A mówiąc mniej eufemistycznie: pierwszy odcinek spotkał się z falą miażdżącej krytyki. Nawet ja, mimo uwielbienia dla Felicii, nie mogłem obejrzeć go bez uczucia lekkiego zażenowania. Okazuje się, że nawet miłośnikom fanowskich filmów średnio się podobał.
Drugiego jeszcze nie widziałem.
A recenzję samego dodatku Mark of the Assassin, w którym też pojawia się Felicia, już przeczytacie na Polygamii.
Paweł Kamiński