Czy da się zarobić na piratach gier? Ktoś postanowił sprawdzić. Wyniki...
...są zaskakujące. Ale jeszcze bardziej zaskakujący jest sam eksperyment. Zwłaszcza, że nie wiedziała o nim firma, która wydawała grę "spiraconą" w jego ramach.
11.10.2011 | aktual.: 06.01.2016 11:56
...są zaskakujące. Ale jeszcze bardziej zaskakujący jest sam eksperyment. Zwłaszcza, że nie wiedziała o nim firma, która wydawała grę "spiraconą" w jego ramach.
Piractwo jest zjawiskiem bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać.
Zajmująca się walką z piractwem firma Vigilant Defender przeprowadziła naprawdę niezwykły eksperyment. Najpierw, jeszcze długo przed premierą tej gry, zdobyła wstępną wersję Deus Ex: Human Revolution. Następnie przerobiła ją tak, że całość zawierała jedynie parę poziomów, a potem przenosiła wszystkich grających na stronę internetową zawierającą kwestionariusz na temat piractwa. Całość podrobiła, by wyglądała wiarygodnie i wrzuciła na wszelkie możliwe torrenty itp. Gra została pobrana ponad milion razy, a w zamieszczonej na końcu ankiecie wzięło udział, bagatela, 900 tysięcy osób.
O co pytano? Między innymi o to czy gracze, którzy ściągnęli nielegalną wersję przed premierą, zamierzają kupić pełną wersję, gdy ta już będzie w sklepach. Okazało się, że aż 23,8 procent osób... już to zrobiło, zamawiając pre-order. 24,8 procent zarzeka się, że kupi, a 23,7 procent "myśli o kupnie". To bardzo dużo. Jak do tego mają się wyliczenia wydawców, które każdą nielegalnie ściągniętą kopię gry traktują jako stratę w wysokości jej ceny? Nijak. A jak dużo gracze byliby w stanie zapłacić za grę? Średnio 28 euro, ale aż 23,8 procent zapłaciłoby pełną cenę (albo nawet już zapłaciło, bo to ci od pre-orderów).
Oczywiście, tego eksperymentu nie można traktować jako jakiegoś ostatecznego wyznacznika. To nie znaczy, że piractwo nie jest złe. To znaczy, że jest bardziej skomplikowane, niż się niektórym wydaje. Jak mówi James Grimshaw z Vigilant Defender: - Sądzę, że wydawcy są tak wkurzeni na piractwo, że nie wierzą, że cokolwiek może pomóc w walce z nim. Ale jeśli spróbować dotrzeć do nielegalnie ściągających, zapominając o wszystkich niesnaskach i traktując ich jako potencjalnych klientów, może się okazać, że można to jeszcze wykorzystać.
Warto dodać, że Vigilant Defender szukało partnera do tego eksperymentu, ale go... nie znalazło. Ostatecznie więc Square Enix, wydawca Deus Ex, nie miał pojęcia o tym, że taka wersja trafiła do sieci. Walczący z piractwem zrobili to więc, hm, nielegalnie. No cóż...
Zajmująca się walką z piractwem firma Vigilant Defender przeprowadziła naprawdę niezwykły eksperyment. Najpierw, jeszcze długo przed premierą tej gry, zdobyła wstępną wersję Deus Ex: Human Revolution. Następnie przerobiła ją tak, że całość zawierała jedynie parę poziomów, a potem przenosiła wszystkich grających na stronę internetową zawierającą kwestionariusz na temat piractwa. Całość podrobiła, by wyglądała wiarygodnie i wrzuciła na wszelkie możliwe torrenty itp. Gra została pobrana ponad milion razy, a w zamieszczonej na końcu ankiecie wzięło udział, bagatela, 900 tysięcy osób.
O co pytano? Między innymi o to czy gracze, którzy ściągnęli nielegalną wersję przed premierą, zamierzają kupić pełną wersję, gdy ta już będzie w sklepach. Okazało się, że aż 23,8 procenta osób... Już to zrobiło, zamawiając pre-order. 24,8 procenta zarzeka się, że kupi, a 23,7 procenta "myśli o kupnie". To bardzo dużo. Jak do tego mają się wyliczenia wydawców, które każdą nielegalnie ściągniętą kopię gry traktują jako stratę w wysokości jej ceny? Nijak.
A jak dużo gracze byliby w stanie zapłacić za grę? Średnio 28 euro, ale aż 23,8 procent zapłaciłoby pełną cenę (albo nawet już zapłaciło, bo to ci od pre-orderów). Powtórzę: jak do tego mają się wyliczenia wydawców, które każdą nielegalnie ściągniętą kopię gry traktują jako stratę w wysokości jej ceny?
Nijak.
Oczywiście, tego eksperymentu nie można traktować jako jakiegoś ostatecznego wyznacznika. To nie znaczy, że piractwo nie jest złe. To znaczy, że jest bardziej skomplikowane, niż się niektórym wydaje. Jak mówi James Grimshaw z Vigilant Defender:
Wydaje mi się, że wydawcy są tak wkurzeni na piractwo, że nie wierzą, że cokolwiek może pomóc w walce z nim. Ale jeśli spróbować dotrzeć do nielegalnie ściągających, zapominając o wszystkich niesnaskach i traktując ich jako potencjalnych klientów, może się okazać, że można to jeszcze wykorzystać. Trudno się z tym nie zgodzić. Piractwo to problem, ale zamykanie się na wszelkie pokojowe jego rozwiązania wydaje się być oczywistym błędem. Rzeczony eksperyment nie jest, rzecz jasna, czymś, co zmieni świat, ale cieszy, że ktoś patrzy na to w ten sposób. Czy rozbudowane triale (czym w istocie była ta "wycieknięta" wersja Deus Ex) to dobry sposób na walkę z piratami? Ciężko powiedzieć. Ale zawsze jakiś.
W całej sprawie jest jeszcze jedna zabawna sprawa. Otóż Vigilant Defender szukało partnera do tego eksperymentu, ale go... Nie znalazło. Ostatecznie więc Square Enix, wydawca Deus Ex, nie miał pojęcia o tym, że taka wersja trafiła do sieci. Walczący z piractwem zrobili to więc, hm, nielegalnie. No cóż...
[via TorrentFreak]