Cięcie #4: Dwugłosem o "Grawitacji", zawodząca "Maczeta", świeży "Kapitan Ameryka 2" i świetne nowe seriale

Wspomnieliśmy o kąciku anime?

Cięcie #4: Dwugłosem o "Grawitacji", zawodząca "Maczeta", świeży "Kapitan Ameryka 2" i świetne nowe seriale
marcindmjqtx

24.10.2013 | aktual.: 15.01.2016 15:41

Duży ekran

Zaczynamy od świeżutkiego, dopiero co wypuszczonego sieci zwiastuna "Kapitana Ameryki 2":

***

Nie wiem, jak to się stało, że Liam Neeson na stare lata wyrósł na gwiazdę kina akcji, ale bycie nią nie wychodzi mu najgorzej. Kolejnym dowodem będzie "Non Stop", film sensacyjny rozgrywający się w samolocie, na którego pokładzie co 20 minut ginie pasażer. Neeson będzie musiał ustalić kto i dlaczego, po drodze łamiąc zapewne kilka kości. W końcu "dysponuje pewnym zestawem umiejętności".

***

Film "Batman vs Superman" już powstaje - ekipa Zacka Snydera kręciła sceny w przerwie prawdziwego futbolowego meczu w Los Angeles, kiedy to starły się fikcyjne zespoły Gotham City University i Metropolis State University. A wyglądało to tak:

***

Mały ekran

Będą kolejne sezony seriali Showtime - "Homeland" i "Masters of Sex". Czwarty sezon tego pierwszego i drugi tego drugiego pojawią się w amerykańskiej telewizji w przyszłym roku i będą liczyły po 12 odcinków. O pierwszym było dotąd głośniej, choć aktualnie pokazywany trzeci sezon póki co nie umywa się do wcześniejszych. Waszej uwadze polecam natomiast bardzo dobrze oceniane "Masters of Sex" poświęcone amerykańskiej rewolucji seksualnej, której dokonała para naukowców.

***

Nowy sezon "Gry o Tron" pojawi się w przyszłym roku, tymczasem dowcipnisie z BadLipReading ustalili, o czym naprawdę jest ten serial...

***

Kącik Anime

„Coppelion” to jedna z największych premier animowanych seriali tej jesieni. Oparte na mandze Tomonoriego Inoue anime opowiada o grupie genetycznie zmodyfikowanych nastolatek wysłanych do zniszczonego wybuchem atomowym Tokio. Odporne na promieniowanie dziewczęta szukają tam ocalałych, poznając jednocześnie dramaty osób, którym przyszło żyć w postnuklearnym mieście. Fajna animacja, często ponury, przygnębiający klimat przeplatany lżejszymi fragmentami. Dotychczas wyemitowano 4 odcinki. Zdecydowanie warte sprawdzenia.

***

„BlazBlue: Alter Memory” to coś dla fanów serii bijatyk od Arc System Works. I na dobrą sprawę tylko dla nich. „Alter Memory” już od pierwszego odcinka wydaje się kompletnie niezrozumiałe dla osób, które z grami styczności nie miały. I choć uniwersum jest mi jako tako znane, to po obejrzeniu 3 wyemitowanych dotychczas odcinków dalej nie mam pojęcia co się dzieje. Warto jednak dać temu anime szansę chociażby ze względu na fajnie zrealizowane sceny walk. I świetny czołówkę, z którego muzyki mogę słuchać w kółko.

***

Recenzje

Grawitacja

Dwugłosem o "Grawitacji"

Paweł Winiarski: Po obejrzeniu zwiastunów „Grawitacji” nie miałem nawet mieszanych uczuć. Materiały nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia, a film nawet nie otarł się o listę „obowiązkowe seanse kinowe”. Jeśli obejrzę, to może kiedyś, z nudów, dla Sandry Bullock, w której podkochuję się platonicznie od 1994 roku i „Człowieka Demolki”. Na „Grawitację” do kina trafiłem tylko i wyłącznie ze względu na znajomych. No bo skoro Marcin Jank i Wojtek Kubarek obejrzeli już ten obraz kilka razy, to musi być coś na rzeczy. Jakże mi teraz głupio

„Grawitacja” zachwyca od pierwszych minut. Na ekranie malują się niesamowite krajobrazy Niebieskiej Planety, podczas gdy dzielna Sandra Bullock grzebie przy teleskopie Hubble'a. Przez ponad kwadrans twórcy przyzwyczajają nas do ciszy, otulając spokojną kosmiczną przygodę lekkim humorem, pozwalają podziwiać widoki, których nigdy nie będzie nam dane zobaczyć na własne oczy. Do momentu katastrofy film jest lekki, przyjemny, odprężający. Po chwili jednak ogarnął mnie strach, niepewność, a wygodną pozycję na fotelu zmieniałem mniej więcej co dwie minuty, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Z nerwów...

Thriller, dramat? "Grawitacja" trzyma w napięciu praktycznie do ostatnich minut. Pokazuje nie tylko walkę człowieka z naturą i przeciwnościami losu, ale także przemianę głównej bohaterki, która postawiona przed beznadziejnymi sytuacjami walczy o każdy oddech. Reżyser pozwala nam na chwilę odetchnąć spokojnie, by docisnąć nasze klatki piersiowe jeszcze mocniej, każe siedzieć na brzegu fotela i nerwowo obgryzać paznokcie. To niesamowite, że kojarzona przecież z komediami romantycznymi Bullock była w stanie zagrać taką rolę. Bohaterkę spokojną i ułożoną - typowego naukowca, który dopiero podczas dramatycznej walki o życie pokazuje emocje. I George Clooney, żartowniś, weteran misji kosmicznych, którego zwyczajnie nie sposób nie polubić od pierwszych minut filmu.

„Grawitacja” to niesamowite widowisko wizualne i jeden z nielicznych filmów, które naprawdę warto zobaczyć w trójwymiarze. Ten film przemyślany jest w najmniejszym nawet stopniu i raz zachwyca swoją głębią, by po chwili kazać widzowi myśleć „jak można oglądać to bez okularów?”. Zadbano o najdrobniejsze szczegóły kosmicznych konstrukcji i pojazdów, co doskonale widać, kiedy rozpadają się na kawałki. Majacząca w tle Ziemia doskonale kontrastuje z pustką kosmosu, a przywiązanie do detali wynikających z zasad panujących poza naszą planetą jest powodem, by „Grawitacja” była obowiązkowo wyświetlana na lekcjach fizyki. A do tego przepiękna Sandra Bullock dryfująca w stacji kosmicznej w obcisłych czarnych bokserkach. Przypomnę, że aktorka ma 49 lat.

Żałuję, że nie będę miał już raczej okazji zobaczyć „Grawitacji” w Imaxie, mówi się bowiem, że tam efekt jest jeszcze większy. Jest to jednak jeden z najlepszych filmów tego roku i obowiązkowa pozycja dla każdego, kto choć czasem bywa w kinie. Próbuję sobie przypomnieć tytuł obrazu, do którego mógłbym Grawitację porównać. Nie potrafię, to na wiele sposobów wyjątkowy film.

***

Paweł Kamiński: Dlaczego warto iść na „Grawitację”? Bo to jeden z nielicznych filmów katastroficznych, gdzie zupełna cisza wywołuje większe napięcie, niż kakofonia wybuchów.

„Grawitacja” pokazuje kosmos zupełnie inaczej, niż przyjęło się go postrzegać. Zwykle przestrzeń kosmiczna kojarzy się z science-fiction, podróżami kosmicznymi, odkrywaniem planet i docieraniem tam, gdzie nikt nie dotarł. Tymczasem jedna scena: astronauta na tle rozgwieżdżonej przestrzeni uświadamia, że jest dokładnie odwrotnie. Dzięki tytanicznej pracy speców od efektów specjalnych widz trafia do innego kosmosu i za wszelką cenę chce jak najszybciej wrócić na Ziemię. „Grawitacja” pokazuje komos realistycznie - jako zimną, nieskończoną pustkę, gdzie nic nie przeżyje, rzucony przedmiot będzie szybował w nieskończoność i nikt nie usłyszy krzyku. Gdzie łatwo się zagubić i zginąć. Zmagania aktorów z niebezpieczeństwami miały dla mnie mniejsze znaczenie, bo urzekło mnie, jak łatwo „Grawitacja” rozprawiła się z romantycznym mitem kosmosu, który miałem w głowie.

Może dlatego nie drażniła mnie miejscami nieprzekonująca gra Sandry Bullock i żarciki oraz dziwnie rozwiązany wątek George'a Clooneya. Przesłaniał mi to kosmos, który podziwiałem w 3D. Normalnie nie jestem fanem tego trybu, ale „Grawitację” polecam zobaczyć właśnie tak i na jak największym ekranie. Efekt 3D w tym filmie jest zupełnie naturalny - nie ma tu zaskoczenia, że coś nagle wylatuje z ekranu. Wszystko i tak unosi się w stanie nieważkości, więc wrażenie zanurzenia się kosmos jest tylko pogłębiane przez trójwymiar. Mówiło się, że to dla „Avatara” powstało 3D - „Grawitacja” podniosła poprzeczkę.

O kilku ciekawostkach związanych z "Grawitacją" przeczytacie tutaj.

***

Maczeta stoi

"Maczeta Zabija" - recenzja

Paweł Kamiński: Lubię reżyserów, którzy są szczerzy w stosunku do widza. Za takiego miałem Roberta Rodrigueza.

Idąc na „Maczeta zabija” liczyłem na film o Maczecie, który maczetą zabija. Nic ambitnego - parodię kina klasy B. Dostałem film o Maczecie, który dużo gada i łazi z miejsca na miejsce.

Mam wrażenie, że ktoś - być może reżyser - za wszelką cenę chciał sprawić, by było i krwawo, i śmiesznie, i z twistem, i z wieloma postaciami. W efekcie wyszła mieszanka, gdzie składniki do siebie nie pasują. Jest tu plejada aktorów i sław: od Mela Gibsona i Antonio Banderasa, po Lady Gagę i Charliego Sheena, z których spora część dostała nieistotne i kiepsko napisane role postaci nieosadzonych w fabule, na których braku film nic by nie stracił. Co można szybko sprawdzić, bowiem spora część błyskawicznie ginie.

Podobnie jest z wątkami, które chyba miały inteligentnie się przenikać, ale tak naprawdę ciągną się niemiłosiernie. Całość kipi też od nawiązań do filmów - zarówno samego Rodrigueza i jego kumpla Tarantino, jak i innych dzieł. Są jednak podane tak łopatologicznie, że wywołują zaledwie cień uśmiechu - może gdyby reżyser nie kazał aktorom krzyczeć „A teraz żart z Gwiezdnych Wojen!”...

Potencjał Danny'ego Trejo nie został wykorzystany. Maczeta snuje się po ekranie, będąc tu chłopcem na posyłki różnych mocodawców. Czasem rzuci śmieszny dowcip, jednak częściej wysłuchuje niekończących się dialogów i monologów. Całość przypomina kiepską grę, gdzie sceny strzelania przedzielone są stanowczo za długimi scenami, w których ktoś wyjaśnia, dlaczego trzeba strzelać. A jeśli już dochodzi do akcji, to trąci ona kiczem z megahitów Polsatu. Nie ma tu wdzięku, jaką miała zamierzona taniocha i przesadzona przemoc z „Planet Terror” - sceny walki są siermiężne i nudne.

W dodatku - tu lekki spoiler - „Maczeta zabija” urywa się w najciekawszym momencie, bowiem Rodriguez zaplanował sobie trylogię. Przez co jeszcze wyraźniej nosi znamię filmu zrobionego „na odwal się”. I mam wrażenie, że pokazany wcześniej zwiastun „Maczeta wciąż zabija w kosmosie” zawierał już najciekawsze momenty tego filmu.

***

Premiery w polskich kinach w najbliższych 2 tygodniach:

Od 25 października:

"Istnienie" - reż. Vincenzo Natali, wyst. Abigail Breslin, Peter Outerbridge

"Piąta władza" - reż. Bill Condon, wyst. Benedict Cumberbatch, Daniel Bruhl

Od 31 października:

"Gra Endera" - reż. Gavin Hood, wyst. Harrison Ford, Ben Kingsley

***

Premiery lub powroty seriali w najbliższych 2 tygodniach (daty USA):

25.10.

"Grimm" (3x01)

"Dracula" (nowość)

4.11.

"Almost Human" (nowość)

A jutro specjalne wydanie "Cięcie Ekstra", w którym do wygrania będą bilety na najbardziej niezwykły spektakl filmowy roku. Nie, nie chodzi o "Grawitację".

Paweł Kamiński, Marcin Kosman, Paweł Winiarski

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
publicystykatrailerofftopic
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.