Co przyniosła Rewolucja? Przyjrzyjmy się mapom z Revolution - dodatku do Black Ops 2

Co przyniosła Rewolucja? Przyjrzyjmy się mapom z Revolution - dodatku do Black Ops 2

Co przyniosła Rewolucja? Przyjrzyjmy się mapom z Revolution - dodatku do Black Ops 2
marcindmjqtx
08.03.2013 17:03, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Pierwszy dodatek do Call of Duty: Black Ops 2 jest już dostępny dla wszystkich. Rewolucja, to za dużo powiedziane, ale oprócz nowych mapek dostaliśmy coś jeszcze.

Po pierwsze - nową broń. Pomysł ryzykowny, bo mogący rozpocząć erę dominacji graczy, uzbrojonych w płatny arsenał nad tymi, którzy za nowe mapki podziękowali i bawią się na podstawowych. Póki co nic takiego nie ma miejsca, ale jeśli kolejne dodatki będą szły tą drogą, to równowaga może zostać zaburzona. Póki co Peacekeeper to odpowiedź na odwieczne pytanie graczy, zaczynających swoją drogę ku wyższym poziomom doświadczenia - rozwijać SMG czy karabin?

Walczymy o pokój, do ostatniego naboju

On łączy w sobie zalety obydwu rodzajów uzbrojenia, minimalizując ich wady. To świetna broń na początek, ale uzbrojony w Peacekeepera leszcz wciąż pozostanie leszczem.

Drugą ciekawostka dotyczy trybu Zombies, który doczekał się nowego rodzaju zabawy - Turned. Walczy w nim czterech graczy, z których jeden jest człowiekiem, a reszta zombiakami. Możliwość wcielenia się w przedstawicieli żywych trupów w teorii brzmiała kusząco, ale niestety Turned to niewypał.

Trzech na jednego, to banda Rogatego

Gra człowiekiem sprowadza się do znalezienia sobie możliwie ciasnego kąta na mapie i czekania na śmierć. Zombiaki są wyposażone tylko we własne pazury, ale poruszają się tak szybko, że dopadną cel raczej prędzej, niż później. Wtedy ten, który zadał ostatni cios zmienia się w człowieka i wie, że ma przekichane. Trudno znaleźć tu jakieś pokłady frajdy.

Bardzo spodobała mi się za to nowa mapa do klasycznej walki czterech graczy z zombiakami. Wbrew pozorom, walący się wieżowiec to nie tylko wąskie korytarze i klatki schodowe. Przeciwnie - ilość dostępnych ścieżek sprawia, że utrzymanie wszystkich członków drużyny koło siebie staje się nie lada wyzwaniem. Łatwo zapędzić się gdzieś i zostać odciętym przez wyłażące zewsząd żywe trupy. To najkrótsza droga do śmierci, poza przypadkowych skokiem przez okno. Jest trudno. Nie czujemy się tu, jak na radosnej rzezi piekielnych pomiotów. Pionowe i poziome korytarze w późniejszych rundach szybko zapełniają się tu zombiakami, ale nie brakuje brakuje skrótów, które przy odrobinie szczęścia pozwalają uratować czasem skórę i połączyć się z resztą graczy. Jeśli lubicie pozbawione udziwnień strzelanie do żywych trupów, to Die Rise wam się spodoba.

W Revolution nie mogło zabraknąć też zestawu czterech map do tradycyjnego multiplayera. W ich przypadku wszystko zależy już od osobistych preferencji i przede wszystkim trybów w jakie lubicie grać. Moim osobistym faworytem jest Grind - mapka usytuowana w pełnym ramp i skoczni skateparku. Jest miła dla oka, a to ważne, gdy od wlepiania wzroku w ekran zależy los drużyny, a więc i frajda z meczu.

Kto wykręci dziewięćsetkę?

Dawno temu oglądałem mnóstwo takich lokacji z perspektywy wirtualnej deskorolki czy bmx-a i aż żałuję, że Treyarch nie poszło po bandzie i nie wrzuciło tu jakiegoś jajcarskiego strzelania w trakcie jazdy na desce. Niezależnie od trybu, Grind gwarantuje też nieprzerwaną akcję. To mała mapka, nie ma się tu gdzie schować, a uciekając przed jednym przeciwnikiem, wpadamy na dwóch następnych. Właśnie za takie, niezbyt zdrowe dla nerwów sytuacje lubię multi w Call of Duty, a Grind dostarcza ich pod dostatkiem.

Pozostałe trzy mapy nie podbiły mojego serca niczym szczególnym, ale też żadna z nich nie zaszła mi ewidentnie za skórę. A to już jakiś plus, bo dodatki do wcześniejszych gier zwykle miały w sobie planszę, której nie miałem ochoty oglądać. Downhill i Mirage to coś dla kamperów, uwielbiających wtapiać się w tło i zdobywać łatwe fragi, wkurzając innych. Projektanci dodatkowych map mają już tyle doświadczenia, że na każdego cwaniaka znajdzie się sposób, ale jeśli nie macie wstydu i lubicie tanie chwyty, to na tych mapach się pobawicie. Hydro to z kolei trochę niewykorzystany potencjał. Typowa COD-owa mapka, oferująca wszystkiego po trochu z jednym haczykiem - wodną pułapką, która jednak jest śmiesznie nieskuteczna. Można chyba założyć, że każdy, kto w nią wpadnie, nie powinien bawić się w wirtualną wojnę.

Maciej Kowalik

Revolution jest częścią Season Pass, jeśli chcecie kupić dodatek osobno zapłacicie: PC - 49,99 zł; Xbox 360 - 1200 MSP; PlayStation 3 - 56 zł.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)