Counter-Strike: Go przykrywką dla nielegalnego hazardu? Amerykanin domaga się odszkodowania
Jeden z graczy Counter-Strike’a: Go wytoczył firmie Valve proces, oskarżając ją o czerpanie zysków z nielegalnego hazardu. Domaga się odszkodowania z powodu strat, jakie sam poniósł na wirtualnych dobrach.
27.06.2016 | aktual.: 30.06.2016 12:54
Sama sprawa Counter-Strike’owego hazardu nie jest niczym nowym. W kwietniu tego roku opisał ją Bloomberg, szacując, że ta swoista szara strefa może być warta nawet 2 miliardy dolarów rocznie. W używaniu zdobywanych w grze skórek na broń jako waluty do obstawiania sieciowych pojedynków w CS-a zaangażowany miały być według tego raportu również osoby niepełnoletnie.
Nazywać to można szarą strefą tylko dlatego, że w teorii do uprawiania hazardu wykorzystywane są nie prawdziwe pieniądze, a wirtualne dobra używane w grze. W praktyce jednak mają one konkretną, monetarną wartość. Istnieje rynek i możliwości kupowania i sprzedawania skórek na broń za prawdziwe pieniądze.
Jak donosi Polygon, Michael John McLeod oskarża Valve, że nie tylko wiedziało o całym procederze, ale również miało swój aktywny udział w popularyzacji Counter-Strike’owego hazardu. Firma zezwala bowiem użytkownikom Steama na łączenie ich kont w tej platformie z niezależnymi stronami, obsługującymi wirtualny (pozornie) hazard.Część z nich z kolei nie wymaga weryfikacji wieku użytkownika, co niezgodnie z prawem pozwala na branie udziału w całym procederze nieletnim.
Amerykanin domaga się od Valve odszkodowania o niesprecyzowanej w pozwie wysokości. Twierdzi, że zarówno jako nastolatek jak i jako dorosły wydawał pieniądze na zakup skórek, które później przegrał obstawiając mecze CS:GO.
Rzecz jasna trudno nie patrzeć na cały ten pozew inaczej niż na desperacką próbę zarobienia na gigancie, który zapewne zapłaci odszkodowanie w celu uniknięcia skandalu i będzie się starał zamieść cała sprawę pod dywan. Ale jednocześnie jeżeli faktycznie Valve na tym zarabia i faktycznie doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje, to może to dobrze, że chociaż ktoś zwrócił na to uwagę?
Dominik Gąska