Cyfrowa dystrybucja w natarciu - pierwsze wrażenia z The Fancy Pants Adventures, Gatling Gears i Warp
Ostatnio coraz częściej wydaje mi się, że entuzjazm dotyczący gier z cyfrowej dystrybucji wcale nie jest tak powszechny, jak mi się wydawało. Osobiście strasznie lubię bawić się tymi małymi gierkami, dlatego gdy większość obecnych w Londynie dziennikarzy próbowała dopchać się do głośniejszych tytułów, ja spokojnie udałem się do stanowiska, na którym pokazywano trzy produkcje zmierzające na Xbox Live Arcade i PlayStation Store. Każda z nich miała w sobie coś.
10.04.2011 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Warp [XBLA, PSN, PC] Do momentu wyjazdu nie miałem bladego pojęcia, że taka gra jak Warp w ogóle istnieje. Nie bez przyczyny - produkcja jest jeszcze na bardzo wczesnym etapie, a autorzy nie wiedzą, czy uda im się ukończyć prace przed końcem bieżącego roku. Na razie pokazują na wszystkich prezentacjach ten sam jeden poziom, który możecie zobaczyć poniżej.
Pomysł na grę jest prosty, choć oferuje sporo potencjalnych możliwości. Otóż wcielamy się w niej w pomarańczowego stworka, który ma dwie, bardzo przydatne umiejętności. Potrafi teleportować się na krótki dystans oraz wnikać zarówno w materię nieożywioną, jak i w ludzi. Na przykład po to, by wysadzić obiekt od środka. Przydatna rzecz, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że laboratorium, z którego chcemy uciec, jest strzeżone nie tylko przez bezbronnych naukowców, ale też żołnierzy działających na mocy rozkazu „strzelaj, by zabić”.
Demo było bardzo krótkie i choć twórcy obiecują, że w pełnej wersji każda plansza będzie swego rodzaju zagadką, to na razie nie było tego widać. Niby można było przejść misję na różne sposoby, ale oznaczało to tylko tyle, że zamiast machać lewą gałką, by wysadzić przeciwników od środka, nasz stworek przemykał obok nich niepostrzeżenie, w razie problemu chowając się w beczkach.
Warp na pewno ma potencjał na ciekawą grę logiczno-zręcznościową, ale na razie jeszcze nie został on przekuty w rzeczywiste rozwiązania, które przekonałyby mnie, że warto mieć produkcję studia Trapdoor na oku.
Gatling Gears [XBLA, PSN, PC] Macie dość dwugałkowych strzelanin? Do momentu wypróbowania Gatling Gears też tak myślałem. Okazało się jednak, że o ile na brzydkie i odtwórcze dwugałkowe strzelanki faktycznie już nie mogę patrzeć, to rzecz ma się inaczej, gdy deweloperem jest studio Vanguard - autorzy świetnej strategii Greed Corp.
Obie gry łączy zresztą steampunkowa stylistyka świata, robotów i innych pojazdów mechanicznych. Mechy kontrolowane przez graczy (kooperacja lokalna i przez sieć, z systemem drop in/drop out) wyglądają jak żywcem ściągnięte z planszy Greed Corp. i poddane dodatkowemu upiększaniu. Grafika w Gatling Gears jest bowiem ostra jak żyleta, a zróżnicowane otoczenie pozwala zaprezentować pełną paletę żywych kolorów. Gra jest po prostu śliczna i co najważniejsze bardzo płynna. Nawet gdy ekran co chwilę rozsadzają kolejne fale wybuchów i serie mniejszych lub większych pocisków.
To, co oprócz grafiki najbardziej spodobało mi się w Gatling Gears to fakt, że autorom udało się stworzyć grę nie tylko dla fanów tego gatunku. Tempo akcji nie utrzymuje się non stop na maksymalnym poziomie, dzięki czemu gracze mają czas na świadome rozdzielenie celów czy zebranie ulepszeń. Nie goni nas tu przewijający się ekran, ale nie brakuje też miejsc, w których autorzy najwidoczniej chcieli trochę pognębić graczy. Bez chwili absolutnego skupienia i omijania niespodzianek wystrzeliwanych przez wrogów nie obejdzie się na przykład w walkach z bossami, które, zgodnie z tradycją, rzadko kiedy skończą się po zbiciu pierwszego paska życia
Podsumowując - Gatling Gears to śliczna, kolorowa strzelanina dla dwóch graczy, lekko stylizowana na steampunkowe klimaty. W żadnym wypadku nie jest to rzecz tylko dla hardkorowców i na pewno sprawdzi się świetnie na kilka wspólnych wieczorów przed konsolą.
The Fancy Pants Adventures [XBLA, PSN] W komentarzach niektórzy z Was uparcie twierdzą, że gra we flashowej wersji jest dostępna za darmo. Już wyjaśniam, czemu jest to bzdura oraz dlaczego moi znajomi muszą przygotować się na natarczywe namowy w sprawie kupna tej platformówki.
Zacznijmy od tego, że nowa wersja Fancy Pants Adventures pozwala przejść wszystkie plansze nie tylko samemu, ale również z jednym, dwoma czy nawet trzema znajomymi jednocześnie. I to niezależnie od tego, czy siedzimy na jednej kanapie, czy w różnych krajach. I wiecie co? Granie w pojedynkę i ze znajomymi można w tym przypadku traktować w zasadzie jak dwie, bardzo różniące się od siebie gry.
The Fancy Pants Adventures Report 5 - 2 Player Introduction
Choć postacie są zbudowane zaledwie z kilku kresek, z bieganiem po ścianach, dalekimi skokami i całym arsenałem parkourowych ruchów radzą sobie jeszcze lepiej, niż ninja w N+. Chcąc dostać się do ukrytych pokładów punktów trzeba będzie to wykorzystać na przykład pozwalając koledze wybić się z naszej głowy w trakcie skoku czy po prostu kopiąc go z rozpędu na drugi koniec planszy.
Jak znam życie, uczynność zejdzie na drugi plan, gdy każdy będzie chciał niby przypadkiem wykorzystać kolegę do własnych celów. Każde zderzenie oferuje nieprzewidywalne konsekwencje, które przekładają się na salwy śmiechu lub litanię cichych przekleństw, w zależności od tego, kto na nim skorzystał.
Musicie bowiem wiedzieć, że każda plansza w The Fancy Pants Adventures tak naprawdę jest wyścigiem, którego zwycięzca zapewnia sobie najwyższe miejsce na podium, które to z kolei ułatwia mu sprawę w późniejszym wyścigu po ukryte za drzwiami obok stopni trofea. W sprawnym pokonywaniu przeszkód niebagatelne znaczenie ma pęd, którego utrzymanie pozwala na szybszy bieg, wyższe skoki i dalsze kopniaki. Na początku każdej z plansz, które widziałem, ludki pędziły prawie niczym Sonic. Oczywiście do pierwszego błędu... Potem w ruch szły już pałki, a o fair play nikt nie pamiętał.
Czego jeszcze nie znajdziecie we flaszowej wersji? Całego nowego świata, który jest większy niż dwa poprzednie razem wzięte. Oczywiście plansze z pierwotnej wersji gry znajdą się również w nowej, choć trzeba będzie odblokować je odpowiednimi dokonaniami.
A to jeszcze nie wszystko. Brad Borne wiedząc, że gracze to zwierzęta lubiące ze sobą konkurować, wrzucił do gry dodatkowe tryby, w których nie trzeba już udawać, że chcemy pomagać innym. Jeden z nich to czystej wody wyścig na złamanie karku, a drugi - King of the Hill - polega na łapaniu wystrzeliwanych z działa „zawijasków”. Pierwszy, który zdobędzie 30 wygrywa, więc o każdego trzeba walczyć z innymi graczami.
The Fancy Pants to przykład na to, jak niezależna perełka może skorzystać na podpisaniu umowy z dużym wydawcą. W trakcie całej imprezy uśmiech nie schodził z twarzy Brada Borne'a, gdy kolejni dziennikarze gratulowali mu zarówno pomysłu na oryginał, jak i rozbudowania go tak, by przynosił jeszcze więcej frajdy.
Tę śliczną, gwarantującą tony śmiechu platformówkę po prostu musicie mieć na dysku swojej konsoli. Na starcie - już 20 kwietnia - będzie kosztowała 800 MSP/10 dolarów. Osobiście nie miałbym problemów z sięgnięciem do portfela po więcej.
Maciej Kowalik