Co jest grane #4: Guardians of Middle-Earth, czyli jak zostałem "solo na midzie"

Co jest grane #4: Guardians of Middle-Earth, czyli jak zostałem "solo na midzie"

Co jest grane #4: Guardians of Middle-Earth, czyli jak zostałem "solo na midzie"
marcindmjqtx
09.12.2012 16:51, aktualizacja: 15.01.2016 15:42

"Pierwsza MOBA na konsolach"? Nie, Guardians of Middle-Earth wcale nie jest pierwsze. Jest natomiast najbardziej zbliżone rozgrywką do LOL-a czy DOTY. I pomimo, że w żaden z tych tytułów nigdy nie grałem, to w świat Władcy Pierścieni wsiąkłem na amen. Wy też możecie, musicie tylko dać grze szansę, pozbywając się niepotrzebnych uprzedzeń. MOBA to nie zło wcielone, MOBA to wielkie pokłady strategicznej zabawy. A tej na konsolach jest jak na lekarstwo.

O tym, czym jest MOBA, jakie są ogólne założenia tego gatunku i dlaczego wciąga jak diabli, pisał u nas dawno temu Tadek Zieliński i to chyba dobre miejsce, by ponownie zachęcić was do lektury jego tekstu.

Swego czasu bawiłem się trochę Monday Night Combat, ale szybko się znudziłem. Niedawno konsole dostały kolejne MOBA pod postacią Awesomenauts, ale połączenie platformówki 2D i strzelaniny okazało się dla mnie zabójczą mieszanką. Nie nadążałem za akcją, ginąłem co chwilę, a z każdą śmiercią i przegranym meczem coraz mocniej zdawałem sobie sprawę z faktu, że nie znajdę tu frajdy. Podobne nieprzyjemne olśnienia przytrafiły się kilku moim znajomym, dlatego teraz strasznie trudno mi przekonać ich do zainteresowania się Guardians of Middle-Earth.

Mimo to spróbuję i mam nadzieję, że te pierwsze wrażenia i kilka przemyśleń nowicjusza w świecie klonów DOTA zachęci was do spróbowania.

Każdy kiedyś zaczynał

Warner Games

Przede wszystkim nie bójcie się - nie trzeba mieć doktoratu z LOL-a, by zacząć zabawę. Samouczek jest co prawda słaby, ale podstawy zabawy ogarnia się migiem. Tryb treningowy warto skończyć, by dostać dostęp do postaci Gandalfa - moim zdaniem najlepszej dla początkującego gracza. Aha, nie myślcie tylko, że wybranie planszy z jedną ścieżką łączącą dwie bazy jest dobrym pomysłem na początek. Popełniłem ten błąd i po meczu, w którym ciągle padałem ofiarą wrogich Strażników, zaświtała mi świadomość, że wyrzuciłem 1200 MSP w błoto i nigdy więcej nie odpalę tej gry. Ale od czego są zaprawieni w bojach koledzy? Tomek udzielił mi genialnej w swojej prostocie rady - NIE GIŃ.

Rada Elronda #1: Masz zniszczyć wrogą bazę. To jest Twoim celem, nie zabijanie wrogich Strażników. Nie lataj za nimi po mapie i na nich nie poluj, tylko staraj się bronić wież na linii i zniszczyć wieżę przeciwnika. Przy większym doświadczeniu ganianie za innymi może być skuteczną strategią, ale na początku lepiej trzymać się wyznaczonych ścieżek. A żołnierze są przede wszystkim mięsem armatnim, które pozwala ci swobodnie wchodzić pod wieże (w pierwszej kolejności będą atakować ich. Pamiętaj, że przeskoczą na Ciebie, gdy zaatakujesz innego Strażnika!). Wziąłem ją sobie do serca i nagle okazało się, że świadomość prawdziwego celu zabawy daje mi przewagę nad innymi. Zacząłem myśleć o GoME nie jak o hack&slashu, a jak o grze strategicznej, w której dysponuję tylko jedną jednostką. Taką, którą można rozwijać nie ginąc i zbierając doświadczenie na wrogim mięsie armatnim, czy stworkach czekających w różnych miejscach planszy. Kilka poziomów więcej pozwoliło podpakować umiejętności Gandalfa i nieco się z nimi oswoić. To naprawdę fajna postać na początek, bo dysponuje zarówno magiczną tarczą, jak i konkretnymi atakami obszarowymi, które nie tylko łatwo zabijają tłum mobków, ale i potrafią wyrządzić krzywdę nieuważnym graczom. Trzeba tylko znać swoje miejsce i nie pędzić bez obstawy pod wrogą wieżyczkę. Gandalf to raczej gość, który krzyczy "YOU SHALL NOT PASS" i rozbija kolejne ataki, niż taran, wbijający się za linię frontu.

Znaj swoje miejsce, bądź użyteczny Polecam znalezienie na początku postaci, która najbardziej wam podpasuje i poświęcenie jej trochę czasu. Nie tylko po to, by poznać zalety i ułomności, ale by zaliczyć kilka związanych z nią zadań, które przyniosą punkty doświadczenia do profilu gracza (na kolejnych poziomach odblokowują się np. dodatkowe miejsca na potiony) i pieniądze, za które możemy kupić kolejnych Strażników albo klejnoty ulepszające statystyki postaci. W ten sposób każdego bohatera możemy dodatkowo skonfigurować pod swój styl grania. Opcji jest masa, ale nie znam się na mechanice gry na tyle, by cokolwiek wam sugerować, w końcu każdy z nas gra inaczej.

Warner Games

Co ciekawe różne style gry oferują nawet postacie z tej samej klasy. Po Gandalfie "przesiadłem" się na Legolasa (Mordor ma rzecz jasna swoją reprezentację z Sauronem na czele, ale jakoś nie lubię grać złymi), który okazał się już dużo trudniejszą postacią do skutecznego stosowania na polu walki. Jego strzały mają spory zasięg i błyskawicznie radzą sobie z mobkami (dźwięk towarzyszący czterem grotom wbijającym się w cztery orki to miód na moje uszy), ale pozostałe umiejętności wymagają już trochę strategii. Jaki jest pożytek ze strzały odpychającej wrogiego Strażnika pół ekranu dalej? Byłem pewien, że żaden, aż ktoś sprytniejszy poradził mi, by najpierw zajść wroga od tyłu, a potem w ten sposób "wepchnąć" go głębiej w sojusznicze oddziały i wieżyczki. Działa jak złoto!

A to tylko jeden z przykładów ilustrujących prosty fakt - że Guardians of Middle-Earth to gra strategiczna, a nie sieczka. Kiedy patrzę na umiejętności poszczególnych postaci i myślę o potencjalnych zastosowaniach, do głowy przychodzi mi słówko "ogrom". Wystarczy z Legolasa przerzucić się na innego, uzbrojonego w łuk Elfa Strażnika z klasy Striker - Haldira, by potrzebna była kolejna zmiana strategii. O ile Legolas świetnie radzi sobie z tłumem mobków, to w skórze Halidra odkryłem frajdę z polowania na innych graczy. Zwłaszcza z zasadzki.

Rada Elronda #2: Ukrywanie w krzakach jest przydatne. Gdy w nich siedzisz, przeciwnik Cię nie widzi, więc można w ostatnim momencie schować się w nie przed celownikiem i w spokoju strzelić w przeciwnika spoza zasięgu widzenia. Można też się w nich zaczaić. Służą też tzw. "kontroli widoczności": jeśli Ty wiesz, gdzie są przeciwnicy, a oni nie wiedzą, gdzie jesteś ty (bo siedzisz w krzakach), to już masz przewagę. Pad to nie wymówka Nie bójcie się też o sterowanie. Intuicyjność obłożenia pada to bardzo przyjemna niespodzianka. Pecetowe "kliknięcie" myszką to prawy spust, umiejętności postaci to cztery przyciski główne, eliksiry aktywujemy przyciskami d-pada, a dodatkowe zdolności to spust lewy. Opanujecie to jeszcze w trakcie samouczka, a potem operowanie całym arsenałem ofensywnych i defensywnych opcji będzie w stu procentach intuicyjne. Dość powiedzieć, że znajomi LOL-owcy posuwają się do stwierdzeń, że na padzie gra się wygodniej, niż na myszce i klawiaturze.

Warner Games

Plusy i minusy wieku dziecięcego Póki co Guardians of Middle-Earth ma jeszcze urok świeżości, to najlepszy czas, by dołączyć do zabawy. Na serwerach nie brakuje nowicjuszy, rozgrywających swoje pierwsze mecze, nie zauważyłem, żeby powtarzała się jedna konfiguracja drużyny, choć pewnie z czasem takie rzeczy zaczną się dziać. To, jak poradzą sobie z tym autorzy, może zaważyć na jej popularności, bo przecież nikt nie lubi w swoim pierwszym meczu trafiać na klanową ekipę.

Póki co matchmaking niestety nie działa jak powinien - wyszukiwanie meczu trwa zbyt długo, a i trudno dopatrzyć się rozdzielenia graczy względem ich poziomu. Główny tryb zabawy - Battlegrounds ma dwie odmiany i możemy tylko trzymać kciuki za to, by z czasem ci, którzy traktują rywalizację poważnie, przenieśli się do Elite Battlegrounds. Redakcyjni koledzy raportują, że na PS3 często dochodzi do rozłączenia w trakcie meczu albo rozlosowania w obu drużynach samych botów. Ja gram na 360 i nie wyrzuciło mnie ani razu, choć zdarzają się lagi. Łatki są już w drodze.

Warner Games

A gdy zdarzy się pat... GoME oferuje mnóstwo strategicznych opcji, ale czasem, jak w każdej grze MOBA, zdarza się impas. Żadna z drużyn nie jest w stanie przechylić szali na swoją korzyść, gracze zdobyli już maksymalne poziomy, ale na każdej linii front stoi w miejscu. Jeśli podobnie jak ja nie lubicie takich sytuacji to uspokajam, że GoME oferuje rozwiązanie systemowe. Mowa o ograniczeniu czasu meczu do 20 minut w podstawowym trybie zabawy. W Elite Battlegrounds tego ograniczenia nie ma, a zawsze możecie też założyć własną grę i skonfigurować ją wedle uznania. W każdym razie, jeśli w ciągu 20 minut żadna drużyna nie zdobędzie wrogiej bazy, gra podliczy małe punkty zdobywane np. przez eliminację innych graczy i na tej podstawie wyłoni zwycięską ekipę. Pamiętając o tym, można czasem wygrać też pozornie przegrany mecz, utrzymując wroga na ostatniej wieżyczce i polując na jego Strażników. A jak przerwać impas? Ot, chociażby poświęcając większą uwagę temu, co się dzieje między liniami

Rada Elronda #3: Kapliczki dają bardzo mocne buffy i zdecydowanie warto je przejmować. Zazwyczaj gdy jest impas, trzeba zebrać się na jednej linii szybciej niż przeciwnicy i przepchać wieżę samą przewagą liczebną. Czasami gdy wszyscy są na jednej linii, warto posłać samotnego bohatera na inną linię aby ją popchnął. A co z ulepszaniem wieżyczek i koszar, o których wielu graczy zapomina? Wydaje mi się, że to będzie istotne, ale ludzie na początku w takich grach wielu taktyk nie ogarniają. W League of Legends jest tak na przykład z czujkami służącymi do podglądania, gdzie są przeciwnicy. Jak się człowiek uczy gry, wydają mu się nieistotne, z czasem orientuje się, że są kluczowe do przeżycia, bo gdy wiesz, gdzie jest przeciwnik, to trudniej mu Cię zabić. Do tego ulepszanie wieżyczek jest czymś spotykanym tylko w GOME. Magia Śródziemia Ostatnim elementem odpowiedzi na pytanie, czemu od środy gram tylko w Guardians of Middle-Earth jest rzecz oczywista - licencja Władcy Pierścieni. Postacie, ich odzywki, dźwięki i efekty specjalne ociekają klimatem filmowej trylogii Jacksona (niedługo mapa dostanie "skórkę" z Hobbita). Dla gry, w której trzeba w jakiś sposób zżyć się z wybraną przez siebie postacią (polubić ją) ma to kapitalne znaczenie. Jednostkom nie brakuje detali, dzięki temu czuć, że to nie jest jakaś tam bitewka, tylko starcie "na szczycie". Na efektowności traci może czytelność, ale ilość pojawiających się na ekranie informacji możemy sobie odpowiednio skonfigurować. Z biegiem czasu i nabywaniem wiedzy o postaciach i umiejętnościach, potrzebujemy ich i tak coraz mniej.

Warner Games

Poszerz swoje horyzonty Nigdy szczególnie mocno nie mieszałem się w dyskusje o popularności League of Legends, w myśl zasady, że po co przejmować się czymś, co mnie nie interesuje. Przez ostatni tydzień kilku znajomych poczuło się w obowiązku wytknąć mi, że Guardians of Middle-Earth to przecież klon LOL-a, w dodatku wcale nie darmowy. Ok, pewnie tak jest, ale co z tego?

O tym, czy GoME ma cokolwiek do zaoferowania weteranom produkcji studia Riot, wypowiedzą się pewnie moi redakcyjni koledzy. Ja chcę tylko zachęcić nienawykłą do takiej zabawy, konsolową brać, by dała grze szansę. Im dłużej o tym myślę, tym tym więcej sensu widzę w stwierdzeniu, że Guardians of Middle-Earth ma szansę zrekompensować nam gigantyczną posuchę w grach strategicznych.

Rada Elronda #4 Najprostsza metoda na start: zaczaić się w pięć osób w krzakach na linii na starcie meczu. Jeśli podejdzie do nich samotny wróg - zabić. PS Demo Guardians of Middle-Earth pozwala na dostęp do wszystkich opcji przez 60 minut.

Maciej Kowalik, z pomocą redakcyjnej ekipy LOL-a

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)