Co było dawno temu w odległej galaktyce, lepiej niech tam pozostanie. Battlefront II to dziś smutny żart
Nostalgia napędzi graczy, ale serwerów już nie.
Pamiętacie seriale waszego dzieciństwa? U mnie były to „Dryżyna A”, „Renegat”, „Magnum”, „Airwolf”, „MacGyver” i wszystko to, co leciało w telewizji lat 90. Dwa, może trzy lata temu popełniłem straszny błąd, obejrzałem parę odcinków „Drużyny A” i jak nietrudno się domyślić – byłem cholernie rozczarowany. Fatalna gra aktorska, bezsensowna fabuła, te same, powtarzane do bólu gagi. Jedno. Wielkie. Rozczarowanie. Po prostu coś, co bawiło 20-parę lat temu, dziś jest zwyczajnie słabe i lepiej, by zostało w sferze doprawionych solidną porcją nostalgii wspomnień. Z dokładnie tego samego powodu uważam, że do dawnych gier nie powinno się wracać. Niech wspomnienia zostaną wspomnieniami.
Star Wars Battlefront 2 - Trailer E3 2005 - PS2
No, ale kiedy dowiedziałem się, że GOG reanimuje Battlefronta II, nie mogłem się powstrzymać i musiałem spróbować. A że dzisiaj piątek, zatem Maciu, Dominik, Adam i ja pracujemy zdalnie, do tego w branży nie dzieje się nic, co zasługuje na coś więcej niż parę słów w Rozchodniaczku, to stwierdziłem, że „godzinka przed pracą nie zaszkodzi”. Oj, jak zaszkodziła!
Pierwsza sprawa – grałem w wersję ze Steama, więc może ta GOG-owa nie cierpi na niektóre przypadłości, jak na przykład ekran menu głównego, który po uruchomieniu wygląda tak:
Rozdzielczość z czasów, kiedy za karty graficzne robiły stuningowane ziemniaki na razie zostawmy, bo może da się ją zmienić w ustawieniach. Problem z tym, że nie do końca wiem, gdzie te ustawienia znaleźć, bo interfejs dostał wylewu. Na szczęście jestem pecetowcem starej daty, zatem paręnaście sekund w Internecie i poznaję magiczną formułę do wpisania w parametrach uruchamiania gry.
Cóż, parafrazując pewnego samozwańczego monarchę: „Z oczu krew się leje, ale czego nie robi się dla zachodnich klasyków”. Wracam do starych ustawień i w końcu widzę te wspaniałe serwery. Przydałoby się jeszcze widzieć ich region albo chociaż ping, dzięki czemu większość rozgrywek nie wyglądałaby tak:
Ach, i żeby przypadkiem nie przyszło wam do głowy opuszczać wyszukiwarkę, by na przykład zmienić coś w opcjach. Bo jak do niej potem wrócicie, pojawi się błąd i potrzebny będzie restart. Ale zostawmy już te drobne trudności, bo czymże one są dla kogoś, kto tak bardzo kochał starego Battlefronta II? Świetnego Battlefronta II! Genialnego Battlefronta II, do którego te wynalazki od EA nie mają nawet podejścia!
Bullsith! W to się nie da grać. Wygląda okropnie, animacje są beznadziejne, a hitboksy chyba zupełnie przypadkowe. Mapy są nieciekawe i puste, skupiające się na dwóch, góra trzech choke pointach i nieoferujące żadnego urozmaicenia. W każdy tryb gra się tak samo, a interfejs może kiedyś tam dobry był, ale dziś odstaje nawet od niskobudżetowych produkcji. Mamy 2017 rok, chcę widzieć, czy kogoś trafiłem i kiedy go zabiłem. Chcę mieć piękny, duży napis na środku ekranu. To nie ARMA, żebym musiał się domyślać.
Hola, hola, panie redaktorze! Przecież grafika się nie liczy, interfejs może i przestarzały, ale jaki ma być w 12-letniej grze? Ważny jest gameplay, ważna jest miodność, która lata temu była elementem składowym każdej oceny, dziś niestety zapomniana. Szczegół, że już nawet producenci konsol zrezygnowali z tych bzdur i mówią wprost – grafika liczy się cholernie! Dlatego dzisiaj bardziej od samych gier komunikuje się 4K, HDR i te wszystkie „najpotężniejsze konsole na świecie”.
Problem w tym, że gameplay kuleje. Przez to, że serwery nie zostały podzielone na regiony, a my nie widzimy nawet jakości połączenia z nimi, nie da się z tego czerpać żadnej przyjemności, ale to jeszcze pół biedy, bo prędzej czy później ta kwestia zostanie rozwiązana. Od multiplayera dzisiaj oczekuję po prostu więcej niż biegania po nieciekawej mapie w symetrycznych do bólu trybach. Może jest to niepopularna opinia, ale słaby balans Battlefronta od EA był genialny. Kiedy AT-AT nacierały na bazę Rebelii, te łajzy w nocnikach na głowach miały być przerażone i skazane na porażkę. Na Scarif też było ciężko, a zwycięstwo srogo kosztowało formujący się dopiero Sojusz. Tutaj natomiast nie ma większego znaczenia, kim się gra. Jeśli chcę klasycznej rozgrywki, mam świetnego DOOM-a, Unreal Tournament, Quake Champions. Od walki na dużą skalę, jak w Battlefroncie, oczekuję jednak więcej i to, co 12 lat temu bawiło, dziś zwyczajnie nudzi.
Rozumiem, co GOG próbował zrobić. To firma, a podstawowym zadaniem każdej firmy jest zarabianie pieniędzy. I trudno było nie pokusić się na łatwy zarobek płynący z połączenia głupiej tęsknoty za grami, które „kiedyś były lepsze” i nadchodzącej premiery Battlefronta II od Electronic Arts – wszak jedno napędza tu drugie. A ja nie mam nic przeciwko temu, tylko dobrze by było, gdyby ktoś odpowiedzialny za to w GOG-u zastanowił się, ilu ludzi rzuci się do gry i jaki będzie to miało efekt na stabilność i wydajność serwerów.
Bartosz Stodolny