Combat Wings: City znów atakuje, tym razem z powietrza. I to na Wii
Samolotowych strzelanin nigdy za wiele. Zwłaszcza na obecnej generacji konsol...
30.08.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:56
Co to jest Kolejna wysokobudżetowa (produkcja trwała 1.5 roku) produkcja rodzimego City Interactive. Tym razem nie będzie to symulator snajpera, a gra lotnicza rozgrywająca się w realiach drugiej wojny światowej. Poziom umiejętności, wymaganych od gracza będzie można dopasować w niej do własnych potrzeb, ale nie spodziewajcie się hardcorowych korkociągów. Raczej niewielu fanów realistycznych symulatorów ma w domu Wii.
Historia standardowo zabierze nas w różne rejony powietrznych walk drugiej wojny światowej. Nie zabraknie oczywiście obrony Anglii przed zakusami Luftwaffe czy walki o dominację na Pacyfiku, ale polatamy również nad frontem wschodnim czy spieczonymi słońcem pustyniami Afryki. Misje mają być zróżnicowane i przyjdzie nam również wysiąść z samolotu, by usiąść za celownikiem dział przeciwlotniczych czy przesiąść się na stanowisko strzelca w bombowcu.
W każdym rozdziale wcielimy się w innego pilota, którego historię będziemy poznawali z pamiętników. W IL-2 Sturmovik się to sprawdziło, więc nie widzę powodu, by tym razem miało być inaczej. Zwłaszcza, że swoje trzy grosze do atmosfery dorzucą również częste komunikaty pilotów, którzy nieustannie komentują sytuację i swoje dokonania. W miarę naszych postępów uzyskamy oczywiście możliwość wydawania skrzydłowym prostych rozkazów, by ułatwić sobie życie.
Autorzy pomyśleli o kilku wariantach sterowania, które powinny wystarczyć do zadowolenia każdego użytkownika Wii. Maszyną możemy kierować korzystając z wiilota, nunchucka oraz z wiilota uzbrojonego w motion plus. Dwa pierwsze modele to kwestia gustu. Podłączenie nakładki zmienia natomiast wiilota w model samolotu, którego ruchy przekładane są na sterowaną przez nas maszynę.
Podejście "dla każdego coś miłego" widać również w mnóstwie opcji pozwalających dostosować poziom skomplikowania symulacji do naszych umiejętności. Absolutni amatorzy zaczną zapewne od trybu casual, w którym wystarczy wskazać wiilotem miejsce, w które chcemy lecieć, by bez żadnych dodatkowych utrudnień nasze życzenie zostało zrealizowane. Inną z pomocy jest Ace Mode, czyli swego rodzaju autopilot naprowadzający nas na najbliższy cel - wystarczy wcisnąć spust (przycisk B). Tego drugiego nie można jednak nadużywać, bo potrzeba chwili na to, by móc skorzystać z ułatwienia ponownie.
Latało mi się naprawdę przyjemnie. Po części z uwagi na łatwość i dokładność sterowania, ale również ze względu na przyjemną dla oka grafikę. Naprawdę myślałem, że Combat Wings będzie wyglądało dużo gorzej, bo mówimy przecież o grze na Wii. Tymczasem zarówno widoczki, walka kołowa czy modele samolotów wyglądają efektownie i schludnie. Gorzej jest w trybie multiplayer, gdy ekran zostaje podzielony na 4 części (nie ma możliwości gry online). Teren staje się wówczas uproszczony, a w większej zadymie gra potrafi złapać czkawkę, ale jak na możliwości docelowej platformy wciąż jest nieźle.
Najlepsze:
- Dużo opcji konfiguracji poziomu trudności
- Przyjemna oprawa
- Zróżnicowane misje
- Precyzyjne sterowanie
Najgorsze:
- Nic nie rzuciło mi się w oczy
Werdykt: Jako fan gier z samolotami w roli głównej oraz posiadacz wielu konsol swoje już widziałem i Combat Wings: the Great Battles of World War 2 nie mogło zrobić na mnie wielkiego wrażenia. Owszem, lata się przyjemnie, gra wygląda ładnie, ale chcąc nie chcąc przeskoczyłem już na poziom, w którym im trudniej tym lepiej, a w produkcji City nie doświadczymy tak podstawowej rzeczy jak przeciążenia.
Jestem jednak pewny, że gdybym moją jedyną konsolą było Wii, to płytka z Combat Wings często by w niej gościła, bo w trakcie krótkiego pokazu nie znalazłem nic, na co musiałbym narzekać. Jeśli szukacie gry, w której znów wrócicie do czasów, gdy tak wielu zawdzięczało tak wiele tak nielicznym, a pod telewizorem stoi konsola Nintendo, to koniecznie zapamiętajcie ten przydługi tytuł.
Maciej Kowalik