Swego czasu sporo napisałem o różnicach pomiędzy Dotą2 i League of Legends. W dużym skrócie, uważam, że te gry dzieli na tyle dużo, że przeskoczenie z jednej do drugiej jest dosyć trudne. Przynajmniej patrząc po sobie. Suma przyzwyczajeń z LoLa, zarówno do tempa rozgrywki jak i obsługi interfejsu sprawiła, że dopiero po 27 godzinach jestem w stanie stwierdzić, że mniej więcej wiem, co robiłem we właśnie zakończonym meczu.
Oczywiście mając około tysiąca meczów w League of Legends na koncie mam olbrzymią przewagę nad zupełnymi początkującymi, w kwestii oceny sytuacji na mapie i tego, co w danej chwili jest istotne. Wiem, że ważniejsze jest gromadzenie złota i niszczenie wież, niż głupie bieganie za przeciwnikiem. Wiem, że najważniejsze, to nie umierać. Ale jednocześnie w obliczu setki nowych dla mnie bohaterów jestem praktycznie bezbronny, bo nie wiem, na jakie sposoby przeciwnik może zrobić mi krzywdę.
autor: Josué Pereira - NerfNow.com
Gracze lubią chwalić się swoją zręcznością, siłować na to, która gra jest bardziej skillowa. Ale prawda jest taka, że choć szybkość klikania myszką i refleks są ważne, to MOBA jest gatunkiem opartym na wiedzy. Wygrywa ten, który wie więcej o grze. I są to informacje, które tylko po części można przyswoić poza grą, potrzebna jest praktyka.
Szybka scenka na marginesie: Chiny, finały World Cyber Games, razem z Pawłem Kamińskim oglądam mecz o trzecie miejsce. Obaj trzymamy w rękach telefony z otwartą aplikacją Dota2 Assistant i ciągle zerkamy do niej, aby wiedzieć, jakimi umiejętnościami dysponują wybrani przez graczy herosi. Generalnie potrzebny jest jeden pełen mecz, abyśmy wiedzieli, co się po danym ludku spodziewać. A potem w następnej rundzie i tak wybierają innych herosów...
Licznik na Steamie wskazujący na 27 godzin spędzonych w Docie nie oddaje całego czasu, jaki "spędziłem w Docie". Trzeba doliczyć do tego oglądanie streamów, poradników z Dotacinema, przeglądania Reddita i czytania "buildów" na stronach w rodzaju Dotafire. Masa czasu.
Do tej pory zazwyczaj po prostu bawiłem się z botami, próbując ostrożnie kolejnych herosów. Większość zaproszeń do gry od znajomych odrzucałem, bo się bałem, że rzucą mnie na zbyt głębokie wody. Spędziłem na tyle dużo czasu w League of Legends, aby podchodzić do tematu z należytym respektem. Jednakże gdy steamowy znajomy Krzysiek zaprosił mnie któryś raz z rzędu, stwierdziłem, że dobra, niech mu będzie. Zwłaszcza, że w ramach świątecznego prezentu kupiłem sobie głos narratora z Bastionu do gry.
"Tylko wybierz mi kogoś łatwego do ogarnięcia" uprzedzam Krzyśka. Zasugerował mi Snipera, podesłał link do najpopularniejszego buildu, czyli zestawu porad dotyczących przedmiotów i umiejętności, i jedziemy, poszliśmy razem na linię.
Granie z buildem w oknie przeglądarki i zaglądanie do niego co chwilę to coś, o czym zapomniałem, że już robiłem. Nie jestem najlepszym graczem w League of Legends. Ale przez ponad rok spędzony z grą zgromadziłem dostatecznie dużo wiedzy, aby wiedzieć, co robią jakie przedmioty i samodzielnie ocenić, na jakich umiejętnościach czempiona powinienem się skoncentrować. Jestem w stanie opracowywać własne strategie i tylko od czasu do czasu sprawdzać na forach dyskusyjnych, jakie pomysły mają inni gracze.
autor: Josué Pereira - NerfNow.com
I teraz, po 27 godzinach grania w Dotę2 mam łzy w oczach, bo myślałem, że już nigdy nie poczuję tego dreszczu poznania w grze MOBA. To uczucie, kiedy zbierasz w jednym miejscu czyjeś taktyki i swoje ogarnięcie tematu i nagle okazuje się, że to działa. Zasugerowane przedmioty robią z przeciwników mielone, nie zmarnowałeś punktów doświadczenia na niepotrzebne w danej chwili umiejętności. Idziesz do przodu.
Oczywiście nie bez znaczenia było to, że Krzysiek po prostu przetaczał się po naszych przeciwnikach i ja tylko zbierałem asysty.
Straszną frajdę w tym całym mobowie sprawia mi porównywanie sposobów, na jaki twórcy bawią się zdolnościami i archetypami postaciami. Sniper w Docie wziął się z warcraftowego Riflemana. Jest specjalistą w zadawaniu obrażeń fizycznych z dużych odległości.
W League of Legends mało jest postaci, które zostałyby przeniesienie w skali 1:1, właściwie wydaje mi się, że nie ma ani jednego identycznego. Jak już wspominałem, pomiędzy obydwoma grami istnieje wiele różnic w mechanice, które sprawiają, że postać z Doty byłaby zbyt potężna. Tak też zwiększany wraz z poziomami zasięg ataków możemy znaleźć w Tristanie; potężne ulti, "czar ostateczny", które może trafić w przeciwnika z naprawdę daleka, przypadło Caitlyn; a Shrapnel, tworzący spowalniające wroga pole, można znaleźć choćby u Miss Fortune. Najśmieszniejsze, że żadną z tych postaci nie lubię grać w LoLu, ale Sniper w Docie? Uwielbiam gościa!
Oczywiście do momentu, w którym rozegram mecz bez Krzyśka i ktoś spuści mojemu ludkowi srogi łomot. Wtedy włączę sobie League of Legends, aby pograć na starych, dobrze znanych śmieciach.
Konrad Hildebrand