Cliff Bleszinski radzi Japończykom: nie ignorujcie trybów sieciowych
Według Amerykanina odpowiedzialnego między innymi za serię Gears of War, przyłożenie większej wagi do tego elementu japońskich gier, otworzy im drogę do zachodniej publiczności.
13.05.2012 | aktual.: 05.01.2016 16:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
I nie chodzi wcale o wciskanie trybów sieciowych na siłę, czy skupianie się na nich dla samej idei. Trudno się z Cliffem w tej kwestii nie zgodzić - wiele (niekoniecznie japońskich) produkcji dostało rozgrywkę w sieci zupełnie niepotrzebnie. Zrażały one graczy do zabawy i pozwalały sądzić, że moc twórcza i praca włożona w słabej jakości tryby sieciowe, mogła pójść w na jeszcze lepsze dopracowanie rozgrywki dla jednego gracza.
Bleszinski wymienia jednak dwa tytuły, które mogły nieźle sprawdzić się w sieci - chodzi o dynamiczne Vanquish i specyficzne pod względem klimatu Shadows of the Damned. O ile w przypadku tego pierwszego jestem jak najbardziej za, to przy drugim kręciłbym już nosem. Nie o strzelanie w Shadows of the Damned chodziło, ale o niezłą, wykręconą przygodę, która raczej nie sprawdziłaby się na gruncie wieloosobowych zmagań.
Mogłoby się wydawać, że Japończycy przespali tę generację, pozwalając wybić się na rynku konsolowym wielu zdolnym ekipom z innych rejonów świata. Tylko czy aby na pewno chodzi o brak trybów sieciowych? Zarówno Vanquish jak i Shadows of the Damned sprzedały się słabo, bardzo słabo i nie wydaje mi się, aby zaimplementowanie trybów sieciowych zmieniło tę sytuację. A Wy chętniej sięgnęlibyście po któryś z tych tytułów, gdyby można było pobawić się nim w sieci?
[via VG247] Paweł Winiarski