Co ma pod maską konsolowe Asseto Corsa? Już graliśmy
Widać tu potencjał na miłą niespodziankę.
Z ogromną przyjemnością przejechałem kilkanaście kilometrów do wrocławskiej siedziby Techlandu. Po pierwsze dlatego, że to miejsce wyraża ogromną zajawkę do naszej pasji – historia konsol wymalowana na wszystkich ścianach budzi niemały podziw. A po drugie z powodu Assetto Corsy, czarnego konia tegorocznej sceny wyścigowej, symulacji, która nie tylko szczerzy zęby na tytuł tej najbardziej serio, ale również chce rywalizować z Project CARS czy wciąż możliwym w tym roku Gran Turismo.Za Corsę odpowiada włoskie studio Kunos Simulazioni, wcześniej raczej kojarzone z profesjonalnymi symulacjami tworzonymi na zlecenie niż grami wideo. Jest to zatem ich pierwsza prawdziwa próba wejścia na rynek. W tym przypadku jednak doświadczenie nie musi mieć wiele wspólnego z bogatym portfolio. Panowie stacjonują pod Rzymem, przy torze wyścigowym ACI Vallelunga Circuit, więc można by stwierdzić, że nie musieli nawet za daleko wychodzić, by „strzelić sobie” jakąś symulację dla zwyczajnych graczy.Assetto chwali się za chorobliwe wręcz podejście do tematu. Twórcy laserowo zeskanowali wszystkie samochody przed odtworzeniem ich w grze. Tę samą technikę wykorzystali także w przypadku torów, by oddać każdą skazę, nierówność czy górkę, która jest na nich w rzeczywistości. Fajnie będzie porównać tutejsze Nürburgring-Nordschleife do tych z konkurencyjnych tytułów i wyczuć delikatne różnice. Dodajmy do tego takie smaczki, jak temperatura powietrza wpływająca na opony aut lub możliwość podkręcenia wybranego cacka według autentycznych ustawień fabrycznych producenta.Przy grze spędziłem dwie godziny, a czas minął jak z bicza strzelił. Graliśmy co prawda w nieco utrudnionych warunkach, bo we dwóch jednocześnie, ja i kolega z innej redakcji, zagłuszając siebie nawzajem, jednak chęć rywalizacji kazała nam dawać z siebie wszystko. No i na padach. Dla mnie to minimalny problem, jestem przyzwyczajony od lat. Dla nie-purystów mam jednak dobrą wiadomość: idzie porządnie pograć nawet bez kółka.
Kod, który sprawdziliśmy, pochodził z Corsy w fazie alfa, więc czasami zgrzytał. Przy uszkodzeniu samochodu obraz się glitchował albo animacja łapała delikatną zadyszkę (docelowo całość na konsolach ma śmigać w pełnym HD i sześćdziesięciu klatkach). Niemożliwym było również zmienienie warunków atmosferycznych czy liczby oponentów na trasie. Ograłem zatem delikatnie upośledzone demo. Trzy pojazdy do sprawdzenia (w tym ekskluzywne dla produkcji Kunos Ferrari FXX K) oraz dwa tory (Barcelona, Spa Francorchamps) to nic nawet przy wersji dostępnej już na Steamie. Ale w sam raz na pierwszy kęs.Jak się jeździ? Wnioskując po inicjacyjnych dwóch godzinach – bardzo dobrze. Czuć rzeczywistą różnicę między samochodami różnych marek, każdego trzeba się uczyć od podstaw, to nie tylko marketingowy bełkot. Gdy spróbowałem ruszyć z kopyta McLarenem, ten całkowicie odmówił posłuszeństwa i wpadł w paskudny poślizg. Pozbawione kontroli trakcji Ferrari sprawia problem przy byle zakręcie. Z kolei zdecydowanie mniej „super” Audi w porównaniu do powyższych bestii prowadzi się jak auto ze szkółki jazdy, długo hamując przed gwałtowniejszymi zrywami, by zaliczyć je podręcznikowym łukiem.Żadnym pojazdem nie wyciągnąłem satysfakcjonującego mnie czasu na torach, które zdążyłem przecież wstępnie zapamiętać. Ale czułem, że można było jechać dużo lepiej – to wystarczający wyznacznik potencjału Assetto Corsy. Analogicznie do Project CARS czy choćby Dirt Rally, próg jest po prostu bardzo wysoki i pierwsze dni zabawy pełną wersją gry poświęci się zapewne ogarnięciu jego wymagań. Nie ma mowy o cofaniu czasu po brzydkiej zagrywce. Niemniej bogaty wachlarz asyst, jakie zaproponuje włoski tytuł, powinien stanowić wystarczającą podpórkę dla osób pragnących nie tylko realizmu, ale i optymalnej przyjemności z wieczoru przy konsoli. Stopniowe ich wyłączanie, które ja z trudem przerobiłem w wersji instant, będzie raczej naturalną decyzją.Warci odnotowania są wirtualni przeciwnicy w normalnych wyścigach. Gry symulacyjne bardzo często karmią nas widokiem łańcuszka statystów, z którego nikt nie ma nawet ochoty na chwilę wyskoczyć. Jakie zatem było moje zdziwienie, gdy panowie przede mną rozpraszali się na prostych, by podskoczyć o kilka pozycji, albo wykorzystywali nawzajem podczas zakrętów. Ba – gdy postanawiali sobie zakręt ryzykownie ściąć. To kwestia, do której z pewnością powrócę w recenzji, ale o której warto zapamiętać. Bo jeśli Assetto Corsa może mieć znośną sztuczną inteligencję, to Gran Turismo nie doczeka się żadnej litości, o ile nic w temacie nie zmieni.
Nie dostałem jednak jeszcze odpowiedzi na pytanie o tryb kariery i jego strukturę. Niewiadomych jest więcej. Mamy informację, iż pełna gra będzie zawierać dodatkowe opcje driftu oraz wyścigi na ćwierć mili, ale czy będą choć w połowie tak dopracowane, jak podstawowe piłowanie najlepszych czasów na torze? Ile potencjału drzemie w zawodach przez Sieć, co dadzą wydarzenia weekendowe?
Mąci mi to głowę, ponieważ obawiam się, że Corsa celuje tylko i wyłącznie w swoją niszę. A jeśli będę miał rację, jej konsolowa premiera może okazać się niewypałem lub produktem dla nielicznych. Pecetowa scena już otworzyła się na mody, zajawkowicze ciężko pracują, by własnoręcznie rozbudować zawartość produkcji. Reszta graczy w pudełku otrzyma około setki samochodów i dwadzieścia rzeczywistych torów, które bez jakiejś spójnej myśli szybko mogą popaść w odrętwienie.Na szczęście do premiery jeszcze kawałek czasu. Wiele wody w Wiśle upłynęło także od testowanej przeze mnie wersji alfa, więc obecnie produkt zaliczył już – jeśli wierzyć steamowym recenzjom – sporo usprawnień. Pozostaje czekać. Wszak w podobnym kotle dojrzewały wcześniej Project CARS i świeżutki Dirt Rally, przy pomocy grającej społeczności, bez parcia na termin. Martwi mnie tylko, czy pomiędzy tym pierwszym, Forzami i nadchodzącym Gran Turismo znajdzie się jeszcze odrobina miejsca dla Assetto Corsy. Fajnie byłoby wpuścić kolejnego zawodnika na ring. Wyścigów nigdy za wiele.Gra miała ukazać się w czerwcu, ale wczoraj ogłoszono nową datę premiery - zagramy 26 sierpnia.