dawało graczom coś więcej, niż darmowe gry na przekupienie i rzeczywiście zachęcało do instalacji tego klienta, powinno właśnie oferować te same gry, co Steam. I sprzedawać je taniej, bo przecież przy sporo niższych marżach dałoby się też zachęcić ceną. Gdybym mógł kupić Metro za 200 złotych na Steamie, ale dajmy na to jednocześnie dzięki niższej marży u konkurencji mógłbym mieć je nawet za te 180 złotych - już zastanawiałbym się czy te 20 złotych w portfelu nie jest już warte męczenia się z nowym softem.
A przy grze na wyłączność takiej korzyści nie mam - muszę dać za nią tyle samo, ile musiałbym zapłacić na Steamie. I to pod groźbą tego, że inaczej sobie nie pogram. Jako gracz nawet trochę więc tracę, dostając po prostu ubogiego klienta. Jeszcze się w Epic Games Store nie bawiłem, ale ostatnia zapowiedź aktualizacji pokazuje jak na dłoni, jak słabo to rozwinięte przy Steamie środowisko. Ale to też przy okazji na razie jedyna słuszna taktyka dla Epic. Bo powiedzmy sobie wprost, dostępne na platformie Valve za te same pieniądze gry mało kto chciałby w EGS kupić z tak szlachetnych pobudek, że no kurcze, chociaż twórcy sobie więcej zarobią. Gracz to klient, a klient musi dbać przede wszystkim o swój interes.
Zawsze mnie drażniły te wszystkie OMG PRAISE GABEN, bo można co parę miesięcy kupić za parę złotych 15 gier, w które i tak nigdy nie zagramy. Nie powinno się łączyć takich emocji ze sklepem, bo później takie kwiatki wychodzą.
Stąd kibicuje sklepowi Epica. Nie wszystko robi dobrze i pewnie, że w idealnym świecie walczyłby ze Steamem lepszą ofertą, niższymi cenami i bardziej funkcjonalnym klientem. No ale świat idealny nie jest i walczy tak, jak chce i umie. Niech walczy. Tylko nam to ostatecznie na dobre wyjdzie.
Nie oznacza to jednak, że nie mam problemu z Epic Games Store. Piszesz, Dominiku, że Epic walczy jak chce i jak umie. I spoko, ale jakoś ciężko mi uwierzyć, że mająć tyle pieniędzy z samego tylko Fortnite'a, do których dochodzą jeszcze licencje za Unreal Engine i potężny Tencent, firma nie potrafiła znaleźć kogoś ogarniętego na tyle, żeby stosował coś więcej niż prostackie zabiegi rozdawania gier czy rezerwowania sobie wyłączności na niektóre tytuły.
Nie twierdzę przy tym, że ta wyłączność to coś złego. Na pecetach mamy ją od dawna - Battlefieldy dostępne są tylko w Originie, wiele gier jest tylko na GOG-u, a większość siedzi na Steamie. Tylko że zdecydowaną większość z tych gier, w tym dużych tytułów, mogę kupić w dniu premiery też w innych sklepach. Czasem nawet parę złotych taniej. W EGS tego nie ma. Mało tego, Metro Exodus kosztuje tam nadal 209 zł i choć w sieci pojawiają się oferty zakupu u innych sprzedawców, to cena ciągle oscyluje wokół 200 zł. Bo niby czemu ktoś ma robić promocję, skoro główny sprzedawca ich nie robi. Gdzie w tym wszystkim dążenie do zdrowej konkurencji?
Zresztą dotyczy to też mniejszych gier. Satisfactory dostępne jest w EGS i nigdzie indziej. Cena 80 zł może nie jest wygórowana, ale przy odrobinie wysiłku i normalnej konkurencji spokojnie możnaby ją znaleźć 5 - 10 procent taniej. To nadal nieduże pieniądze, ale jednak. Tak samo Hades. Tutaj mowa o 37 złotych, więc tyle co nic, ale problem w tym, że to nie jest dążenie do zwiększenia konkurencji na rynku, tylko do monopolu. Czegoś, z czym ponoć Epic miał walczyć.
Wyłania się z tego dość ciekawy obraz. Epic Games Store to świetna platforma dla... deweloperów i wydawców, a całe to gadanie o dobru graczy to nic innego jak marketingowy bełkot. Firma hojnie dzieli się marżą z kontrahentami. Płaci duże pieniądze za wyłączność, ale my, gracze, nic z tego nie mamy.
Bo jak wytłumaczyć, że Vampyr w EGS kosztuje tyle samo, co na Steamie? Podobnie jak Axiom Verge czy My Time at Portia i Thimbleweed Park? Z kolei Subnautica to już jazda bez trzymanki. 190 zł w EGS, podczas gdy na Steamie zapłacimy 90 zł. Ponadto mamy piątek, czyli start weekendowych promocji. Na Steamie już się pojawiają, u Epica nic. Naprawdę taki problem podzielić się marżą z klientem? Nie mówię tu o 50/50, ale głupie 80/20 już byłoby ukłonem w stronę konsumenta.
Swoją drogą to wszystko pokazuje, że odwieczny lament deweloperów/wydawców, szczególnie tych mniejszych, o tym, że gry są drogie, bo Steam bierze 30 procent a przecież trzeba tam być, to zwyczajne bzdury. Epic bierze 12 procent; jak korzystasz z Unreal Engine to jeszcze mniej. I co? I gracze nic z tego nie mają.
A że w tym albo innym sklepie? Ludzie, ja potrafię po buty pojechać na drugi koniec Warszawy i sprowadzić spodnie z Chin. Launcher Epica mnie drażni tylko dlatego, że jest związany z Fortnite'm i tak, przyznaję, to strasznie głupie uprzedzenie. Ale pojawiło się tam darmowe Oxenfree, będzie też Outerworld - więc pora wrzucić kolejna ikonkę na pulpit. Proste. Przynajmniej dla mnie. Jeśli macie jakieś argumenty, to chętnie ich wysłucham, bo ja nie widzę po prostu nic przeciwko. Zresztą, już teraz pojawienie się i polityka Epica fajnie zmotywowała Valve do rozwinięcia Streama. Oby tak dalej. Niech się równolegle rozwijają i walczą o dusze graczy.
Oczywiście, że gdybym miał stanąć po którejś stronie barykady, zatrzymałbym się w środku. Monopolizacja jakiejkolwiek branży grozi stagnacją i konkurencja jest potrzebnym paliwem. Bo jeśli myślicie, że Valve nie odpowie własną salwą na tę kanonadę zapowiedzi na wyłączność, pomyślcie raz jeszcze. Ktoś wtargnął królowi na jego posesję i buja się w jego ciuszkach. Jeśli to będzie trwać latami, a nie tygodniami, wymagać będzie podjęcia walki.
Czy to prawda, że “Epic przenosi wojny konsolowe na pecety”? Na moje oko nie. Do wojny konsolowej trzeba ograniczyć jakąś wyczekiwaną premierę do platformy, za którą najpierw zapłacimy 1500 zł. Ale ten ognisty gniew internautów mnie fascynuje. I odrobinę przeraża. I zastanawia. Po czym odpalam jedną z konsol. “Jedną z”, podkreślam. Bo jestem zdania, że najbardziej obiektywny jest ten “krytyk”, który nie faworyzuje jeden firmy. I uwielbiam to, że na zmianę gram na PS4, Xboksie i Switchu.
Krzysztof Tomicz: No właśnie ja się nie do końca zgadzam z Krzyśkiem, który mówi, że kolejny klient to takie nic. Bo nie chodzi o kwestię pożerania ramu czy mocy obliczeniowej procesora, ale łącza internetowego. Gdy wszystkie gry są na jednej platformie, ma ona swój wypracowany mechanizm, który potrafi wykrywać ich uruchomienie. I z tego właśnie powodu jedynie Steam u mnie startuje razem z systemem, a reszta tej multimedialnej hałastry - Origin, Uplay, GOG, Battle.Net, Epic Games - dostęp do paśniczka internetowego dostaje tylko wtedy, gdy chcę zagrać w tytuł, którego nie mam na Steamie.
Jeśli cena nie będzie znacząco lepsza w innych sklepach, moje pieniądze dostanie Valve, bo jestem zwyczajnie wygodny i chcę mieć wszystkie tytuły w jednym miejscu.
Jednak czy same gry na wyłączność Epica szkodzą graczom? No a niby dlaczego miałyby? To tak, jakby twierdzić, że exclusive'y na określone konsole szkodzą graczom. Dla mnie to akurat bez różnicy do momentu, w którym Epic Games będzie zachowywał się wobec klientów fair - bo jednak nie ma co ukrywać: fakt, że firma ma chińskiego właściciela, budzi uzasadnione obawy.
Redakcja