Cyberpunk 2077: Widmo Wolności - recenzja. V - bohater najtragiczniejszy
Kim najłatwiej jest manipulować? Człowiekiem, któremu została już tylko nadzieja, a wyrok nad nim już dawno zapadł. V - postać najtragiczniejsza, znów sieje zamęt w Night City, ale tym razem padło na Dogtown. W Cyberpunk 2077: Widmo Wolności znów staje przed trudnymi wyborami. A każdy z nich ma ogromne znaczenie.
Cyberpunk 2077 powraca, a wielu mogłoby rzec nawet, że wstaje z kolan. Gra wydana 10 grudnia 2020 roku ma za sobą ciężki kawał historii. Na szczęście ten zły okres jest już za nami. Po wielu aktualizacjach, nadszedł czas na wersję 2.0, której towarzyszy pierwsze i jedyne rozszerzenie fabularne do gry - Widmo Wolności.
O samej aktualizacji Cyberpunk 2077 2.0 już wspominałem w krótkim spisie wrażeń, choć warto kilka słów tu dorzucić. Jeśli długo nie graliście w Cyberpunka 2077 (np. od patcha 1.31 tak jak ja - nie licząc niedawnych analiz trybu Ray Tracing: Overdrive), to możecie się srogo zdziwić. Gra się tak bardzo zmieniła, że ja byłem przez kilka godzin w szoku. Pozytywnym, bo wszystko stało się tak przyjemne i przejrzyste.
Przede wszystkim nowy system wszczepów. Ludzie z CD Projekt RED odpowiedzialni za stworzenie go na nowo powinni dostać medal. Wcale nie gorzej wypada obecny system atrybutów i atutów. I wraz z nimi na podium trafia też nowy system klasyfikacji i ulepszania wszelkiego rodzaju wyposażenia. Teraz Cyberpunk 2077 jest jedną z najlepszych gier pod względem możliwości rozwoju postaci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Buildy to rzecz święta i w wielu grach to one decydują w sporej mierze o popularności. Jednym z przykładów może być tu Diablo IV, w którym twórcy potrafili wyważyć granicę pomiędzy trudnością rozwoju a poziomem mocy postaci. Nie było za łatwo, nie było za ciężko. Z Cyberpunk 2077 teraz jest podobnie.
Cyberpunk 2077 2.0 - warto zacząć od zera
W wersję 2.0 zacząłem grać od samego początku (oczywiście nie trzeba, drzewko wam się zresetuje), a więc stworzyłem nową postać. Wraz z osiągnięciami fabularnymi, starałem się też skupiać na rozwoju swojej postaci i jej ekwipunku. Rzecz z początku wydawała się chaotyczna, lecz tak naprawdę po kilku godzinach gry załapałem na dobre. Zmylić was mogą na samym początku wszczepy, które dają bonusowe statystyki za rozwój danego atrybutu.
Wolność (nie tylko jej widmo)! Nie musicie wcale tego robić. Maksymalny poziom w grze został zwiększony wraz z DLC Widmo Wolności, a więc na maksymalnym poziomie wymaksujecie co najmniej trzy atrybuty. Budowanie postaci polegającej na wymieszaniu kilku typów walki jest bardzo satysfakcjonujące. Tylko trzeba wiedzieć, gdzie zacząć. Ja z początku poszedłem w dość szalony build oparty na Sandevistanie (tak, tym znanym z Cyberpunk: Edgerunners).
To szybko okazało się błędem, bo oprócz jednego atutu, rozwijanie atrybutu Zdolności Techniczne nic mi nie dało. W podstawowej fabule Cyberpunk 2077 jeszcze sobie jakoś poradziłem, ale w Dogtown, dzielnicy pojawiającej się w Cyberpunk 2077: Widmo Wolności, dostałem już łomot. I tu pora pójść po rozum do głowy. Przebudowałem swoją postać bardziej pod umiejętności netrunnerskie, a więc dodawałem więcej inteligencji i szukałem mocnych hacków.
Połączenie snajperki z netrunnerem potrafi być istnie zabójcze. A do tego dochodzi jeszcze kilka atutów wykupionych w Zdolnościach Technicznych, które pozwalają nam wpadać w Furię czy zwiększają liczbę granatów... Na blisko też sobie poradzimy. Wystarczy mocna strzelba. Świetnie się tak bawiłem, choć nie oznacza to, że było łatwo. Pewnie prędzej, czy później insajderzy stworzą totalnie nieokrzesane buildy postaci, dzięki którym będziemy eliminować wszystkich przeciwników bez machnięcia ręką, ale uważam, że obecnie Cyberpunk 2077 jest bardzo dobrze zbalansowany.
I tu wjeżdża policja w Cyberpunk 2077 - niczym w GTA
Nie byłoby przecież gry pełnej gangów i krwawych korporacji, gdyby nie policja. Ktoś musi pilnować prawa, inaczej wszyscy by już dawno się pozabijali. Nowy system policji działa bardzo podobnie do tego znanego z GTA - i absolutnie nie jest to zarzut. Jeśli zrobimy rozróbę z bronią w ręku na ulicy, czy w klubie, to policja nas otoczy. Szybko nie odpuszczają, ale podobnie jak w GTA, można się przed nimi ukryć.
Samochody z uzbrojeniem - ależ to jest frajda
Jak ucieszyć gracza? Dać mu zabawkę. Proste i skuteczne. Tak w skrócie można opisać pojawienie się w grze samochodów uzbrojonych w karabiny czy nawet wyrzutnie rakiet. Chociaż w trakcie fabularnych postępów nam się nie przydają, to wiele z misji pobocznych może znacznie zyskać na wartości, gdy tylko sięgniecie po karabin albo rakiety. Możemy też strzelać z niektórych własnych broni, jeżeli auto nie posiada wbudowanego uzbrojenia. Ale nie ma to jak salwa z rakiet prosto w stado gangusów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słowem o fabule Cyberpunk 2077: Widmo Wolności (bez spoilerów)
W Widmie Wolności dzieje się. Dzieje się bardzo dużo od samego początku, jest bardzo intensywnie i będziecie musieli pędzić (dosłownie), żeby nad wszystkim nadążyć. Tempo jest zaskakujące, a jednocześnie ukończenie fabuły Cyberpunk 2077: Widmo Wolności zajęło mi kilkanaście godzin w pośpiechu. W Dogtown jest jeszcze cała masa zadań pobocznych, w tym nowy fixer, z którym warto się zaprzyjaźnić.
Z kolei V, jak to V. Wszędzie musi wpakować się w kłopoty, wszędzie musi szukać nadziei. Dodatek Widmo Wolności został osadzony czasowo w wydarzeniach sprzed ostatniej misji fabularnej Cyberpunk 2077. To też V wciąż żyje, a w jego głowie wciąż tkwi Relic i Silverhand. Jednocześnie V wciąż umiera, bo przecież ów prototyp go zabija. Chwyta się każdej brzytwy, aby tylko znaleźć ratunek.
W podstawowej wersji Cyberpunk 2077 nasz główny bohater był postacią tragiczną. Jakich decyzji nie podejmował, wszyscy nim manipulowali. Dawał sobą manipulować napawany nadzieją na lekarstwo. Niestety, skończył tragicznie - ale tak miało od początku być. W Widmie Wolności ciągle dokonujemy wyborów mających wpływ na dalszy rozwój fabuły. V ma więc większe szanse, ale może to tylko Widmo Wolności (wyboru)?
Nawet jeśli się pospieszycie, to ukończenie wątku fabularnego zajmie wam kilkanaście godzin. Czy warto? Uważam, że warto. Historia jest solidnie skonstruowana, całość trzyma się kupy i przede wszystkim - mamy mnóstwo wyborów. Ale co nas jeszcze czeka?
Cyberpunk 2077: Widmo Wolności - mieszanka gatunkowa?
W Widmie Wolności dzieje się dużo nie tylko na polu fabularnym. Mam wrażenie, że podejście do tworzenia misji w grze znacznie się zmieniło. I tak dużych zmian można wymienić co najmniej kilka. Cyberpunk 2077 opierał się na misjach typu "skradanka", ale teraz jest tego jeszcze więcej.
Momentami gra przypominała nawet bardziej horror, w którym ukrywamy się niczym przed Obcym na pokładzie Nostromo. Innym razem miałem wrażenie, że gra wymaga od nas teraz więcej zręczności. No i to wspomniane już wcześniej podejmowanie decyzji. W podstawowej wersji nie mieliśmy aż tak dużego wpływu na dalszy rozwój fabuły.
Cyberpunk 2077: Widmo Wolności - czy warto zagrać?
Podsumowując: Widmo Wolności to solidny dodatek fabularny, ale nie tylko. Nowa dzielnica, chociaż niezbyt duża, dostarcza nam całe mnóstwo dodatkowych misji pobocznych i smaczków, z jakich dobrze znamy Cyberpunk 2077. Fani Paktofoniki pewnie się uśmieją na widok pewnego przechodnia i jego tekstów. Nawiązania do popkultury nie zniknęły z Cyberpunka. Więcej znajdziecie sami.
Czy warto zagrać? Jeśli podstawowa linia fabularna wam się spodobała, to dodatek dostarczy wam równie podobne, a może nawet lepsze wrażenia. A jeśli gracie na PC i macie stosunkowo mocny sprzęt, to warto spróbować nowego trybu Nvidia DLSS 3.5, funkcji, która oficjalnie zadebiutowała z tą premierą.
Graliśmy w wersję na PC. Klucz do gry dostarczył nam jej producent - CD Projekt RED.
- Mnóstwo nowego uzbrojenia
- Jeszcze więcej popkulturowych nawiązań i celebrytów w grze
- Nowy system rozwoju postaci jest fantastyczny
- Uzbrojone auta
- Pościgi policyjne
- Świetny wątek fabularny i bohaterowie
- Stary dobry Johnny Silverhand w głowie nadal rzuca mocnymi tekstami
- Długie i satysfakcjonujące pojedynki obfitujące w mieszane style walki
- Bez bugów się nie obyło
- Night City zasłużyło na więcej, niż małą dzielnicę Dogtown
Arkadiusz Stando, redaktor prowadzący Polygamii