Clint Hocking zyskał na znaczeniu w Ubisofcie pracując przy grach z serii Splinter Cell. Zaczynał jako projektant poziomów przy pierwszej odsłonie, by przy okazji Chaos Theory trzymać stery całej produkcji. I z zadania się wywiązał, bo trzecia gra z Fisherem to wciąż najlepsze, co się tej serii przydarzyło. Już jako jedna z największych gwiazd koncernu Hocking zajął się produkcją Far Cry 2. A potem, u szczytu kariery w Ubi, się ze studiem pożegnał. Był to rok 2010.
Po drodze zaliczył przygody z LucasArts, Valve i Amazon Game Studios. Praca w tych trzech studiach ma wspólny mianownik - z twórczej swobody Hockinga nie narodziła się żadna sygnowana jego nazwiskiem gra. Przyszedł czas powrotu na stare śmieci.
Hocking zdecydował się na powrót do Ubisoft Toronto po przyjacielskiej wizycie z studiu. Znajome twarze i sympatyczna atmosfera (oraz zapewne perspektywa podpisania się wreszcie pod jakąś grą) przekonały go ponoć, że to w Ubi jest jego miejsce na ziemi. Clint zabrał się już do pracy nad tajemniczym projektem. Na pewno nie będzie to nowa gra z serii Splinter Cell. Dyretor kreatywny Chaos Theory twierdzi bowiem, że tamtą grą wspiął się na wyżyny swoich możliwości w ramach tej marki.
Czyżby zatem Far Cry 5?
[Źródło: Blog Ubi]
Piotr Bajda
