Commodore 64 ma 30 lat
Niebieski ekran z kwadracikiem migającym obok słowa Ready. Śrubokręt wielkości zapałki wkładany do wiecznie rozstrojonego magnetofonu. Na deser dżojstiki na gumki, które po godzinie ma się ochotę rzucić o ścianę i wieczna zazdrość w stosunku do posiadaczy Amigi 500. Tak wyglądało codzienne życie posiadaczy komputerów Commodore 64, sprzętu który obchodzi swoje 30 urodziny.
600 dolarów radości
Commodore 64 to ośmiobitowy komputer, którego historia sięga lat 80-tych. To szare "pudełko" z klawiaturą miało astronomiczne 64 kB pamięci RAM i 20 kB ROM. Chip graficzny VIC-II był w stanie wyświetlić obraz w 16 kolorach i rozdzielczości 320 x 200 pikseli. Możliwości techniczne, które dzisiaj przewyższa zapewne niejeden zegarek wtedy potrafiły rzucić na kolana.
Jedyne co widzieliśmy na naszym stoisku, to pracownicy Atari z otwartymi ustami pytający jak udało się nam tego dokonać za 595 dolarów - powiedział David A. Ziembicki, inżynier produkcji firmy Commodore International, podczas targów CES w styczniu 1982 roku. To właśnie na tej imprezie producent pokazał po raz pierwszy swój nowy sprzęt. Niska cena sprzętu wynikała z zastosowania strategii integracji pionowej, polegającej na łączeniu przedsiębiorstw zajmujących się różnymi etapami wytwarzania i dystrybucji tego samego produktu. Commodore było właścicielem nieistniejącego już dzisiaj producenta półprzewodników MOS Technology. Dzięki temu produkcja każdego Commodore 64 kosztowała 135 dolarów.
Niska cena miała kolosalne znaczenie. Komputer wszedł do ogólnej sprzedaży w sierpniu 1982 roku. W USA dostępne były wtedy takie komputery jak Atari 400 i 800 czy Apple II. Sprzęt był porównywalny lub lepszy technicznie niż C64, ale dużo droższy. Atari 800 kosztował 899 dolarów, a Apple II astronomiczne 1200 dolarów. Commodore International musiało więc tylko podkreślić swoje plusy, piętnować minusy konkurencji i zaatakować rynek silną kampanią reklamową. Tak też się stało. Commodore nie miało zamiaru walczyć czysto. To była walka na śmierć i życie, w której używano wyłącznie ostrej, medialnej amunicji.
Bez litości
Ostry atak na największą wadę konkurencyjnych produktów, ich cenę, opłacił się. Commodore 64 był sprzedawany nie tylko w sklepach z elektroniką, ale zwykłych domach towarowych, dyskontach i sklepach z zabawkami. Obraz z Commodore 64 można było wyświetlać na monitorach i telewizorach, więc konkurował on nie tylko z klasycznymi komputerami, ale i konsolami do gier takimi jak Atari 2600. Szefowie Commodore nie znali litości.
W styczniu 1983, (Jack Tramiel, dyrektor Commodore) obniżył cenę Vic do 139 dolarów i C64 do 400 dolarów. TI (Texas Instruments) zareagowało miesiąc później obniżając cenę 99/4A do 149 dolarów. Tramiel odpowiedział obniżką ceny Vic poniżej 100 dolarów, zmuszając TI do dalszej obniżki ceny 99/4A do 100 dolarów w czerwcu. 10 czerwca 1983 TI ogłosiło największą stratę w całej historii firmy, a trzy miesiące później wycofało się z rynku komputerów domowych. Tramiel, szukając dalszych zysków, obniżył cenę C64 do 200 dolarów - pisał w listopadzie 1984 roku David H. Ahl, dziennikarz magazynu "Creative Computing".
W styczniu 1983 roku firma oferowała rabat 100 dolarów dla każdego kto wymieniał stary sprzęt na C64. Pojawiły się też kolejne, mocne hasła reklamowe. Commodore pytał: Dlaczego kupować dziecku konsolę, która odciągnie je od nauki, skoro możesz kupić komputer, który przygotuje je do college'u?
Agresywna walka cenowa firmy przyczyniła się do ogromnej popularności C64, ale miała swoją ciemną stronę. Polityka firmy była jednym z powodów krachu amerykańskiego przemysłu gier wideo z 1983 roku. Firmy z USA były bliskie bankructwa, wiele zapowiedzianych tytułów nigdy nie ujrzało światła dziennego. Pałeczka lidera rynku gier wideo wypadła z rąk Amerykanów. Podnieśli ją Japończycy, którzy zaatakowali świat konsolą Nintendo Entertainment System.
Komputer za miliony
Commodore przyczynił się do problemów amerykańskiej branży gier wideo, ale nie mógł narzekać na sprzedaż swojej najpopularniejszej maszynki do zabawy i nauki. Pod koniec lat 80-tych producent chciał zrezygnować z C64 na rzecz droższych produktów, ale komputer sprzedawał się cały czas w ilości około 1,5 miliona sztuk, będąc nadal jedną z najpopularniejszych maszyn dostępnych na rynku.
Historia komputerów osobistych jest pełna spektakularnych sukcesów i porażek. Nagroda za popularność należy się jednak Commodore 64, małej 8-bitowej maszyny, która po prostu nie chce umrzeć - takie słowa usłyszeli w 1988 roku widzowie programu Computer Chronicles. Już wtedy nadal ogromna popularność C64 była postrzegana jako ewenement. A przecież produkcja komputera miała trwać jeszcze kolejne 6 lat.
Niemalejące popularność platformy Commodore 64, dzisiaj już 30-letniego staruszka, sprawiła że w ciągu jego obecności na rynku producent sprzedał od 12,5 do 17 milionów egzemplarzy komputera, zdobywając tym samym rekord najlepiej sprzedającego się modelu komputera osobistego w historii. W latach 1983 - 1986 C64 stanowił 30-40 procent rynku, rozchodząc się w ilości 2 milionów sztuk rocznie.
Gdy pracowałem w Commodore produkowaliśmy 400 000 C64 miesięcznie przez kilka lat - powiedział Sam Tramiel w wywiadzie z 1989 roku.
Na komputer powstało około 10 000 komercyjnych programów, w tym aplikacji biurowych, oprogramowania produkcyjnego i oczywiście gier.
C64 przyczynił się też do rozwoju subkultury demosceny, która nie była związana tylko z produktami Amigi, ale także Atari i właśnie Commodore. Na C64 pojawiły się też gry sieciowe. "Habitat", tytuł z 1988 roku, pozwalał na rozmawianie z innymi graczami i wymianę przedmiotów. Możliwości były ograniczone i wedle dzisiejszych standardów bardzo prymitywne, ale to jeden z pierwszych przypadków, gdy gracze mogli zanurzyć się w sieciowym świecie gry wcielając się w swojego wirtualnego awatara.
Nic dziwnego, że nawet dzisiaj sprzęt ten cieszy się uznaniem wśród prawdziwych zapaleńców. Na aukcjach internetowych można kupić nadal sprawne komputery, oryginalne gry na pamiętnych kasetach magnetofonowych, a nawet dodatkowe akcesoria takie jak stacje dysków i okablowanie. Wszystko kosztuje oczywiście niewiele, ta marka już nas do tego przyzwyczaiła. Chociaż zdarzają się również egzemplarze kolekcjonerskie, których sprzedawcy nie chcą pozbyć się ich za mniej niż 1500 zł.
Dużo? Oczywiście, przecież to komputer mający na karku 30 lat. Z drugiej jednak strony czy wspomnienia z dzieciństwa i kawałek historii powinno się wyceniać na mniej?
Szymon Adamus