Znane chociażby z uroczego Critter Crunch studio Capybara wzięło swego czasu na warsztat wielbioną przez graczy serię i... kompletnie ją zmieniło. Po pierwszym szoku, marsz z pochodniami na siedzibę studia został jednak wstrzymany, gdy okazało się, że Clash of Heroes wciąga jak diabli, a walka odbywa się na bardzo oryginalnych zasadach. Oddajmy głos Tomkowi Kuterze, który recenzował u nas grę:
Jak się w takim razie w Clash of Heroes w ogóle gra? Wyobraźcie sobie HoMM skrzyżowane z Puzzle Quest. Bohater porusza się po mapie, gdzie kupuje jednostki, zdobywa skarby, znajduje zadania i tak dalej. Tu toczy się też praktycznie cała warstwa fabularna. Najważniejszym elementem są jednak bitwy. W ich czasie gracz przenoszony jest na ekran, którego górę zajmują jednostki wroga, a dół - własne. Ataki wykonuje się przestawiając odpowiednio swoje wojska i ustawiając z nich jednokolorowe linie. Dodatkowych zasad jest tu całkiem sporo, bo są i jednostki zajmujące więcej miejsca niż inne, ataki można łączyć, można także formować mury i tak dalej, i tym podobne. Czy przypominacie sobie, by tak toczyły się bitwy w Heroes of Might & Magic? No właśnie. Jest świeżo, jest ślicznie i jest też całkiem trudno - warto myśleć, planować, wykorzystywać specjalne zdolności, a i łut szczęścia nie zaszkodzi, bo i elementu losowego tu nie brakuje.
Nie spotkałem się jeszcze z osobą, której Clash of Heroes nie przypadłoby do gustu. Co najwyżej z takimi, którzy nie grali, bo taka gra nie pasuje do platform stacjonarnych, a kupno konsolki Nintendo nigdy nie przeszło im przez myśl. Czekali na wersję na smartfony i tablety i w końcu się doczekają.
Clash of Heroes trafi do App Store 26 stycznia, w cenie 5 dolarów, a wersja na Androida ma pojawić się jakiś czas potem.
I choć to świetna wiadomość, to już pojawiły się głosy, że studio Tag Games, odpowiedzialne za mobilne porty nieco pokpiło sprawę, nie wykorzystując całej powierzchni poziomo zorientowanego ekranu iPhona, co przy tak małym wyświetlaczu nieco utrudnia zabawę. No, ale od czego jest funkcja zoom...
źródło: Joystiq
Maciej Kowalik
