Czcigodni jubilaci... 18 lat CD Action, 200 numerów PSX Extreme
A właściwie - stare dziady, które od lat utrzymują się na topie.
18 lat CD Action, 200 numerów PSX Extreme - jest za co bić brawo. Na trudnym prasowym rynku pozostali już tylko najsilniejsi i życzyć mogę tego, by pozostali jak najdłużej. Nie stać nas na mniej magazynów o grach. Incydentalne wydania Laga czy Gramy nie zmieniają sytuacji. Mamy dokładnie tyle pism, ile powinniśmy mieć w wariancie minimum - jedno o pecetach (no, głównie) i jedno o konsolach.
Recepty na sukces w obu przypadkach są skrajnie różne. W przypadku CDA - rozsądna polityka marketingowa i stawianie na właściwe konie (czytaj: zakup licencji na odpowiednie gry na potrzeby płyty DVD). W przypadku PE - nieokiełznane szaleństwo i naturalność, które z czasem ustąpiły miejsca hardkorowemu, dogłębnemu spojrzeniu na gry. Niby oczywiste rzeczy, ale gdy naczelni obu magazynów obejrzą się za siebie, zobaczą mniej lub bardziej świeże trupy tych pism, które tym prawidłom nie były w stanie sprostać.
CD Action nigdy nie czytałem, a kupiłem bodaj raz, gdy na płycie był Unreal, który zresztą (albo coś innego z krążka) skutecznie zawirusował mi komputer. Ale od pewnego czasu z dużym zainteresowaniem przeglądam i śledzę publicystykę, bo w sumie to ona - przynajmniej w moich oczach - jest w tej chwili najistotniejszym elementem magazynu o grach (w PE zresztą też).
Ci, którzy z CDA kontakt mieli znikomy, zwykli żartować, że pismo to co najwyżej dodatek do płyty. Bywa to uzasadnione - w końcu gdy numer zalicza kosmiczną sprzedaż, to raczej nie z powodu fajnych recenzji, lecz kuponu na złoto w World of Tanks. Ale nie mam poczucia, by krążki stanowiły dla załogi alibi. Starają się mieć świeżą treść, bywa, że mają ją pierwsi na świecie. Od strony redakcyjnej wykonują dobrą robotę. Zresztą niezależnie od tego, co jest głównym kryterium zakupu, CDA trzyma bardzo wysoki poziom sprzedaży. W tej chwili wśród pism komputerowych jest liderem, deklasując PC Format, Komputer Świat i Chipa. Wszystkim spada, CDA trzyma fason.
Nie jest tak, że oba magazyny na rynku nie mają się już czego obawiać. PSX Extreme wydaje małe wydawnictwo, więc i oczekiwania ma mniejsze. Kto przekartkuje 200. numer i spróbuje znaleźć reklamy, będzie zdziwiony - jest ich tyle co nic. Mimo to PE trzyma się na rynku, co pokazuje, że wciąż da się wyżyć ze sprzedaży. Nawet jeśli o powrocie do nakładów sprzed 10-15 lat nie ma mowy.
Z CD Action jest inaczej. Sprzedaż na poziomie 80-100 tys. egzemplarzy może imponować nam, ale niekoniecznie szefostwu Bauera, które wydaje Show czy Twój Styl przy sprzedaży kilkukrotnie większej. O kolosach w rodzaju Życia na Gorąco (prawie 800 tys. nakładu) nie wspominam. Gdyby różnice dotyczyły tylko nakładu i sprzedaży, nie byłoby problemu, ale chodzi też o koszty powstawania tych pism. CD Action ma dużo stron i oferuje gry na kosztownej licencji - nie ma to startu do kilkudziesięciu stron plotek o gwiazdach, a przecież magazyny kobiece mogą też liczyć na akcje sponsorowane i promocyjne, których w magazynach o grach jest nieporównywalnie mniej (raz, że chętnych niewielu, dwa, że czytelnik bardziej na takie rzeczy wyczulony). A że Bauer potrafi pozbywać się pism o relatywnie wysokim nakładzie, widzieliśmy już na przykładzie Clicka i Playboxa. Ostatni numer tego pierwszego kupiło 35 tysięcy ludzi - gdyby taką sprzedaż miało dziś Gramy, szybko stałoby się prężnym miesięcznikiem.
Oba pisma nieźle radzą sobie w sieci i mam wrażenie, że czytelnicy odpływający z magazynu zostają z nim przynajmniej w sieci, co jest pozytywnym zjawiskiem. Choć czuć - głównie po recenzjach - że mimo wszystko oba bardziej uzupełniają pismo, niż stanowią odrębny byt. Trwajcie dalej, dostojni jubilaci. Nie doczekały Top Secret, Secret Service i Reset, padł Świat Gier Komputerowych i wielu innych śmiałków. Wam się udało, więc niech udaje się i przez kolejne 18 lat czy 200 numerów. Prasa nie wymrze jak dinozaury - ona ograniczy się do skromnej liczby periodyków w konkretnej dziedzinie, po które pewna grupa ludzi zawsze sięgnie. A w tej branży mniej magazynów być już nie może. No, przynajmniej nie powinno.
Marcin Kosman