Comanche 4
Czy wystrzelone z helikoptera rakiety zawsze niszczą cel, a strącenie wroga za pomocą działka zajmuje 5 sekund? Owszem, pod warunkiem jednak, że nie bawimy się symulatorem, tylko grą akcji
Comanche 4
Czy wystrzelone z helikoptera rakiety zawsze niszczą cel, a strącenie wroga za pomocą działka zajmuje 5 sekund? Owszem, pod warunkiem jednak, że nie bawimy się symulatorem, tylko grą akcji
„Comanche 4”
Postrzelać z helikoptera
Czy wystrzelone z helikoptera rakiety zawsze niszczą cel, a strącenie wroga za pomocą działka zajmuje 5 sekund? Owszem, pod warunkiem jednak, że nie bawimy się symulatorem, tylko grą akcji.
Gry firmy NovaLogic nigdy nie słynęły z perfekcyjnego odwzorowania właściwości latających maszyn. Autorzy skłaniali się raczej ku dostarczaniu rozrywki miłośnikom pierwszoosobowych strzelanek niż ku zagorzałym fanom realistycznych symulacji. Tej tradycji trzyma się również „Comanche 4”.
Dzięki prostemu sterowaniu oraz licznym udogodnieniom zupełnie „zielony” pilot już po pół godzinie całkowicie swobodnie będzie kierował supernowoczesnym helikopterem RAH-66 Comanche. Ta lekka maszyna nadaje się raczej do celów zwiadowczych i szybkich ataków z zaskoczenia niż do prowadzenia regularnej bitwy. Specyfika akcji bojowych została dobrze uchwycona przy projektowaniu każdej z sześciu dostępnych w grze misji. Nie sprawdza się w nich metoda „naprzód i zabij wszystkich”. Najczęściej konieczne będzie ostrożne podejście do przeciwnika, a następnie szybki, chirurgiczny atak eliminujący obronę przeciwlotniczą. Dopiero później zabrać się można do likwidowania większych celów. Klucz do sukcesu to wykorzystanie zdolności maszyny do lotu na niewielkich wysokościach oraz dobre rozpoznanie rzeźby terenu; nawet niewielkie wzniesienie może uratować nas przed kontratakiem baterii wroga.
Antyterroryści w akcji
Chociaż misje są wyraźnie liniowe, rekompensuje to ich różnorodność. Nasze zadania to między innymi ochrona limuzyny wiozącej VIP-a przez miasto rojące się od czołgów, helikopterów i facetów uzbrojonych w wyrzutnie rakiet, pozbycie się filipińskich piratów atakujących luksusowy jacht czy oczyszczenie pola komandosom uwalniającym zakładników. Misje mają też bardzo zróżnicowany stopień trudności - na początku wystarczy tylko celnie strzelać, natomiast w ostatnich zadaniach każde wychylenie się zza wzgórza wywołuje kanonadę artylerii przeciwlotniczej. Szkoda tylko, że za każdym razem początkowe rozmieszczenie jednostek wroga jest takie samo, więc nie ma sensu przechodzić każdej misji więcej niż raz, dwa razy.
Jak w „Quake'u”
Przyznać trzeba, że autorzy bardzo zadbali, by gracz realizujący się zwykle przy „Quake'u” czy „Unrealu” nie czuł się zbytnio zagubiony. Sterowanie helikopterem jest niemal identyczne z większością strzelanek - jedna ręka spoczywa na klawiaturze (przód, tył i na boki), a druga obsługuje myszkę (wybór kierunku patrzenia i obsługa broni). Oczywiście dochodzi do tego kontrola wysokości, jednak by zbytnio się nie przemęczać, można wybrać szybko jedną z trzech predefiniowanych wysokości lotu. Poza sterowaniem klawiaturą i myszką możliwe jest użycie dżojstika z przepustnicą i pedałów. To ukłon w stronę fanów poważnych symulatorów, jednak gracze, którzy nie mają takich urządzeń nie stracą wiele z realizmu gry.
Pokrewieństwo z klasycznymi grami akcji zauważalne jest też w działaniu systemu uzbrojenia - wspomaganie naprowadzania działa tak skutecznie, że rola gracza ogranicza się do wyboru celu i trzymania wciśniętego przycisku „fire”. Do wyboru są cztery rodzaje broni: działko 20 mm, rakiety powietrze-powietrze Stringer i dwa rodzaje pocisków przeciwko celom naziemnym: niekierowane Hydry oraz Hellfire, naprowadzane laserowo rakiety przeciwpancerne. Wbrew teorii do zwalczania większości naziemnych i powietrznych celów najlepiej nadaje się szybkostrzelne działko. Jego sile ognia oprzeć się mogą dopiero obiekty wielkości sporego statku. Natomiast próba zestrzelenia wrogiego helikoptera przy użyciu stingerów kończy się zwykle zmarnowaniem ich zapasu i sporą frustracją pilota.
Autorom gry należą się wyrazy uznania za oprawę graficzną. Szczególne wrażenie robią licznie pojawiające się eksplozje oraz efekty związane z unoszeniem się śmigłowca nad wodą. Zadbano też o realizm scenerii - ostrzelane drzewa zaczynają płonąć, a stłuczone okna rozsiewają wokół szkło. Oczywiście rozwinięcie pełnych możliwości wymaga dosyć silnej konfiguracji komputera.
„Comanche 4” jest solidnie zrobioną strzelanką. Bliżej mu do latającego „Half-life'a” niż do prawdziwego symulatora lotu. Na pewno zainteresuje graczy znużonych ciągłym strzelaniem - będą mieli szansę użycia nieco większej liczby swoich szarych komórek. A dzięki dobrze skonstruowanym misjom i ciekawej grafice być może zabłąka się też do kolekcji fanów klasycznych symulacji.
Piotr Stanisławski
Comanche 4
- Producent: NovaLogic
- Dystrybutor: IM Group
- Wymagania minimalne: Pentium II 450 MHz, 128 MB RAM, 16 MB karta graficzna
- Cena: 99 złotych