Conduit 2 - recenzja

Conduit 2 - recenzja

marcindmjqtx
20.06.2011 19:45, aktualizacja: 30.12.2015 14:04

Strzelaniny na Wii to małowartościowa nisza, w której można znaleźć jedynie parę perełek? Jeśli do tej pory tak uważaliście, to po zagraniu w Conduit 2, kontynuację średniego FPS-a od High Voltage Software, Wasza opinia nie ulegnie zmianie.

Jestem Ford. Michael Ford Jak na rasową kontynuację przystało, akcja Conduit 2 dzieje się tuż po wydarzeniach z oryginału, w niedalekiej przyszłości. Wchodzimy w skórę byłego agenta Secret Service, Michaela Forda, który wraz z Prometheusem, kosmitą, pragnie zemścić się na innym kosmicie, Johnie Adamsie, przywódcy sekretnej organizacji rządowej The Trust. Jeżeli graliście w "jedynkę", sposób poprowadzenia historii w sequelu raczej Was nie zaskoczy. Jedyną nową postacią w fabule jest enigmatyczna Andromeda, zamrożona 1000 lat temu w wyniku zatopienia legendarnej Atlantydy.

Intryga rysuje się interesująco, a my przez cały czas zastanawiamy się, o co w całym spisku chodzi (mamy nawet wyraźne nawiązania do mezopotamskiej religii, chociażby w postaci bossów i Sądu Ostatecznego, wszystko to na tle amerykańskiej historii), ale scenarzyści, tak jak w pierwszej części, nie wykorzystali drzemiącego w historii potencjału. Dialogi są z reguły drętwe, żarty Forda mało śmieszne, a akcji brakuje porywających zwrotów. Jedynie zakończenie robi wrażenie, ale to za mało. Wydaje mi się, że twórcom nie chciało zgłębiać się fabuły i zamiast stworzyć pełną napięcia, chwytającą za serce opowieść, dali nam przeciętną, niezbyt porywającą historią.

Strzelanie, strzelanie i jeszcze trochę strzelania Przeciętność to jednak nie tylko domena scenariusza, ale też rozgrywki, która polega na (tu zaskoczenie) strzelaniu. Mierzyć do wrogów możemy zarówno z broni wynalezionych przez ludzi (np. karabinu, pistoletu czy strzelby), jak i bardziej wyszukanych, świetnie wykonanych pukawek pochodzących od kosmitów, takich jak działko wypluwające z siebie wybuchające pluskwy. Do dyspozycji mamy też klasyczny zestaw granatów, a także ASE (The All Seeing Eye), kosmiczną kulę, wewnątrz której siedzi świadomość Prometheusa. Urządzenie pozwala nam skanować otoczenie w poszukiwaniu ukrytych przedmiotów, włamywać się do terminali, zdobywać pewne informacje z otoczenia oraz demaskować niewidzialnych wrogów. A gdy zabraknie nam amunicji, co zdarza się raczej rzadko, możemy nim uderzyć nieprzyjaciela. Strzelanie wypada dobrze i daje sporo frajdy, nawet pomimo faktu, że w grze nieustannie, bez większego zastanowienia, prujemy do przodu, pozbawieni możliwości wychylania się zza rogów i tylko od czasu do czasu korzystając z dostępnych osłon.

Niestety, po kilkudziesięciu minutach ciągłego strzelania Conduit 2 zaczyna nużyć. Dzieło High Voltage Software da się skończyć w cztery godziny, a mimo to przez większość zabawy robimy to samo. Rozumiem, że nuda może wkraść się do kilkudziesięciugodzinnych RPG-ów, lecz przy 4-godzinnej kampanii wywołanie u odbiorcy takiego uczucia to nie lada wyczyn. W ramach urozmaicenia zasiądziemy za sterami działek i powalczymy z potężnymi bossami, ale brakuje choćby fragmentów za sterami jakichś pojazdów, elementów skradankowych czy prostych zagadek logicznych. O intensywności akcji, dynamice i widowiskowości na miarę serii Call of Duty  możecie zapomnieć - brak apteczek (w przeciwieństwie do oryginału, zdrowie regeneruje się teraz automatycznie), przez co rozgrywka zyskuje na tempie, nauczenie Forda sprintu i kilkanaście poprawnie wykonanych skryptów na przestrzeni całej gry nie sprawią, że przestaniecie ziewać.

Conduit 2: Campaign Gameplay

Wycieczka dookoła świata Monotonię potęgują słabe projekty poziomów. Nie dość, że są one niezwykle liniowe i proste jak budowa cepa, w dodatku ograniczone niekiedy niewidzialnymi ścianami, to jeszcze stworzone do bólu sztampowo i bez polotu. W jednym z etapów złapałem się na tym, że nie wiedziałem, w którą stronę iść - nie z powodu otwartej struktury świata czy rozbudowanej sieci korytarzy, tylko dlatego, że większość otaczającej mnie architektury i środowiska była niemal identyczna. Sytuację ratuje trochę fakt, że w Conduit 2 odwiedzamy różne, naprawdę klimatyczne zakątki globu: pokrytą śniegiem Syberię, zniszczony Waszyngton, stanowiącą naszą bazę wypadową Atlantydę czy soczyście zieloną Amazonię, choć sposób wykonania żadnej z nich nie rzuca na kolana.

Również konstrukcja misji pozostawia wiele do życzenia - wszystkie zlecane nam przez Prometheusa zadania są oklepane, poza tym notorycznie się powtarzają. Przykłady? Zniszcz cztery siedliska odradzających się monstrów, zhakuj terminal, włącz przyciski, które otworzą drzwi. Uwierzcie, ich wykonywanie jest równie nieciekawe, co czytanie o nich.

Pełnia kontroli Do tej pory głównie narzekałem, ale pisząc o sterowaniu, muszę swój ton diametralnie zmienić, bo zostało ono w Conduit 2 wykonane bez zarzutu. Do wyboru mamy dwa warianty sterowania - za pomocą Wii Remote'a i Nunchuka oraz przy użyciu Classic Controllera (Pro). Tego drugiego modelu nie miałem niestety okazji sprawdzić, ale granie w strzelaniny na Wii klasycznym padem mija się z celem. Poruszanie celownikiem jest bardzo wygodne i precyzyjne, a obłożenie przycisków przyswaja się szybko i już po kilkunastu minutach zabawy wiadomo, jak radzić sobie z wrogami. Nie przeszkadza brak typowego samouczka na początku rozgrywki - sterowanie jest na tyle intuicyjne, że jego implementacja byłaby zbędna.

Dziwi mnie tylko, po co autorzy zaimplementowali w swoim dziele obsługę Wii MotionPlus. Takie tytuły, jak Wii Sports Resort, Red Steel 2 czy Grand Slam Tennis udowodniły już, że korzystanie z przystawki istotnie zwiększa precyzję ruchów kontrolerów. Problem w tym, że w Conduit 2 ograniczają się one do rzutu granatem i uderzenia kolbą, a to, co robimy przez prawie całą grę, czyli celowanie do wrogów, jest wystarczająco precyzyjne bez WM+. Granie z przystawką lub bez niej nie sprawiało mi różnicy, na szczęście posiadanie Wii MotionPlus w przypadku Conduit 2 nie jest obowiązkowe.

Postrzelaj ze swoim znajomym Zdążyłem już wspomnieć, że kampania w Conduit 2 trwa około czterech godzin i byłoby to niedopuszczalne jak na grę sprzedawaną po pełnej cenie, gdyby nie tryb multiplayer. Stanowił on jeden z najsolidniejszych punktów pierwszej części gry i w "dwójce" jest podobnie.

Strzelać możemy tak na podzielonym ekranie, jak i przez Internet. Oba tryby w żadnym stopniu rewolucyjne nie są, to po prostu dobra, rzemieślnicza robota. W pierwszym przypadku maksymalnie w cztery osoby zmierzyć się możemy w trybie rywalizacji, a także w trybie Inwazji, gdzie wspólnymi siłami odpieramy kolejne fale wrogów. W drugim zaś do 12 graczy rywalizuje ze sobą na tylu samo mapach i w aż czternastu, czasem nietypowych, trybach rozgrywki. Spore możliwości personalizacji swojej postaci, modyfikowanie zabawy na wiele sposobów, opcja zakładania prywatnych meczów, sklepik z wyposażeniem i umiejętnościami oraz przyjemność ze strzelania -  jeśli podobał Wam się multiplayer w pierwszej części, Conduit 2 w tym względzie Was nie zawiedzie.

Piękno to rzecz względna Zawieść może za to oprawa graficzna. Pierwsza część gry mimo doniosłych zapowiedzi o wyciśnięciu z Wii siódmych potów wyglądała przeciętnie. Tym razem twórcy z obietnic zrezygnowali, ale kontynuacja tylko trochę podniosła poprzeczkę w tej kwestii. W porównaniu do "jedynki" tekstury są ostrzejsze, widać też znacznie więcej detali i nowych efektów wizualnych, za co niewątpliwie należą się pochwały. Jednak jakkolwiek by się deweloperzy starali, przy drodze, jaką obrali, czyli sileniu się na realizm, nie są w stanie zrobić zachwycającej oprawą gry, z racji ograniczeń sprzętowych Wii. Nie rozumiem, skąd u High Voltage Software tak wielka chęć naśladowania na konsoli Nintendo technologicznych potentatów ze znacznie mocniejszych X360, PS3 i PC - jasne, przygotowali autorski silnik graficzny, ale niektórych rzeczy po prostu nie da się przeskoczyć. Przykłady Red Steel 2, Kirby's Epic Yarn czy najważniejszych tytułów od Nintendo pokazują, że gry na Wii mogą wyglądać wspaniale - wystarczy tylko dobrać odpowiednią stylistykę, zręcznie ukrywającą braki sprzętu.

Conduit 2 'Launch Trailer'

Szkoda tylko, że produkcja High Voltage Software nie może równać się z Halo na pozostałych obszarach, przykładowo muzyki. Ta w Conduit 2 jest. I to w zasadzie tyle, co można o niej napisać - ani nie przeszkadza, ani nie zapada w pamięć. Po prostu sobie rozbrzmiewa w tle. Przeciętna, jak cała gra.

Werdykt Do Conduit 2 można podchodzić dwojako. Albo z perspektywy osoby, której jedyną platformą do grania jest Wii i która nie ma zbyt dużego wyboru w temacie strzelanin, albo z punktu widzenia kogoś, kto gra także na PS3, 360 albo PC, kogoś, kto na brak FPS-ów nie może narzekać. W pierwszym przypadku proponuję zaopatrzyć się np. w GoldenEye 007, Red Steel 2 czy Call of Duty: Black Ops albo pogodzić się z faktem, że Wii to nie sprzęt dla fanów strzelanin, w drugim - nie dotykać gry kijem. Dlaczego? Ano dlatego, że w stosie różnorakich FPS-ów leży ona na samym dnie, nie potrafiąc zaoferować niczego, czego już wcześniej growy świat nie widział. To liniowa, odtwórcza, monotonna i słabo brzmiąca produkcja. I gdyby nie solidny tryb wieloosobowy oraz fakt, że z jakiegoś powodu przyjemnie mi się w niej strzelało, postawiłbym jej najniższą z możliwych ocen. Ocena 2/5 - Ostatecznie (Ocenę 2 otrzymują gry słabe, ale niepozbawione dobrych momentów. Zdecydowanie tylko dla fanów gatunku, tylko, jeśli nie ma niczego innego do grania).

Deweloper: High Voltage Software Wydawca: Sega Data premiery: 22 kwietnia 2011 PEGI: 16

Grę do recenzji dostarczył sklep Ultima.pl.

Nie zgadzasz się? Napisz swoją recenzję.

Adrian Palma

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)