Co 1000 bombermanów, to nie jeden
World of Warcraft? League of Legends? Call of Duty? FIFA? Wszystkie te sieciowe tytuły bledną przy Bombermine.
Kto z nas nie grał kiedyś w jakąś wersję Bombermana? To dziś tytuł absolutnie kultowy, rozpoznawalny na całym świecie, który spokojnie ulokować można nawet obok takich tuz jak Space Invaders czy Pac-Man. A przecież chodziło tylko (i aż) o podkładanie bomb i zabijanie kolejnych, niczego niespodziewających się stworków (w skrócie mówiąc).
Bombermine to wariacja na temat Bombermana. Dość nietypowa, dodajmy. Tak się bowiem składa, że jest to tytuł przeznaczony dla wielu osób (maksymalnie dla, bagatela, tysiąca na jednym serwerze), w którym celem jest zabijanie innych graczy. To najzwyklejszy deathmatch, prawdę mówiąc. Z widokiem od góry, bombami, mnóstwem znajdziek i paroma dziwnymi dodatkami (piłka, którą można wbić do bramki dla dodatkowych punktów? Hm...).
Gra się w to... zaskakująco dobrze. Zabicie innego gracza początkowo jest bardzo trudne, więc warto na początku rozgrywki skupić się na zdobywaniu bonusów i zwiększaniu własnego potencjału. Zwłaszcza, że mapy są przeogromne, a rozmaitych, porozrzucanych ulepszeń - całe mnóstwo.
Nie można jednak zapominać o tym, by w końcu kogoś zaciukać. Mecz kończy się po określonym czasie, a wygrywa osoba z największą liczbą zabitych na koncie.
Naprawdę niezwykła rzecz, o której już mówi prawie cały Internet. Przeczuwamy, że jej popularność będzie tylko rosnąć. Sprawdźcie ją sami - jest całkowicie darmowa, a znajdziecie ją pod tym linkiem (gra się w przeglądarce).
Tomasz Kutera