Combat Mission

Combat Mission

marcindmjqtx
16.09.2002 20:14, aktualizacja: 08.01.2016 13:12

Rzadko zdarza się, żeby pochwały, które drukuje dystrybutor gry na pudełku, były prawdziwe. W przypadku gry strategicznej "Combat Mission" tak właśnie jest. Proszę mi wierzyć.

Rzadko zdarza się, żeby pochwały, które drukuje dystrybutor gry na pudełku, były prawdziwe. W przypadku gry strategicznej „Combat Mission” tak właśnie jest. Proszę mi wierzyć.

Combat Mission

Od Normandii do Renu

Rzadko zdarza się, żeby pochwały, które drukuje dystrybutor gry na pudełku, były prawdziwe. W przypadku gry strategicznej "Combat Mission" tak właśnie jest. Proszę mi wierzyć.

"Combat Mission" to gra pod wieloma względami nietypowa. Jej autorzy nie mogli dogadać się z żadnym z wielkich amerykańskich wydawców gier - specjalistom od sprzedaży produkt wydawał się zbyt niszowy. Bo kogo właściwie może interesować gra strategiczna, w której kieruje się drużynami i plutonami na froncie zachodnim II wojny światowej, a najbardziej ambitne zadanie wojenne to obrona mostu czy zdobycie małego miasteczka? W dodatku grafika była również niezbyt wyrafinowana.

Niezrażony producent zaczął sprzedawać grę sam - poprzez swoją stronę internetową. I nagle okazało się, że "Combat Mission" interesuje zadziwiająco wielu ludzi. Wokół gry powstała liczna wspólnota fanów, którzy poświęcali całe dnie na przygotowywaniu dodatków - nowych modeli czołgów i samochodów, nowych mundurów dla piechoty i całych nowych bitew. Pewien Belg przejechał na rowerze całe Ardeny, żeby sprawdzić topografię, bo nie ufał do końca mapom, a chciał, żeby jego scenariusz był jak najbardziej realistyczny.

Bo też o realistyczne oddanie pola walki tutaj chodzi. Nasi żołnierze kryją się przed ogniem, uciekają albo porzucają swoje pojazdy, kiedy wysyłamy ich na pozycje niemożliwe do utrzymania (mogą do nich wsiąść z powrotem, ale to w praktyce rzadko się zdarza). Czasami amunicja się kończy, a wróg niespodziewanie pojawia się na tyłach. Piechota łatwo broni się w krzakach czy nawet niewielkim lesie, ale w otwartym polu nieprzyjaciel strzela do niej jak do kaczek. I tak dalej, i tak dalej - autorzy włożyli ogromną ilość pracy w to, żeby przybliżyć nam historyczne realia. Np. niemieckie czołgi Pantera, zgodnie z rzeczywistością, można łatwo zniszczyć od tyłu - gdzie pancerz miały stosunkowo słaby - a trudno z przodu, o czym przekonałem się jako niezbyt doświadczony dowódca bardzo boleśnie.

Gra podzielona jest na tury, z których każda to 60 sekund akcji na polu walki. W fazie planowania rozgrywki wydajemy rozkazy, czasami bardzo szczegółowe - można np. załogom czołgu polecić zamknięcie lub otwarcie włazów. Potem naciskamy przycisk "ruszaj" i przez minutę oglądamy naszych dzielnych chłopców w akcji. Wersja gry, którą w Polsce zdecydował się sprzedawać CD Projekt, ma poprawioną grafikę - wygląda więc znacznie bardziej efektownie niż oryginał i na tyle efektownie, że pole walki nie wygląda na naszym ekranie jak bardzo abstrakcyjna dekoracja. Widać, jak czołgi strzelają, samoloty bombardują (czasami swoje własne oddziały, niestety) i jak nasze dzielne wojsko chowa się po krzakach. Brakuje tylko zapachu prochu.

Można jedynie żałować, że "Combat Mission" pojawia się u nas z tak dużym opóźnieniem - dokładnie wtedy, kiedy producent zaczął sprzedawać drugą część gry obejmującą walki na froncie wschodnim. Polecam. Potrzeba tylko łącza internetowego i karty kredytowej.

"Combat Mission: Beyond the Overlord"

Producent: Battlefront.com

Dystrybutor: CD Projekt

Wymagania sprzętowe: PC Pentium 166 MHz, 32 MB RAM

Cena: 79 zł

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)