Crimsonland - recenzja [PS Vita]

Crimsonland - recenzja [PS Vita]

Crimsonland - recenzja [PS Vita]
marcindmjqtx
20.08.2014 18:28, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Widok z lotu ptaka, tony wszelkiej maści broni i niekończąca się eksterminacja napierającego na bohatera plugastwa. Mający na karku 11 lat Crimsonland trafia na PlayStation Vita. Niestety, nie wszystko w tej wersji poszło tak, jak trzeba.

Crimsonland to gra, którą można opisać w jednym krótkim zdaniu. Jest brutalna i odpieramy w niej hordy przeciwników. Nie ma fabuły, drugiego dna, elementów rozwoju, scenek przerywnikowych ani kluczowych postaci. Jest broń, spust i żądza przetrwania.

Totalna sieczka 30 broni do wyboru, od pistoletu, przez karabiny maszynowe, miotacz ognia, futurystyczne karabiny, po wyrzutnie rakiet. Arsenał zniszczenia jest doprawdy imponujący. Jakby tego było mało, na planszach pojawiają się bonusy, jak chociażby niezwykle skuteczne bomby, które demolują okolicę.

Trup ściele się w Crimsonland gęsto, niezwykle gęsto. W dodatku brutalność wylewa się z ekranu przy każdym zabójstwie, rozpikselowanej krwi jest tu aż za dużo. Wygląda to momentami dziwnie - Crimsonland graficznie prezentuje się raczej ubogo, wyobraźcie więc sobie wielkie plamy krwi pojawiające się na teksturze odpowiedzialnej za podłoże. W którymś momencie praktycznie cała plansza pokrywa się krążącą w żyłach przeciwników substancją.

fot. Polygamia

Zombiaki, kosmici, wielkie pająki, jaszczurki - takich przyjemniaczków spotkamy w grze. Niezależnie od formy, mają tylko jeden cel. Napierają na nas jak opętani, zakleszczając w rogach, tworząc ścianę, której często nie da się już przebić nawet najlepszą i najmocniejszą bronią. Poza ciągłym naciskaniem spustu istotnym elementem rozgrywki w Crimsonland jest poruszanie się w taki sposób, by nie dać się złapać w pułapkę i zawsze mieć gdzie uciec. Przydatne jest też pozostawianie na planszy wspomnianych bomb, które odpalone od niechcenia niewiele nam pomogą, a przy większej rzeźni na mapie mogą często decydować o przejściu etapu. A tych w trybie kampanii jest 60, podzielonych na 6 rozdziałów. Poza nią czeka na nas również tryb przetrwania. Pograć można również w lokalnej kooperacji w od dwóch do czterech graczy. Jak zapewne się jednak domyślacie, do tego typu wspólnej zabawy potrzebna jest większa ilość konsol i kopii gry.

Pomysł bardzo fajny. Gra w wersji na PC też bardzo fajna. Niestety, na Vicie już nie do końca.

O mały włos Gałki w PlayStation Vita nie należą do najczulszych i najbardziej precyzyjnych. I to niestety mocno czuć podczas zabawy w Crimsonland. O ile nie przeszkadzają w sterowaniu postacią, o tyle średnio sprawdzają się przy celowaniu. To notabene też zostało kiepsko rozwiązane - prawy „analog” służy bowiem jedynie do poruszania celownikiem, aby strzelić należy dodatkowo nacisnąć spust. Nie to jednak jest największym problemem. Postaci na planszach w Crimsonland są często małe, przez co niełatwo w nie trafić. Sprawę komplikuje wspomniana nieprecyzyjność gałki, dzięki czemu wsadzenie pocisku z pistoletu we wroga często kończy się niecelnym strzałem. Najpierw jednym, potem drugim. Okropnie wkurzające. Chodzi głównie o klasyczną broń, przy większych gabarytowo pociskach problem występuje zdecydowanie rzadziej. Ale wciąż występuje. Miałem podobno z Hotline Miami przeznaczonym na Vitę - na tej platformie grało się trudniej. Tam jednak modele przeciwników były zdecydowanie większe, więc i niecelne strzały pojawiały się rzadziej.

Strzelać można również używając dotykowego ekranu konsoli. W teorii rozwiązanie to wygląda bardzo dobrze, w praktyce okazuje się jednak, że przy takich rozmiarach przeciwników zasłaniamy sobie palcem zbyt dużą część ekranu, by komfortowo grać. Tablet sprawdziłby się tu zdecydowanie lepiej. Najlepiej w połączeniu z większymi modelami postaci. Podczas zabawy na Vicie naszła mnie myśl, że to właśnie na tabletach powinien ukazać się Crimsonland, a nie na przenośnej konsoli Sony.

Werdykt Fani Crimsonland, którzy spędzali długie godziny z wcześniejszą wersją gry, będą wniebowzięci. Głównie dlatego, że wygląda lepiej niż w 2003 roku i można ją zabrać do kieszeni, mordując tony wszelkiej maści stworów gdziekolwiek się chce. Bo gra sama w sobie jest dobra, potrafi wciągnąć i kolejne minuty spędzone nad nią tłumaczyć słowami „jeszcze tylko jeden etap”.

Nie potrafię Wam jednak polecić z czystym sumieniem tej wersji. Przede wszystkim z powodu nieprecyzyjnego sterowania i chybionej obsługi ekranu dotykowego, która nie sprawdza się jako alternatywne rozwiązanie. Niespecjalnie zachęca też cena - 54 złote za tego typu produkcję, która w dodatku jest niejako „remasterem”, to trochę za dużo. Nawet w opcji cross buy.

Paweł Winiarski

Platformy:PSV, PS4 Producent: 10tons Entertainment Wydawca: 10tons Entertainment Dystrybutor:- Data premiery: 20.08.2014 PEGI:16

Grę do recenzji udostępnił producent. Screeny pochodzą od redakcji.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)