Chińska MOBA na Switchu tak rozgrzewa inwestorów, że akcje Nintendo skaczą w górę jak Mario
Kilka słów-kluczy: Chiny, MOBA, rynek mobilny, dolary.
20.09.2017 | aktual.: 20.09.2017 11:46
Osobiście delikatnie się uśmiechnąłem, gdy zobaczyłem w ostatnim Nintendo Direct krótką zajawkę Arena of Valor, pierwszej MOBY na Switchu (mogła Wam umknąć, gdy zbieraliście szczękę po zwiastunie Dooma). Bo to przecież dobry sygnał, że takie gry trafią na system Japończyków, kolejna zapowiedź nieustannie rosnącej bazy naprawdę różnych tytułów. Musi mnie to cieszyć jako kibica platformy, nawet jeśli cały gatunek zupełnie nie trafia w mój gust. W tym momencie eShop jest tak eleganko rozpychany, że nie miewam już wieczorów z myślą "brakuje fajnych gier" - zamiast tego muszę decydować, której produkcji poświęcić najważniejszą godzinkę dnia (godzinkę przedwyrkową). Wracając jednak do Arena of Valor, moją uwagę wyostrzył znajomy fanatyk League of Legends, który premierę owej MOBY na Switchu przedstawił mi jako wielkie wydarzenie. Miał rację.
Arena of Valor Nintendo Switch Announcement Trailer
Jak tłumaczy The Wall Street Journal, zapowiedź AoV odbiła się głośnym echem na giełdzie. Powód jest w miarę prosty - za produkcję odpowiada chiński gigant branżowy, Tencent. Inwestorzy uważają, że premiera może być początkiem popularności Switcha oraz samego "wielkiego N" w Chinach. To tak ogromny rynek, że gdyby Nintendo podołało, zaliczyłoby bardzo znaczny wzrost przychodów. W efekcie akcje japońskiej firmy podskoczyły o ponad siedem procent, ustanawiając najwyższy rekord od ostatnich... dziewięciu lat. W tym momencie powtórzenie niespodziewanego sukcesu Wii przez hybrydową konsolkę wcale nie wydaje się już niemożliwe.
Ładne wizje, tylko mocno oddalone od dzisiejszego dnia. Na razie trzeba mieć na oku darmową betę Arena of Valor, poczekać na jej dokładną datę premiery (w Direct dowiedzieliśmy się, że "końcówka roku") i zobaczyć, jak wielki szum będzie w stanie rzeczywiście wywołać.
Adam Piechota