Crusader Kings 2 - recenzja
Marzyliście, żeby władać średniowiecznym państwem? Chcielibyście brać udział w dworskich intrygach i spiskach znanych z „Gry o tron”? W obydwu przypadkach powinniście się zainteresować „Crusader Kings 2”.
31.05.2012 | aktual.: 30.12.2015 13:28
Ocena: 4/5 - Warto „Nowa gra Paradoksu składa się z trójwymiarowej mapy, pionków, masy tabelek i tekstu. To jednak tylko interfejs - esencja gry kryje się w mechanizmach i naszej wyobraźni. Każda rozgrywka staje się opowieścią"
„Bolesławie Śmiały, co żeś uczynił! Po co zabijałeś biskupa Stanisława?!” „Krzywousty, czym cię uchlali, żeś tę sukcesję zmajstrował?!” „Leszku, Leszku Biały, ogarnij się!” - zapewne nieraz zdarzyło się Wam w podobny sposób narzekać na postępowanie naszych średniowiecznych władców podczas studiowania dziejów Polski w szkole (i nie tylko). Mam dla Was dobrą wiadomosć - dzięki „Crusader Kings 2” możecie spróbować swoich sił jako feudalny władca i stać się tym samym powodem do kolejnych narzekań.
Paradox znany jest z serii Europa Universalis, która przenosiła gracza do epoki czasów nowożytnych, od odkrycia Ameryki po wojny napoleońskie. Rozgrywka składała się w nich z mapy, pionków, tabelek i tekstu pisanego. Brzmi nudno? Dla wielu tak. Mnóstwo osób dobrze się jednak przy nich bawiło. Przez lata doczekała się ona kilku wariacji - „Hearts of Iron” traktowało o II wojnie światowej, „Victoria” o XIX wieku, zaś „Crusader Kings” o czasach średnowiecznych. Ta ostatnia charakteryzowała się największym spośród gier Szwedów naciskiem na charakterystyki postaci u władzy i ich relacji ze sobą.
Dwójka nie zmniejsza tego nacisku. Grę zaczynamy od wybrania władcy, w którego się wcielimy. Możemy wybrać najpotężniejszych królów lub cesarzy średniowiecza, ale także ich wasali, w tym takiego, który sprawuje pieczę tylko nad jedną prowincją. Kogokolwiek jednak wybierzemy, rozgrywka powinna być w każdym przypadku naprawdę emocjonująca. A to dzięki temu, że rozszerzanie terytorium i wojowanie to tylko jeden z elementów gry.
Czy wyjdziesz za mnie?
Głównym i bodaj najważniejszym są postacie, ich charakterystyki i relacje z innymi. Kierując władcą, tak naprawdę kierujemy losami jego dynastii. Gra trwa dopóty, dopóki nasza dynastia będzie trwać. Dlatego ważniejsza od podbojów jest taka błahostka jak potomek, który może dziedziczyć. Już na tym etapie zaczynają się przygody, ponieważ jako taki Bolesław Śmiały, król Polski, musimy najpierw wybrać sobie odpowiednią małżonkę. Najlepiej, żeby była wysoko urodzona, miała jakiś tytuł, który można odziedziczyć, była młoda i skora do łóżkowych igraszek. Źle, jeśli będzie wstrzemięźliwa i w podeszłym wieku, bo to obniży szansę na udane pożycie małżeńskie, a tym samym zmniejszy szanse na urodzenie dzieci.
Dzieci zaś są przyszłością dynastii. Jaką - zależy od praw sukcesji. Jeśli mogą dziedziczyć tylko męscy potomkowie, to dziewczynki możemy wysyłać w świat, wydając je za książęta i królów, zawiązując tym samym polityczne sojusze. Chłopców zaś musimy otoczyć szczególną troską. Najlepiej, jeśli sami weźmiemy się do ich wychowania - będziemy mieli wtedy większy wpływ na ich cechy. Czy zostaną świetnymi wojownikami, czy może doskonałymi administratorami? Jakie przywary będą ich trapić? Jakimi zaletami będą mogli się wyróżnić? To wszystko jest ważne. Z liczbą męskich potomków nie należy jednak przesadzać, bo prawa sukcesji mogą rozdzielić domenę pomiędzy nasze dzieci, a wtedy najstarszy syn, ten, nad którym przejmiemy kontrolę, będzie miał nie lada problem.
Brat bratu bratem
Będzie musiał się użerać nie tylko z dawnymi wasalami, którzy śmierć monarchy wykorzystają do wzmocnienia swoich wpływów i ograniczenia autorytetu monarchii, ale także z braćmi, którzy mogą postanowić, że skoro w ich żyłach także płynie błękitna krew, to najwyższy tytuł należy się im. W efekcie albo będziemy musieli zacząć użerać się z intrygami dworskimi i buntami, albo będziemy zmuszeni wydać kufry złota na przyjęcia, turnieje i „prezenty”, które zmienią naszych wrogów w przyjaciół. Będziemy musieli także uważać przy obsadzaniu stanowisk w radzie królewskiej, aby przypadkiem nie zranić ambicji jakiegoś ważnego księcia.
Dopiero w momencie, kiedy zadbamy o spokój wewnątrz granic, będziemy mogli skierować swój wzrok na zewnątrz. Kiedy nasz kanclerz będzie podróżował po stolicy regionu, na który mamy chrapkę, i przekupywał urzędników, żeby poświadczyli, że to właśnie my jesteśmy jego prawowitym władcą, naszym zadaniem będzie rozbudowa włości i umacnianie monarszej władzy. O ile wyznaczeni burmistrzowie i biskupi zajmą się miastami i kościołami w prowincjach znajdujących się pod naszym bezpośrednim zarządem, o tyle zamki są już naszą działką i musimy poświęcić im uwagę i pieniądze, jeśli chcemy, żeby królewskie chorągwie były liczne i potężne.
Szczerbiąc Szczerbca
W przeciwnym razie w chwili wybuchu wojny, którą rozpoczniemy o Mińsk czy inny Pińsk, będziemy mieli problem. Możemy polegać na wojskach naszych wasali, ale raz, że jeśli nasza władza jest słaba i niechciana, to oddadzą nam oni do dyspozycji jedynie niewielkie siły, a dwa, że nie są to wojska pewne. Im dłużej utrzymujemy je na polach bitew, tym bardziej niechętnie nastawieni są do nas nasi wasale. Może się okazać, że w razie buntu jednego z nich zostaniemy bez armii i będziemy musieli posiłkować się najemnikami, co sporo kosztuje.
Jeśli jednak wojska nasze i wasali będą zgodnie ze sobą współpracować, a przy tym będą lepsze i liczniejsze niż przeciwnika, to w kilku bitwach powinniśmy bez większych problemów przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wystarczy wtedy tylko kilka oblężeń, żeby złamać opór pomniejszego bojara walczącego o resztki swojej domeny. Wraz z upadkiem ostatniej baszty zamku, ostatniej bramy strzegącej wejścia do miasta, będziemy mogli wysłać posła stwierdzającego w obliczu Boga, że oto jesteśmy władcami tej prowincji i jeśli bojar ma z tym problem, to cóż - brakuje mu wojsk, żeby coś z tym zrobić.
Szachy intryg
Nowo nabyte ziemie będziemy mogli włączyć do swojej domeny, ale równie dobrze możemy nagrodzić nimi szczególnie zasłużonego wasala lub wynieść na salony szaraka, który wszystko będzie zawdzięczał nam i tylko nam. Dzięki temu zyskamy sojuszników na dworze, których potem będziemy mogli wykorzystać w intrygach i akcjach przeciwko tym, którzy są krnąbrni i w żadnej mierze nie zasługują na swoje ziemie.
Po latach ekspansji i intryg albo walk o utrzymanie się na tronie przyjdzie pora na przygotowanie potomka do sukcesji. A wraz z nastaniem nowych rządów zabawa rozpocznie się od nowa...
Za tymi znakami kryje się opowieść
Właśnie opowiedziałem Wam pokrótce, jak wygląda rozgrywka w „Crusader Kings 2”. Zdecydowałem się na to, ponieważ trudno opisać ją w zwykły sposób, tak żeby nie wyszło to straszliwie nudnie. Owszem, nowa gra Paradoksu składa się z trójwymiarowej mapy, pionków, masy tabelek i tekstu. To jednak tylko interfejs - esencja gry kryje się w mechanizmach i naszej wyobraźni. Każda rozgrywka staje się opowieścią, naprawdę. W momencie, kiedy wcielimy się w Bolesława Śmiałego, zaczynamy pisać naszą własną historię Królestwa Polskiego i tego, jak rządzić będą Piastowie w kolejnych dekadach.
Mogę Was zapewnić, że da Wam to mnóstwo radochy. Gra bawi i wciąga zarówno wtedy, kiedy podejdziemy do zadania „na poważnie”, chcąc osiągnąć jak najlepsze wyniki, jak i wtedy, kiedy postanowimy się „wczuć” i będziemy grali tak, jakbyśmy rzeczywiście byli osobami, którymi kierujemy. Świetnie czujemy się w roli administratorów? Wojna jest więc ostatecznością. Paranoja nam się udziela? Węszymy więc w każdym afroncie zdradę i spisek.
Nie ma wielu takich gier, szczególnie tak sprawnie wykonanych. Widać, że Szwedzi swoje dzieło przemyśleli, sprawiając, że jak już wnikniemy w jego tajniki, to tkanie intryg i rozszerzanie naszej domeny będzie szło nam sprawnie, chociaż nie bezproblemowo. Ciągle bowiem czekają nas nowe wyzwania, jeśli nie na zewnątrz, to wewnątrz granic. Dzięki temu granie jednym rodem zajmuje wiele godzin, a zanim gra zacznie nas nudzić, minie przynajmniej kilkadziesiąt godzin. A i tak po chwili odpoczynku będzie nas ciągnęło do niej znowu, bo jest to tytuł specyficzny, dający unikatową rozgrywkę.
Zaglądając w zębatki
W porównaniu do jedynki gra została rozbudowana, a mechanika usprawniona. Mamy znacznie większe pole do popisu przy rozbudowywaniu swoich włości, system tytułów został lepiej pomyślany, zaś zarządzanie królestwem jest sprawniejsze, dzięki możliwości nakładania praw i radzie królewskiej. Więcej jest także wydarzeń i intryg, które urozmaicają rozgrywkę. Ogółem znacznie lepiej gra mi się w „dwójkę” niż w „jedynkę”.
Technicznie tytuł wypada nieźle, szczególnie dzisiaj, kilka miesięcy po światowej premierze, kilka dni po polskiej. Gra doczekała się kilku łatek i powinna chodzić bez większych problemów. Pytanie, jak polski dystrybutor poradzi sobie z szybkim spolszczaniem kolejnych patchy i DLC, pozostaje jednak otwarte. Grafika z pewnością nie urywa głowy, ale za to muzyka wypada wspaniale. Cieszy obecność trybu wieloosobowego, chociaż nie jest to tytuł wybitnie sieciowy. Bolączką dla nowych graczy może być fakt, że trudno tę grę opanować, nawet z samouczkiem i instrukcją pod ręką.
Werdykt
*Szczególnie że wyszedł mod przenoszący grę Paradoksu do Westeros. Znajdziecie go tutaj.
Niemniej polecam „Crusader Kings 2” nawet tym, którzy z grami Paradoksu nigdy do czynienia nie mieli. Powtórzę - nie patrzcie tylko i wyłącznie na tabelki. Za nimi kryje się znacznie więcej. To tak jakby skreślać książkową „Grę o tron” tylko dlatego, że po otwarciu są literki, nie widać zaś tych wszystkich intryg i zdrad. One tam są, także w „Crusader Kings 2”. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że tytuł Paradoksu niechcący został najlepszą „egranizacją” sagi Martina*, bo świetnie ujmuje wszelkie zjawiska, które tak zafascynowały miliony fanów Pieśni Lodu i Ognia.
Ocena: 4/5 - Warto(Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).
Paweł Płaza