Ćwierć wieku z Metroidami

Ćwierć wieku z Metroidami

marcindmjqtx
15.08.2011 20:00, aktualizacja: 15.01.2016 15:44

6 sierpnia 1986 r. na półki japońskich sklepów trafił Metroid - tytuł, który wprowadził szereg rewolucyjnych zmian do nieco skostniałego już gatunku platformówek, i przerodził się w jedną z najbardziej cenionych serii gier wideo.

Metroid to dzieło duetu Gunpei Yokoi - Yoshio Sakamoto, czyli dream-teamu Nintendo, odpowiedzialnego za kieszonkowe hity z serii Game & Watch, a także za kultowe Kid Icarus i Donkey Kong Jr. W połowie lat osiemdziesiątych Yokoi i Sakamoto poddali graczy terapii wstrząsowej, tworząc grę, na kontakt z którą nikt nie był wówczas przygotowany.

Obcy w mózgu Metroid nie wnosił do gatunku powiewu świeżości. Był istnym tornadem - zarówno dzięki rewolucyjnej koncepcji, jak i zaskakującej otoczce fabularnej. W założeniach gra miała łączyć platformowe elementy Mario z eksploracją świata znaną z The Legend of Zelda. W efekcie stała się jednym z pierwszych tytułów z „otwartym” światem gry. Zmusiła graczy przyzwyczajonych do ciągłego posuwania się w prawo, aby porzucili nawyki wyrobione przez inne zręcznościówki. Jako jedna z pierwszych konsolowych produkcji wykorzystywała system rozwoju postaci. Jako jedna z nielicznych pozwalała zapisywać stan rozgrywki: albo za pomocą haseł, albo przy użyciu stacji dysków Famicom Disk System. W grze znalazło się miejsce także dla kilku odmiennych zakończeń.

Scenariusz nie odbiegał poziomem od innych tytułów z tamtego okresu - ot, jesteś na obcej planecie, zniszcz niebezpieczne istoty zwane Metroidami, wykorzystywane przez kosmicznych piratów w podłych celach. Towarzyszące tej bzdurnej opowiastce wykonanie zapierało jednak dech w piersiach. Niepokojąca atmosfera, podkreślana skromną, przyprawiającą o ciarki muzyką Hirokazu Tanaki, sprawiła że Metroida można nazwać dziś pierwszym interaktywnym horrorem s-f z prawdziwego zdarzenia. Stylistycznie grze najbliżej do filmu Aliens (Obcy: Decydujące starcie), który trafił do kin zaledwie dwa tygodnie przed jej premierą. Sam Yoshio Sakamoto przyznał zresztą, że główną inspirację stanowiła dla niego pierwsza część sagi o Obcych - nie bez przyczyny jeden z bossów w grze nosi imię reżysera Ridleya Scotta, a dzielny pogromca kosmitów niespodziewanie okazuje się... kobietą.

Samus przeciera szlak O tym, że Samus Aran jest kobietą, mogli przekonać się tylko gracze, który uzyskali jedno z lepszych zakończeń. Tylko wtedy bowiem kosmiczny najemnik zrzucał pancerny kombinezon i ukazywał swoje pikselowe krągłości. W czasach, w których niepodzielnie panującymi królami popkultury byli Stallone, Schwarzenegger czy Eastwood, decyzja o obsadzeniu kobiety w roli komandosa wydawała się niezwykle odważna. Rzeczywistość okazała się jednak banalna. Jak wyjaśnia Sakamoto, za pomysłem nie kryła się głębsza filozofia - po prostu wydawał się fajny. W ten sposób, niejako przy okazji, stworzono jedno z pierwszych w historii gier wideo zakończeń z „twistem”, bez których dziś nie może obyć się niemal żadna produkcja, a przy okazji przetarto szlak dla kolejnych kultowych bohaterek.

Tradycję przypadkowego tworzenia historii kontynuował Metroid II: The Return of Samus, który trafił wyłącznie na przenośnego Game Boya. Choć koncepcyjnie gra była krokiem wstecz - ograniczała wolność eksploracji i koncentrowała się na strzelaniu - to jej zakończenie w swoim czasie wspinało się na wyżyny intelektu. Podczas gdy tytuły takie jak Contra nagradzały graczy serią gigantycznych wybuchów, Samus zakończyła przygodę pokojowo - oszczędzając ostatniego przedstawiciela rasy Metroidów, który uznał zbawicielkę galaktyki za swoją matkę. W czasach, gdy jedynym znanym sposobem zamykania fabuły gier była satysfakcjonująca, bolesna śmierć antagonisty, uświadomienie graczom że właśnie wymordowali całą rasę inteligentnych stworzeń było zagraniem na miarę Kubricka. Fakt, że Samus zawahała się przed naciśnięciem spustu, dodał jej postaci przynajmniej pozorów psychologicznej głębi, której brakowało innym bohaterom gier akcji.

Gry, w których znajdziesz Samus Aran: - Metroid - Metroid II: Return of Samus - Super Metroid - Super Mario RPG - Galactic Pinball - Super Smash Bros. - Super Smash Bros. Melee - Metroid Prime - Metroid Fusion - Metroid: Zero Mission - Metroid Prime 2 - Echoes - Metroid Prime Pinball - Metroid Prime Hunters - Metroid Prime 3 - Corruption - Super Smash Bros. Brawl - Metroid Prime Trilogy - Metroid: Other M

Więcej, ładniej, lepiej Super Metroid, wydany na Super Nintendo w 1994 roku, został stworzony zgodnie z zasadami przyświecającymi większości współczesnych sequeli: więcej, ładniej, lepiej. O rewolucji nie mogło być mowy - seria już raz wytyczyła platformówkom kierunek rozwoju, którym teraz mogła jedynie podążać. I zrobiła to w pięknym stylu. Świat oddany graczom do eksploracji był ogromny i pięknie narysowany, a ambientowy, mroczny soundtrack na stałe zapisał się w historii. Super Metroid do dziś uważany jest za najlepszą część serii, a zarazem najlepszą grę na konsolę SNES.

Choć krytycy i co bardziej wymagający gracze zakochali się w Metroidzie po uszy, nie sprzedał się on tak dobrze, jak pozostałe wiodące serie Nintendo. Co gorsza, odpowiedzialny za sukces Samus Aran Gunpei Yokoi zginął w wypadku samochodowym. Na kolejną odsłonę jej przygód gracze musieli poczekać do roku 2002.

Premiery Metroid Fusion i Metroid Prime odbyły się w tym samym czasie. O ile skierowany do posiadaczy Game Boy Advance Fusion prezentował się jak klasyczny Metroid, to wydany na GameCube Prime był dla serii zwrotem o sto osiemdziesiąt stopni. Miejsce dwuwymiarowej platformówki zastąpił rozbudowany FPS, który zachowywał jednak znaki rozpoznawcze poprzedników. Świat gry pozostał otwarty, zaś model rozgrywki kładł nacisk na zbieranie ulepszeń. Co ciekawe, posiadacze obu tytułów mogli podłączyć Game Boya do GameCube i uzyskać dostęp do ukrytej zawartości. Zarówno Fusion, jak i Prime spotkały się z doskonałym przyjęciem, zaś ten drugi przerodził się w jedną z najlepiej ocenianych trylogii wszech czasów.

Kotlet odgrzewany, a smaczny Metroid to fenomen wymykający się regułom prawdopodobieństwa. W przypadku tej serii nawet najbardziej oczywiste „skoki na kasę” okazały się bowiem rzetelnymi i bardzo grywalnymi tytułami. Średnia ocen wydanego na Game Boy Advance remake'u pierwszej gry z serii, czyli Metroid: Zero Mission, wynosi, według serwisu Metacritic, aż 89 proc. Metroid Prime Hunters to jeden z najlepszych FPS-ów na Nintendo DS, i nawet wydany na tę samą konsolę Metroid Prime Pinball może pochwalić się średnią wyższą niż znakomita większość gier wideo - bo wynoszącą zadowalające 79 punktów.

Wynik 79/100 uzyskał również Metroid: Other M, czyli ostatnia odsłona serii, uznawana przez wielu za najgorszą. Graczom nie przypadło do gustu połączenie perspektywy pierwszo- i trzecioosobowej, skutkujące dezorientującymi etapami, w których można utknąć mimo ich ogólnej prostoty. Irytowała również grafomańska, niedorzeczna fabuła, opowiadana, na domiar złego, przez Samus, która do tej pory była postacią milczącą, a dzięki temu kusząco tajemniczą.

Choć Metroid odnotował chwilową obniżkę formy, fani nie mają powodów do obaw. Dbające o jakość swoich flagowych tytułów Nintendo z pewnością nie pozwoli zaprzepaścić potencjału serii, która od ćwierćwiecza jest wyznacznikiem jakości w reprezentowanych przez siebie gatunkach. Prawdziwej uczty możemy spodziewać się zwłaszcza teraz, gdy wielkimi krokami zbliża się premiera doskonale rokującej platformy Wii U. Nintendo po prostu nie zawodzi - dlatego wolimy trzymać kciuki nie za kolejną odsłonę przygód Samus Aran, a za pełnometrażowy film z naszą komandoską w roli głównej, o którym azjatyccy reżyserzy przebąkują już od ponad dekady.

Michał Puczyński

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)