Combat Wings: City znów atakuje, tym razem z powietrza. I to na Wii
Samolotowych strzelanin nigdy za wiele. Zwłaszcza na obecnej generacji konsol...
Co to jest Kolejna wysokobudżetowa (produkcja trwała 1.5 roku) produkcja rodzimego City Interactive. Tym razem nie będzie to symulator snajpera, a gra lotnicza rozgrywająca się w realiach drugiej wojny światowej. Poziom umiejętności, wymaganych od gracza będzie można dopasować w niej do własnych potrzeb, ale nie spodziewajcie się hardcorowych korkociągów. Raczej niewielu fanów realistycznych symulatorów ma w domu Wii.
Historia standardowo zabierze nas w różne rejony powietrznych walk drugiej wojny światowej. Nie zabraknie oczywiście obrony Anglii przed zakusami Luftwaffe czy walki o dominację na Pacyfiku, ale polatamy również nad frontem wschodnim czy spieczonymi słońcem pustyniami Afryki. Misje mają być zróżnicowane i przyjdzie nam również wysiąść z samolotu, by usiąść za celownikiem dział przeciwlotniczych czy przesiąść się na stanowisko strzelca w bombowcu.
W każdym rozdziale wcielimy się w innego pilota, którego historię będziemy poznawali z pamiętników. W IL-2 Sturmovik się to sprawdziło, więc nie widzę powodu, by tym razem miało być inaczej. Zwłaszcza, że swoje trzy grosze do atmosfery dorzucą również częste komunikaty pilotów, którzy nieustannie komentują sytuację i swoje dokonania. W miarę naszych postępów uzyskamy oczywiście możliwość wydawania skrzydłowym prostych rozkazów, by ułatwić sobie życie.
Autorzy pomyśleli o kilku wariantach sterowania, które powinny wystarczyć do zadowolenia każdego użytkownika Wii. Maszyną możemy kierować korzystając z wiilota, nunchucka oraz z wiilota uzbrojonego w motion plus. Dwa pierwsze modele to kwestia gustu. Podłączenie nakładki zmienia natomiast wiilota w model samolotu, którego ruchy przekładane są na sterowaną przez nas maszynę.
Podejście "dla każdego coś miłego" widać również w mnóstwie opcji pozwalających dostosować poziom skomplikowania symulacji do naszych umiejętności. Absolutni amatorzy zaczną zapewne od trybu casual, w którym wystarczy wskazać wiilotem miejsce, w które chcemy lecieć, by bez żadnych dodatkowych utrudnień nasze życzenie zostało zrealizowane. Inną z pomocy jest Ace Mode, czyli swego rodzaju autopilot naprowadzający nas na najbliższy cel - wystarczy wcisnąć spust (przycisk B). Tego drugiego nie można jednak nadużywać, bo potrzeba chwili na to, by móc skorzystać z ułatwienia ponownie.
Latało mi się naprawdę przyjemnie. Po części z uwagi na łatwość i dokładność sterowania, ale również ze względu na przyjemną dla oka grafikę. Naprawdę myślałem, że Combat Wings będzie wyglądało dużo gorzej, bo mówimy przecież o grze na Wii. Tymczasem zarówno widoczki, walka kołowa czy modele samolotów wyglądają efektownie i schludnie. Gorzej jest w trybie multiplayer, gdy ekran zostaje podzielony na 4 części (nie ma możliwości gry online). Teren staje się wówczas uproszczony, a w większej zadymie gra potrafi złapać czkawkę, ale jak na możliwości docelowej platformy wciąż jest nieźle.
Najlepsze:
- Dużo opcji konfiguracji poziomu trudności
- Przyjemna oprawa
- Zróżnicowane misje
- Precyzyjne sterowanie
Najgorsze:
- Nic nie rzuciło mi się w oczy
Werdykt: Jako fan gier z samolotami w roli głównej oraz posiadacz wielu konsol swoje już widziałem i Combat Wings: the Great Battles of World War 2 nie mogło zrobić na mnie wielkiego wrażenia. Owszem, lata się przyjemnie, gra wygląda ładnie, ale chcąc nie chcąc przeskoczyłem już na poziom, w którym im trudniej tym lepiej, a w produkcji City nie doświadczymy tak podstawowej rzeczy jak przeciążenia.
Jestem jednak pewny, że gdybym moją jedyną konsolą było Wii, to płytka z Combat Wings często by w niej gościła, bo w trakcie krótkiego pokazu nie znalazłem nic, na co musiałbym narzekać. Jeśli szukacie gry, w której znów wrócicie do czasów, gdy tak wielu zawdzięczało tak wiele tak nielicznym, a pod telewizorem stoi konsola Nintendo, to koniecznie zapamiętajcie ten przydługi tytuł.
Maciej Kowalik