Cosplay po polsku. Jak się przebrać, by zdobyć serca fanów
Zdarzy się, że ktoś krzyknie „pokaż cycki”. Ale częściej trafiają się osoby zachwycone tym, że widzą na żywo postać z ulubionej gry lub filmu. Nie mają pojęcia, jak dużo ciężkiej pracy za tym stoi.
09.05.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:39
Cosplayer robi swój kostium sam. To podstawowa zasada. Tworzy go z użyciem drewna, żywicy poliestrowej, materiałów krawieckich, pianki EVA (porowatego tworzywa) i worbli (plastiku termozgrzewalnego), przy okazji klejąc na gorąco i nakładając kilku warstw wikolu, wykorzystując peruki, soczewki, a na końcu malując części stroju sprayami lub farbami akrylowymi. Nie wszystko da się kupić w Polsce, niektóre elementy sprowadza się z Niemiec, Czech lub Chin.
- Preferuję zakup peruki przed rozpoczęciem prac nad strojem - to mnie motywuje. Najwięcej problemów sprawia mi robienie wykrojów. Potem już tylko przyjemność - zszyć, przykleić i gotowe! - mówi Shiroi Ookami, jedna z dziewczyn zajmujących się cosplayem. Ta przyjemność to nawet i kilka miesięcy prac nad strojem oraz spory wydatek - bywa, że i 1000 złotych.
Shiroi Ookami (fot. Norman Lenda)
Trudno jednak wycenić zachwyt, jaki zazwyczaj budzą kreacje cosplayerek u publiczności na wszelkiego rodzaju pokazach, konwentach i imprezach poświęconych grom, filmom, anime i fantastyce. Bo cosplayerem można być niezależnie od sympatii dotyczących wirtualnych światów. Liczy się jakość stroju i podobieństwo do postaci, w którą się wciela.
Hobby ciężką pracą Słowo „cosplay” podchodzi od zbitki słów oznaczających kostium i zabawę. Istnieje od 30 lat, ale o samym cosplayu głośno zrobiło się dopiero kilka lat temu. - W Polsce na dobrą sprawę rozkręcił się w 2010 roku, kiedy na konwencie Love we Wrocławiu odbyły się pierwsze eliminacje do ogólnoeuropejskiego konkursu Eurocosplay w Londynie - mówi Violet. I zwraca uwagę, by nie mylić cosplayu z kostiumografią. - Kostiumografia to tworzenie strojów od zera, projektowanie ich z zachowaniem zasad krawiectwa, konstrukcji i modelowania odzieży, a także przy zachowaniu poprawności historycznej (choć też nie zawsze). A cosplay to przenoszenie istniejących już projektów strojów z popkultury w trójwymiar. Najważniejszy jest tu efekt wizualny. Te stroje nie są wygodne ani zbytnio wytrzymałe, ale są piękne i to jest ich zadanie.
Violet (fot. Martyna Marek)
- Na początku, gdy już decydujemy się na konkretny strój, trzeba zadać sobie kilka ważnych pytań - mówi Shappi, cosplayerka, która swoim kostiumem zachwyciła publiczność na Intel Extreme Masters w katowickim Spodku. - Czy dam radę go wykonać tak jak trzeba? Czy zdołam go przewieźć na wybraną imprezę? Czy pasuje na tę postać? Jeżeli wszystkie odpowiedzi są sprzyjające, to zaczyna się szukanie w sieci zdjęć i obrazków stroju. Gdy już rozplanujemy, co i jak należy kupić, czas na polowanie na materiały. Zajmuje to dużo czasu, gdyż kolory i faktury potrzebnych tworzyw muszą się zgadzać z obrazkiem!
Cosplayerzy rywalizują ze sobą w konkursach przy okazji różnych imprez, ale nie jest to walka na śmierć i życie. Raczej kolegują się i wzajemnie wspierają, czego efektem są zdjęcia, na których przeplatają się różne uniwersa - Assassin's Creed, Street Fighter, League of Legends i wiele innych. - Podczas moich wyjazdów ze strojami poznaję coraz więcej nowych, wspaniałych ludzi. Bawimy się, spędzamy miło czas, trzymamy się razem - mówi Małgorzata „Margaret” Janikowska, której kostiumy imponują rozmachem. - Prywatny eskapizm jawi mi się jako zdrowszy od wyścigu o złote gacie - żartuje Othien. - Myślę, że robię to przede wszystkim dla immersji. Bo kto nie chciałby się raz w życiu poczuć jak bohater ulubionego filmu? Cosplay przyciąga uwagę, często wywołuje podziw lub uśmiech. W USA czy Japonii najsłynniejsi cosplayerzy mają status porównywalny z pomniejszymi celebrytami.
Margaret - Quinn and Valor (League of Legends) (fot. Piotr Halicki)
Piękne (i mniej piękne) chwile sławy Nasi cosplayerzy również są już rozpoznawalni. I to nie tylko nad Wisłą - ci najlepsi mają własne strony na Facebooku, gdzie gromadzą fanów również spoza kraju. Liczba fanów Othien przekroczyła 21 tysięcy, a Shappi pokonała barierę 12 tysięcy. O Shappi ciepło wypowiada się Violet: - W zeszłym roku zajęła pierwsze miejsce na ogólnoeuropejskich finałach European Cosplay Gathering w Paryżu, drugim po Londynie najważniejszym cosplayowym konkursie w Europie. Trochę jak ambasador przeciera szlaki innym cosplayerom w mediach, ostatnio też tych „nie-geekowych”. Co mnie bardzo cieszy, bo cosplay, zwłaszcza wizualnie, jest bardzo ciekawym zjawiskiem i warto pokazać go szerszej publiczności.
Wszystkie rozmówczynie podkreślają, że cosplay to przede wszystkim zabawa, ale jednocześnie nie miałyby nic przeciwko temu, by kiedyś stał się ich zawodem. W Polsce jest to jeszcze niemożliwe, ale zmienia się na lepsze. - Zarobić można na tworzeniu kostiumów dla kogoś, organizując pokazy cosplayowe na zamówienie albo występować w roli hostess na imprezach masowych - wymienia Shappi. - Z pewnością da się zarobić przy odrobinie kontaktów i dobrej inicjatywie - dodaje Othien. - Komercyjne zastosowanie łączy się jednak ściśle z modelingiem i fotografią, więc nie każdy może (lub chce) pójść tą ścieżką. Liczę jednak, że już za 2-3 lata będą w tej branży na tyle duże pieniądze, by dało się wyżyć z przebierania za fikcyjne postacie. Niekoniecznie na krakowskim rynku.
Madame Othien - Nidalee, League of Legends
Osoby przebierające się za postaci ze świata wyobraźni na pewno są natomiast doceniane przez fanów. Zwłaszcza że ich kostiumy, makijaż i inne elementy pozwalające się wcielić w daną postać stoją zazwyczaj na wysokim poziomie. Bywalcy imprez i konwentów robią sobie z nimi zdjęcia, biją brawa i pokłony. Choć bywa, że pojawiają się obraźliwe komentarze - Zazwyczaj dlatego, że ktoś nie lubi postaci, za którą jestem przebrana - mówi Margaret.
Zdarzają się też „obmacywacze” i idioci z hasłami „pokaż cycki”. Ale większość reaguje świetnie. - W tym momencie gdy rynek gier komputerowych i komiksów kwitnie w Polsce i prawie każdy nastolatek wie czym jest League of Legends, cosplay przeżywa świetny czas - mówi Shappi. - Publiczność jest bardzo entuzjastyczna. Ludzie cieszą się, gdy widzą swoją ukochaną postać, chcą robić zdjęcia. To świetne uczucie gdy zapalony gracz mówi ci jak szczęśliwy jest, że ożywiłam jego ukochaną bohaterkę! Jest to jedna z najlepszych rzeczy, jakie cosplayer może usłyszeć. Othien: - Niemiłe sytuacje z reguły przychodzą z wewnątrz środowiska, raczej niż z zewnątrz - i mają więcej wspólnego z pozycjami na grzędzie w kurniku, niż z przyczynami merytorycznymi. Polski cosplay na chwilę obecną składa się głównie z dziewcząt, ze wszystkimi problemami obecnymi w typowej żeńskiej klasie w typowym liceum. Działają identyczne mechanizmy.
Shappi (fot. Studio Zahora)
Cosplayerem może zostać każdy? Tak, pod warunkiem, że ma dużo chęci, samozaparcia i dryg do samodzielnego tworzenia kostiumów. - Mój pierwszy cosplay był trochę z przypadku - wspomina Violet. - Nie wiedziałam nic o tym środowisku, materiałach, sklepach, technikach. Ale zawsze lubiłam szyć, przerabiać ubrania, robić coś kreatywnego, więc szybko połknęłam bakcyla. Jest też adrenalina przed wyjściem na scenę, niepewność, czy wszystko pójdzie jak trzeba i moja ulubiona część - oklaski publiczności i gratulacje znajomych po udanym występie. Początki mogą być trudne, ale motywują.
Wspomina Shiroi: - Pojechałam na swój pierwszy konwent ze strojem zrobionym w większości przez moją mamę. Strój był niekompletny, nie miałam peruki etc... Ale spotkałam się z miłym odzewem, ludzie byli tak mili, że stwierdziłam, że zacznę brać udział w konkursach. Wybrałam Annie z League of Legends, zwłaszcza że strój wydawał się prosty do wykonania. Pierwsza wersja kostiumu była okropna, ale jak na pierwszy zrobiony własnoręcznie strój - znośna. Miałam za długą perukę, skarpety, które nazywają się fachowo "legwarmersy" były za krótkie i uszyte ze złego wykroju, a uszka na głowie wyglądały jak uszka świnki. Jednak za całość dostałam wyróżnienie i miałam wielką motywację do robienia dalej strojów.
Jessica Nigri w Lollipop Chainsaw
Polski cosplay wciąż znajduje się w tej romantycznej fazie, gdy do szycia kostiumów i pokazywania ich publiczności pcha pasja. W Stanach Zjednoczonych czy Azji to już prawdziwy biznes. Co nie znaczy, że pasja znika. Widać to choćby po bodaj najsłynniejszej na świecie cosplayerce Jessice Nigri, która na FB ma ponad 2,3 miliona fanów, a poza wcielaniem się w postaci wzięła udział w kampanii promocyjnej Lollipop Chainsaw. - To moja ulubiona cosplayerka - mówi Othien. - Ładna, wesoła, pewna siebie, pozbawiona kompleksów. Pomimo ogromnej popularności wciąż pozostaje autentyczna w swojej pracy. Nie, nie tworzy skomplikowanych, szalenie trudnych kostiumów. Ale jest najbardziej znanym cosplayerem na świecie i chcąc nie chcąc, jesteśmy postrzegani przez jej pryzmat. Choć to pryzmat nie zawsze pozytywny, bo żartuje się, że Nigri przede wszystkim epatuje kształtnym biustem.
Violet mówi: - Ja najbardziej lubię Meagan Marie, która jest nie tylko najpiękniejszą Wonder Woman i Larą Croft, ale też łączy przyjemne z pożytecznym, pracując w Crystal Dynamics (firmie, która stworzyła Tomb Raidera). Do tego wykorzystuje swoją pozycje i popularność, by mówić o ważnych dla nas sprawach, takich jak nieprzyzwoite zachowanie wobec cosplayerek czy umiejętność odróżnienia realnej osoby od postaci przez nią odgrywanej.
Meagan Marie jako Lara Croft
Kwestią czasu jest, kiedy również nasze cosplayerki będą wymieniane jednym tchem obok tych najbardziej znanych. Trzymam kciuki za dalszą kreatywność - sam cały czas nie mogę się nadziwić, jak pełne detali są niektóre kostiumy. Możecie je zobaczyć w naszej cosplayowej galerii.
Marcin Kosman