Dziś miał wyjść Cyberpunk 2077. Oto 4 filmy i gra, którymi skutecznie ukoimy smutek
No i gdzie ten Johnny?
W alternatywnej rzeczywistości, czyli takiej, w której nie było przesunięcia terminu premiery - 16 kwietnia 2020 byłby najważniejszym dniem dla graczy w tym roku. To właśnie dziś miał pierwotnie ukazać się Cyberpunk 2077.
Niestety, drogi czytelniku, na Cyberpunka przez duże "C" i z "2077" z tyłu przyjdzie ci jeszcze poczekać, ale to nie znaczy, że dobrego cyberpunka nie ma wokół (pomijając nowe książki i gry, które wychodzą zgodnie z planem). Ja się trochę rozejrzałem i znalazłem go dla ciebie, abyś nie czuł się jak zmieszany John Travolta.
https://twitter.com/CyberpunkGame/status/1250715844512014336 Oto cztery filmy i jedna gra, które mogą umilić Ci czas w oczekiwaniu na dzieło CD Projekt RED. I większość z nich zawiera elementy, którymi Cyberpunk 2077 się inspirował i znajdziemy je w grze.
Syndicate (2012; PC, PS3, Xbox 360, Xbox One)
Nie zapomnę, gdy zobaczyłem zwiastun gry Syndicate (z muzyką Skrillexa, ktoś go jeszcze pamięta?). Miałem nadzieje, że będzie produkcją z dokładnie takim czadem, jaki zajawiał nam filmik. Niestety wyszło trochę inaczej, nieco się rozczarowałem, ale nadal uważam, że Syndicate w wydaniu FPS (oryginał to w końcu kultowa mikrostrategia taktyczna w czasie rzeczywistym) to... interesująca gra. Choć ma też ogromnego pecha. EA wydało ten tytuł na dwa tygodnie przed Mass Effect 3, a potem swój wysiłek skupiło na promocji trzeciej części ukochanej trylogii RPG.
Syndicate przede wszystkim wyróżnia się świetnym interfejsem, w którym świat przedstawiony rozbity jest na cyfrowe elementy, jakie odbieramy oczami bohatera. Samo otoczenie jest zarówno skąpane w świetle neonów, jak i bardzo "brudne". To idealne wizualne odzwierciedlenie stylu cyberpunk.
Ponadto nasze umiejętności, a jest ich kilka, działają jako "aplikacje" – zhakować możemy niemal wszystko, co mamy w zasięgu wzroku i praktycznie w każdej chwili. Niekiedy nasze starcia, w tym te z niektórymi bossami, momentami przeradzają się w mini-wyzwania intelektualne (szczególnie gdy żonglujemy aplikacjami) i szkoda, że z tego elementu studio Starbreeze nie wydobyło pełni potencjału. Gra twórców Riddicka ociera się niekiedy jednak o geniusz, a projekty broni, takie jak tutejszy Gauss Gun, są jednymi z najciekawszych futurystycznych giwer w FPS-ach w ogóle.
Poza tym w DNA Syndicate jest także ślad Johna Woo, znanego reżysera z Azji, która jest ciągłym punktem odniesienia dla cyberpunka. Jest to jedyna znana mi gra, w której można biec, celować i strzelać z pistoletu jednocześnie. Nasza postać przechyla wtedy pistolet na skos, niczym ktoś wyjęty z filmów akcji Woo.
Najlepszym elementem jest jednak tryb multiplayer, w momencie wydania szalenie nowatorski i nastawiony na kooperację. Był on doceniony jeszcze "za życia" tego tytułu. Jako ekipa maksymalnie czteroosobowa bierzemy udział w różnych rajdach (PvE), wypełniając przy okazji cele misji. Bossowie zrzucają nam chipy, którymi można zupgrade'ować wyposażenie, ale tylko osoba, która takiego typa uśmierciła, może go odebrać. Rozwijanie postaci jest bardzo rozbudowane, a do dyspozycji mamy różne klasy, którymi się nasze składy uzupełniają.
Why 'Syndicate' Is One Of The Best Cyberpunk Games in History
Nie zapominajmy jeszcze o fenomenalnej obsadzie, gdzie aktorzy, tacy jak Michael Wincott (Kruk, Dziwne Dni, Obcy: Przebudzenie), Brian Cox (Sukcesja, X-Men 2) i Rosario Dawson (Sin City, Luke Cage), nie tylko użyczyli swoich głosów, ale i wizerunków.
Johnny Mnemonic (1995, wersja japońska)
Lata 90. to ciekawy okres dla kina. Bywało mrocznie i futurystycznie, a szansę dawano nietuzinkowym twórcom, jak np. artyście wizualnemu i specjaliście od kolaży, Marco Brambilii od Człowieka Demolki. Czy też Robertowi Longo, malarzowi i rzeźbiarzowi, który nakręcił Johnny'ego Mnemonica ("Matrix"? Wolne żarty. Fundamentem "Cyberpunku 2077" jest film "Johnny Mnemonic" - pisał Łukasz Michalik na Gadżetomanii).
Tutaj jako ciekawostkę wspomnę, że film ten posiada dwie wersje: międzynarodową i japońską, rozszerzoną. Ta druga jest szczególnie warta uwagi. Jest dłuższa o niemal dziewięć minut i zawiera więcej scen z Takeshi Kitano (tego japońskiego Bogusława Lindy nigdy dość!). Ale to nie jedyne zmiany. Azjatycka edycja posiada zupełnie inną ścieżkę dźwiękową, a także w wielu scenach użyto alternatywnego montażu.
Johnny Mnemonic nie jest filmem do końca udanym, ale niemniej pozostaje fascynującym reliktem lat 90. i świetnie się go ogląda przez ten cyberpunkowy pryzmat. Jego "energia kinetyczna" jest przeogromna, a odjazdy w cyberprzestrzeń to istny sztos, nawet jeśli politowanie budzi teraz ilość gigabajtów, jaką transportował przy sobie Johnny jako cyber-kurier. Za to laserowy bicz, jakiego używa jeden ze złoczyńców, jest czymś tak świetnym, że twórcy Cyberpunk 2077 postanowili go umieścić także i w swojej grze.
Johnny Mnemonic - Official® Trailer [HD]
Mam też nieodparte wrażenie, że reżyser chciał też nawiązać do filmów neo-noir, w tym tych Jeana-Pierre'a Melville'a z Alainem Delonem. Fabularnie z kolei tematyka przeładowania zmysłów powinna być nam, szczególnie w tych czasach, bliska. Zresztą śpiewał o niej występujący w tym filmie Henry Rollins, który zresztą pokazał, że w tamtych czasach był pewnie lepszym aktorem niż nasz ukochany teraz Keanu.
Dziwne dni (1995)
Nieczęsto napotyka się filmy, w których główny bohater (tu grany przez Ralpha Fiennesa), byłby tak wprost niesympatycznym dupkiem. Tak, Dziwne dni to właśnie jeden z nich. Ale taka kreacja Ralpha Fiennesa wcale nie przeszkodziła dziełu Kathryn Bigelow w byciu świetnym filmem.
Ta wydana w 1995 produkcja była co prawda rozczarowaniem w box office, choć zdobyła uznanie wśród niektórych krytyków, w tym legendarnego Rogera Eberta, który przyznał mu maksymalne noty (4/4). Strange Days nie zyskało również po czasie kultowego statusu, tak jak to się działo i dzieje czasem dzięki późniejszym edycjom VHS, DVD i Blu-ray. A to duży błąd.
Dziwne dni (tak jak Blade Runner wcześniej, ale w inny sposób) łączy estetykę sci-fi z klimatami neo-noir pełną gębą - tam gdzie jedynie Johnny Mnemonic do nich mrugał. I tak samo, jak w dziele Ridleya Scotta, siła filmu nie polega jedynie na tym "futurystycznym" komponencie, ale całej intrydze. A ta, jest nawet zdecydowanie bardziej skomplikowana, ale nie przekombinowana - jak w filmie Scotta.
Świat pokazany w filmie Bigelow nie jest "piękny", społeczeństwo jest zepsute, a poszczególne postaci chcą jedynie w futurystycznym Los Angeles przetrwać. Reżyserka filmu powiedziała, że "jeśli przyjrzymy się społeczeństwu w lustrze i nie będzie nam się podobało to, co zobaczymy - nie możemy winić lustra". Ono jest tylko narzędziem. I właśnie taki pryzmat pokazywania postaci jest kwintesencją cyberpunka.
Ale jest coś jeszcze. Główna oś fabularna kręci się wokół SQUID - sprzętu, dzięki któremu można korzystać z technologii braindance. To futurystyczna wersja VR-u, pozwalająca zarówno widzieć, jak i fizycznie odczuwać różne sytuacje. Na wolnym rynku dostępne są przygodowe kasety, ale w cyberpunkowym uniwersum - i w Dziwnych dniach również - funkcjonuje czarny rynek z "nielegalami". Napad na bank, zabójstwo, gwałt. Wszystko można kupić i przeżyć.
Czemu o tym wspominam? Zgadliście. Braindance zobaczymy także w Cyberpunku 2077, o czym mówił Barnabie w wywiadzie Mateusz Tomaszkiewicz z CDP Red. Zresztą sami braindance "teasowali" w... teaserze gry z 2013 roku.
Cyberpunk 2077 Teaser Trailer
Tetsuo: Człowiek z żelaza (1989)
Tetsuo: Człowiek z żelaza - nie pomylcie tego filmu z dziełem Andrzeja Wajdy. Czy zastanawialiście się kiedyś, co się stanie, jeśli zblendujecie ze sobą Davida Lyncha (szczególnie Głowę do wycierania) i Davida Cronenberga? Ano powstanie coś w stylu Tetsuo, japońskiego filmu nakręconego przez Shinyę Tsukamoto.
Tetsuo porusza tematykę symbiozy człowieka z technologią (a konkretniej człowieka stającego się maszyną), ukazaną jako pewnego rodzaju klątwę, która ostatecznie potem prowadzi do odnalezienia własnej tożsamości. Po drodze mamy do czynienia z serią scen, równie makabrycznych co nietuzinkowych i pomysłowych.
Tetsuo: The Iron Man Original Trailer (Shinya Tsukamoto, 1989)
Klimat, jaki prezentuje Tetsuo jest bardziej industrialny i właśnie wczesno-lynchowski, ale koncepcyjnie tematyka jak najbardziej cyberpunkowa.
Cronenbergowski jest natomiast pewien centralny dla filmu motyw stymulacji seksualnej w wyniku pewnego rodzaju okropnego wydarzenia (kojarzy się film Crash). Nietypowa jest także chronologia wydarzeń filmu, która celowo skrywa tajemnicę fabularną.
Cyberpunkowość Tetsuo legitymizuje fakt, że do trzeciego filmu z serii, reżyser Tsukamoto zaprosił Trenta Reznora z Nine Inch Nails, grupy utożsamianej również z cyberpunkiem (szczególnie w kontekście albumu Year Zero).
eXistenZ (1999)
Osobiście uważam, że to Wideodrom jest najlepszym dziełem w dorobku Davida Cronenberga. Jednak z racji tego, że to właśnie eXistenZ wpasowuje się w klimat cyberpunku, polecam w tym kontekście właśnie ten film.
Eksploruje on tematykę technologii łączącą elementy organiczne z wirtualną rzeczywistością. Chodzi o bio-konsole z pępowinami, które transportują użytkowników do świata symulowanego komputerowo. Ale czy aby na pewno? Tak, jak w "Wideodromie" - granica między tym, co realne, a co "wirtualne", stopniowo się zaciera. Do tego stopnia, że z czasem same postacie w filmie nie wiedzą, gdzie ostatecznie się znajdują.
Równie ważny jest też motyw zżycia się z technologią. Tutaj kluczowa jest bio-konsola, którą Allegry Geller traktuje jako - całkiem literalnie - własne dziecko.
Legend jest wiele, hitu ani jednego
Na koniec można wysnuć bardzo ciekawy wniosek i zależność. Praktycznie każdy z polecanych przeze mnie filmów (tak esencjonalnych dla gatunku) oraz jedyna gra w tym gronie były klapami finansowymi i tytułami niszowymi. Tak, po drodze był Matrix, ale nie dość, że jego cyberpunkowość jest zdecydowanie dyskusyjna, to nikt z nas nie kojarzył samego terminu "CP". Nie trafił wtedy na afisze czy do pop-kultrowego słownika.
A teraz to właśnie Cyberpunk 2077 ma szansę stać się megahitem (a do globalnego słownika wszedł już w 2018 roku). Pokazuje to, że potencjał w tematyce cyberpunka był zawsze, ale może nie trafił na właściwe czasy i technologię. Jak ostatecznie spisze się gra CD Projekt RED, zobaczymy ostatecznie 17 września 2020.